Jeszcze kilka miesięcy temu cały świat wzruszył się na wieść o historii kota odnalezionego w zgliszczach jednego z ukraińskich miast. Zwierzak błąkał się wśród zawalonych budynków i chociaż wielu nie wróżyło mu zbyt długiej przyszłości, pupil zaskoczył wszystkich swoją wolą życia. Organizacja działająca na rzecz ratowania zwierząt opublikowała jego aktualne zdjęcia i zdradziła, gdzie obecnie mieszka słynny kot Feniks. Kiedy na początku roku ku zaskoczeniu nas wszystkich Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, pociągnęło to za sobą tragedię wielu mieszkających tam rodzin. Każdego dnia dowiadywaliśmy się o kolejnych dramatycznych momentach i historiach miejscowych ludzi oraz zwierząt, którzy cudem uszli z życiem. Bohaterem jednej z takich chwytających za serce opowieści był błąkający się ulicami miast kot.
Żołnierze walczący w obronie Ukrainy weszli do zbombardowanego mini zoo w obwodzie donieckim. Nie spodziewali się, że będą w stanie ocalić jakiekolwiek stworzenia, a jednak pod gruzami znaleźli ostatnie żyjące jeszcze zwierzę. Zapewniono mu niezbędną opiekę, a następnie przetransportowano do Zoo w Poznaniu.Nie jest tajemnicą, że wojna trwająca w Ukrainie jest opłakana w skutkach nie tylko dla ludzi, ale także zwierząt. Bezbronne ofiary konfliktu zbrojnego giną i cierpią, a w niektórych obszarach kraju nie ma im kto pomóc. Bombardowania niszczą nie tylko domy, gdzie mieszkali ze swoimi właścicielami, ale także lasy, schroniska, azyle i ogrody zoologiczne. - Historia każdego z tych zwierząt to nie tylko wielkie cierpienie z powodu wojny, ale też eksploatacja naturalnego dziedzictwa przyrodniczego - zaznaczają przedstawiciele poznańskiego zoo, którzy od zaostrzenia napięć między Rosją a Ukrainą zajmują się organizacją transportu zwierząt z terenów objętych wojną w sąsiednim państwie.
Ogród zoologiczny w podkijowskiej Jasnohorodce znalazł się w strefie działań wojennych. Obiekt został zniszczony w wyniku bombardowania przez rosyjskie wojsko. Zginęły setki zwierząt, a część uciekła do lasu. Dyrektor zoo przybliżył skalę zniszczeń. Jak informowaliśmy wcześniej, w marcu br. ogród zoologiczny, mieszczący się w obwodzie kijowskim, uległ zniszczeniu na skutek walk pomiędzy rosyjskimi najeźdźcami i ukraińskimi obrońcami. Zginęły setki zwierząt, wiele innych uciekło i znalazło schronienie w pobliskich lasach lub na prywatnych podwórkach tych, którzy zostali w okolicy.
Ukraińscy żołnierze opublikowali w sieci film, na którym głaszczą dwa przestraszone jelonki. Mimo, iż nagranie z pola walki miało na celu ukazać, że niezależnie od toczącej się wojny, natura budzi się do życia, Ukraińcy nieświadomie wyrządzili młodym zwierzętom jeszcze gorszą krzywdę. Czym zawinili?Mimo że minęło ponad 100 dni od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wciąż nie widać rychłego końca konfliktu. Za wschodnią granicą nadal trwają zaciekłe walki, w wyniku których cierpią zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Osobom walczącym w obronie swojej ojczyzny zdarzają się jednak niezapomniane spotkania, które choćby chwilowo przywracają uśmiech.
