Ledwie żywy szop ostatkiem sił przyczłapał po pomoc. "Nie wierzymy, że został zgubiony przez matkę"
Malutki, ledwo żywy szop pojawił się na ganku domu. Był odwodniony i skrajnie wychudzony. Można było policzyć mu wszystkie żebra. Bez pomocy nie przeżyłby do rana. Przedstawiciele Ekostraży nie mają wątpliwości, że jego mama padła ofiarą człowieka. Mimo silnego osłabienia, już nawiązał pierwszą przyjaźń z przedstawicielem innego gatunku.
Na ganku domu pod Niemczą w województwie dolnośląskim pojawił się mały szop. Właściciel budynku natychmiast zadzwonił po Ekostraż. Zwierzę było w dramatycznym stanie. Wolontariusze musieli zawalczyć o jego życie.
"Jakby wierzył, że ludzka pomoc to dla niego ostatnia deska ratunku"
Ekostraż odpowiedziała na wezwanie mieszkańca dolnośląskiej Niemczy i udała się na ratunek szopowi. Zastali osłabione zwierzę leżące na ganku, jego świadomość była ograniczona. To był okropny widok. Małe, wychudzone ciałko leżało bezwładnie, a pod skórą odznaczały się ostro żebra. Byli przekonani, że nie przeżyje kolejnego dnia.
– Czy to z bezradności, czy to z już obojętności wobec własnego gasnącego życia, czy z powodu przeczucia i nadziei, ostatkiem sił pojawił się na ganku domu – pisze Ekostraż na swoim profilu na Facebooku. – Jakby wierzył, że ludzka pomoc to dla niego ostatnia deska ratunku.
Był wyziębiony i potwornie wygłodniały. Jego wyniszczone ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Brakowało mu sił, był apatyczny i miał zaawansowaną biegunkę.
– Bez naszej pomocy, nie przeżyłby do rana.
Suczka kuliła się w kącie, ilekroć ktoś wyciągał do niej rękę. Psychiczne blizny sięgały znacznie głębiejSzop zaprzyjaźnił się z ciężko chorym jeżem
Wycieńczony szop od razu trafił do inkubatora weterynaryjnego. Jego sąsiadem był tam ciężko chory jeż, przedstawiciel gatunku chronionego. Od razu się zaprzyjaźnili.
Na wstawionych przez Ekostraż zdjęciach zwierzęta tulą się do siebie. Mogą liczyć na swoje wzajemne wsparcie w tym ciężkim okresie rekonwalescencji.
"Tu nie ma skrupułów, liczy się wyeliminowany osobnik"
– To jeszcze szopie dziecko, praktycznie jeszcze bez wykształconych zębów. Bez szans na samodzielne zdobywanie pokarmu. Nie wierzymy, że został zgubiony przez matkę – dzieli się Ekostraż.
Według nich szop nie został porzucony przez rodzicielkę. Twierdzą, że prawdopodobnie stała się ofiarą człowieka. Traktowane jako gatunek inwazyjny szopy są bezlitośnie wybijane przez ludzi.
– Tu nie ma skrupułów, liczy się wyeliminowany osobnik – nikogo nie interesuje, że to matka.
Chociaż stan szopa uległ znacznej poprawie, jego życie nadal jest zagrożone. Ekipa Ekostraży dzielnie walczy, żeby ocalić malca. Jeśli im się to uda, planują go odkarmić i usamodzielnić. Następnie trafi do azylu dla zwierząt inwazyjnych zwalczanych z urzędu.
Źródło: Ekostraż na Facebooku