Wolontariusze z Zoo Patrol opublikowali wpis, w którym wspominają przypadkowe spotkanie z grupą muzyczną Kalush Orchestra sprzed wygranej na Eurowizji. Ujawniono w nim emocjonalną historię kryjącą się za wspólnym zdjęciem z przyszłymi zwycięzcami.Tegoroczna edycja wywołała wiele emocji, zważywszy na toczącą się wojną za wschodnią granicą. Zespół Kalush Orchestra reprezentujący Ukrainę, w którego skład wchodzi raper Ołeh Psiuk oraz muzycy Tymofij Muzyczuk i Witałij Dużyk, a także DJ MS Kyłymmen, zdobył serca jury oraz widzów na całym kontynencie. Stosunkowo młody projekt wygrał 66. Konkurs Piosenki Eurowizji, występując z dedykowanym matkom utworem "Stefania".Tymczasem organizacja, która zajmuje się ratowaniem zwierząt w ogarniętej wojną Ukrainie wspomina przypadkowe spotkanie z przyszłymi zwycięzcami Eurowizji. Okazuje się, że animalsi oraz muzycy połączyli siły, wspólnie niosąc pomoc ludziom i zwierzętom.
Kotka o wdzięcznym imieniu Szafka to mruczek z Borodzianki, o którym usłyszał cały świat. Zwierzę zostało dostrzeżone na kuchennej szafce, która była niemalże jedyną nienaruszoną rzeczą, w zniszczonym przez bomby pomieszczeniu. O kotce z mediów społecznościowych dowiedziała się także jej właścicielka!W trwającej od ponad dwóch miesięcy wojnie ukraińskie miasta są nieustannie bombardowane przez Rosjan, a ich mieszkańcy często zostają rozdzieleni nie tylko z członkami swoich rodzin, ale także niejednokrotnie ze swoimi pupilami. Tak było w przypadku kotki, której nadano imię Szafka od tego, że została znaleziona w pobliżu wiszącej w zbombardowanej kuchni szafki. O jej historii pisaliśmy już tutaj.
Ukraińskie schronisko "Szansa" w Chersoniu pilnie potrzebuje pomocy. Wolontariuszki resztkami sił organizują opiekę dla dziesiątek zwierząt, jednak ich sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej dramatyczna. Pomimo otaczającego ich koszmaru, pani Anhelina z córką i wolontariuszkami trwają przy zwierzętach w schronisku i starają się zapewnić im bezpieczeństwo. Potrzebują jednak wsparcia.
Wojna w Ukrainie niejednokrotnie ujawniła ludzkie okrucieństwo i ogrom cierpienia, ale także niezwykłe historie. Jedna z nich dotyczy małego Wani, który wykazał się wielką odwagą i bohaterstwem. Podczas ostrzału Mariupola osłonił kota własnym ciałem.Wojna dotyka nie tylko ludzi, ale także zwierzęta. Choć spora część jest wywożona z kraju przez swoich właścicieli, to wciąż niektóre stworzenia błąkają się po ulicach zniszczonych miast. Wiele już niestety nie żyje. Taki los nie spotkał jednak pewnego kota, któremu życie uratował mały chłopiec o imieniu Wania.
Trwająca na Ukrainie wojna niesie ogrom cierpienia także dla zwierząt. W miejscowości Bucza, o której usłyszał cały świat w kontekście rosyjskiego okrucieństwa względem ludności cywilnej, zaginął kot. Mieszkanka miasta zgubiła go podczas ucieczki. Kot Simba odnalazł się po 45 dniach.Zwierzęta są traktowane przez ludzi jak członkowie rodziny. W obliczu wojny niejednokrotnie opiekunowie narażają swoje życie dla pupili. W Polsce na warszawskim Dworcu Centralnym wolontariusze Grupy Centrum służą pomocą ukraińskim właścicielom zwierząt, którzy postanowili ratować także swoich zwierzaków. Mieszkanka Buczy również nie zostawiła swojego ukochanego kota na pastwę losu.
Podczas ewakuacji miasta 44-letni Andrij Michajłow nie chciał opuścić Irpen, ponieważ nie zgodził się na pozostawienie byka i krowy, dla których nie było miejsca w autobusie. Mężczyzna uciekał pieszo ze zwierzętami. Wędrował dzień i noc, nie zwracając uwagi na ostrzał, aż w końcu dotarł do rodziny w Żytomierzu.Uciekając przed wojną, wielu ludzi zabiera ze sobą swoje ukochane pupile. Najczęściej są to psy i koty, choć czasami zdarzy się i kogut. Andrij Michajłow również nie chciał zostawić swoich zwierząt, kiedy rozpoczęła się ewakuacja miasta Irpen. Jednak byk Trojek i krowa Marta nie zmieścili się do autobusu.
W sieci ukazało się poruszające nagranie z Ukrainy. Widzimy na nim 9-letniego psa o imieniu Renya, który pod żadnym pozorem nie chce odejść od drzwi swojego domu. Według relacji świadków czworonóg już od ponad miesiąca czeka na powrót swojej pani."Proszę, niech ktoś weźmie tego psa do domu" - mówi autorka nagrania. Zwierzę chętnie podchodzi do ludzi, daje się głaskać i przyjmuje od nich karmę. Z drugiej strony widać po nim, że jest już zmarnowane codziennym czekaniem na właścicielkę.
Ukraińska para, jak wiele ich rodaków postanowiła uciekać przed wojną. W ciągu ośmiu dni przekroczyli osiem granic. W tej trudnej podróży dzielnie towarzyszył im dziewięciomiesięczny buldog francuski Barney. Oto ich poruszająca historia.Wojna na Ukrainie zmusiła wielu ludzi do ucieczki z kraju. Taką decyzję podjęli także Hanna Kolesowa i jej chłopak Nikita Nikitin pochodzący z Kachowki w Ukrainie. Od lutego przebywali w Moskwie, gdzie wyjechali do pracy, z której zrezygnowali zaraz po wybuchu wojny. Mimo, iż nadzwyczajna sytuacja zmuszała wielu właścicieli do porzucania swoich zwierząt domowych lub oddawania ich do schronisk, Kolesowa i jej partner nie wyobrażali sobie opuścić ojczyzny bez czworonożnego członka rodziny. W długą podróż zabrali ze sobą swojego dziewięciomiesięcznego psa Barneya.
Ukraiński żołnierz przeszukiwał domy, które zostały zniszczone przez rosyjskie pociski. W jednym z pomieszczeń znalazł pozytywkę. Gdy ją włączył, okazało się, że budynek wcale nie jest opuszczony. Czarny, kudłaty pies wyszedł mu na powitanie. We wtorek 29 marca oddział ukraińskich żołnierzy przeprowadził inspekcję ruin budynków i opuszczonych domów nieopodal Kijowa, by sprawdzić, czy wśród gruzów nie znajdują się ranni. Zamiast ciał, znaleźli samotne stworzenie, które wpatrywało się w nich z nadzieją w oczach.
Pamiętacie psa Romeo, który stracił łapkę podczas bombardowania w Ukrainie? Piesek szczęśliwie trafił do Polski i zadomowił się w aleksandrowskim magistracie. Pełnomocniczka burmistrza zdradziła, jak dziś radzi sobie czworonóg.Okazuje się, że piesek ma się coraz lepiej. Chociaż przez problemy z łapką potrzebuje stałej rehabilitacji, to zachowuje się bardzo przyjaźnie i w żaden sposób nie przejawia agresji. Dziś można go już uznać za pełnoprawnego "pracownika" centrum monitoringu.
Żołnierze walczący po ukraińskiej stronie zyskali nowego sprzymierzeńca. Ma czarne futerko z białym krawatem, a jego słuch jest najskuteczniejszym narzędziem służącym do zbierania i analizowania informacji płynących z otoczenia. Poznajcie dzielnego szczeniaczka o imieniu Jesse! Skala zniszczenia dokonanego przez armię rosyjską w Ukrainie przechodzi najśmielsze wyobrażenia. Większość zabytków i budynków historycznych została doszczętnie zdemolowana. Wielu mieszkańców nie ma światła ani ogrzewania, a zniszczone mosty i zaminowane drogi uniemożliwiają dotarcie pomocy humanitarnej i korytarzy humanitarnych. Z otchłani chaosu, wyłaniają się bohaterowie walczący w obronie swojej ojczyzny. Wśród nich znalazł się szczeniaczek, który stał się symbolem ruchu oporu.
W Ukrainie wciąż dramatyczna sytuacja. Rosyjskie wojska nadal nie wycofują się spod Kijowa i niszczą wszystko, co stanie na ich drodze. Pracownicy ekoparku rodziny Jasnohorodka zarządzili ewakuację zwierząt. Niestety, nie wszystkie udało się uratować.26 marca ekopark rodziny Jasnohorodka, znajdujący się w strefie działań wojennych, został zniszczony w wyniku walk ukraińskich i rosyjskich wojsk, a część zwierząt zginęła. Zdjęcia i filmy ukazujące ogrom zniszczeń oraz martwe stworzenia zostały opublikowane w mediach społecznościowych.
Ukraińska Służba Bezpieczeństwa przechwyciła kolejne rozmowy rosyjskich żołnierzy. Z upublicznionych materiałów wynika, że na froncie dopuszczają się makabrycznych zbrodni - od zjadania psów, przez gwałty na nieletnich Ukrainkach, na zabijaniu dzieci kończąc.Mija 36. dzień od inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę. Wypowiadając wojnę, Władimir Putin przeszacował siłę armii i nie docenił przeciwnika. Cały świat na bieżąco może obserwować niepowodzenia strony rosyjskiej, ale również usłyszeć, co żołnierze mają do powiedzenia swoim rodzinom po ponad miesiącu walk.
Żołnierze broniący Ukrainy opublikowali w sieci nagranie, w którym widać ich nowego towarzysza broni. Podczas, gdy oni przeszukiwali okolice w poszukiwaniu rannych, do ich samochodu niepostrzeżenie wślizgnął się wystraszony owczarek niemiecki.Od początku trwania wojny w Ukrainie świat obiegły już tysiące wstrząsających, przerażających zdjęć i filmów obrazujących potworność rosyjskiej inwazji. Jednakże wśród tych wszystkich druzgocących przekazów na szczęście nie brakuje też tych, które podnoszą na duchu i wywołują uśmiech na ustach.
Organizacje niosące pomoc ludziom i zwierzętom w Ukrainie odniosły kolejny sukces. Do sieci trafiło nagranie dokumentujące ewakuację kangurów z ogrodu zoologicznego pod Charkowem. Zwierzęta cudem uniknęły śmierci ze strony rosyjskich wojsk.Na przestrzeni ostatnich dni ponownie wzrosła liczba ataków artyleryjskich i moździerzowych na dzielnice mieszkalne w Charkowie. W niebezpieczeństwie jest nie tylko ludność cywilna, ale również zwierzęta zamieszkujące ekopark Feldman w obwodzie charkowskim. Znajdujące się tam zoo zostało wielokrotnie ostrzeliwane przez wojska Władimira Putina.
Do Polski przyjeżdża coraz więcej zwierząt z Ukrainy. Czworonogi przekraczające naszą granicę są w różnym stanie. Część z nich jest straumatyzowana doświadczeniami wojny i często potrzebuje natychmiastowej pomocy lekarskiej. Na szczęście los zwierząt nie jest nikomu obojętny.Zwierzęta po długiej podróży są wymęczone i pozbawione chęci do życia. Często dziwnie się zachowują i potrzebują czasu, aby przyzwyczaić się do nowego otoczenia. Wolontariusze stacjonujący w punktach pomocowych starają się im pomóc i zapewnić podstawowe badania.
W Urzędzie Miejskim w Aleksandrowie Łódzkim zatrudniono nowego pracownika. To psi inwalida, którego udało się uratować z Ukrainy. Futrzak w mig skradł serce urzędników, a w szczególności burmistrza. Trójłapek dostał nieprzypadkowe imię - nazwano go Romeo.Kundelek pochodzący z Dniepropietrowska stracił jedną ze swoich łap w wyniku bombardowania. Na szczęście spotkał na swojej drodze ludzi, którzy pokochali go takim, jakim jest. Mowa o urzędnikach miejskich z Aleksandrowa Łódzkiego.