Nasłała policję na sąsiadkę. "Moje psy były dla niej królikami doświadczalnymi"
Właścicielka czworonogów przez długi czas nie mogła zrozumieć, dlaczego jej zazwyczaj spokojne pupile zaczynały zachowywać się niezwykle agresywnie w obecności jednej z sąsiadek. Gdy odkryła, jak wielką krzywdę starsza pani wyrządzała zwierzętom, natychmiast wezwała policję. "Moje psy były dla niej królikami doświadczalnymi" - poinformowała rozgoryczona kobieta.
Właścicielka nie mogła zrozumieć, dlatego jej psy reagowały agresywnie na starszą panią
Pewna właścicielka psów postanowiła podzielić się jeżącą włos na głowie historią na stronie publikującej anonimowe wyznania. Kobieta zaobserwowała, że od dłuższego czasu jej dwaj czworonożni towarzysze, zamieszkujący przydomowe budy, zachowują się niepokojąco agresywnie, gdy w ich pobliżu zjawia się jedna z sąsiadek.
Szczekały jak opętane, szczerząc zęby, myślałam czasem, że zerwą łańcuchy, dosłownie jak te wściekłe psy na filmach - widzicie obnażone kły i dziąsła, i już wiecie, że pies zaraz zaatakuje - poinformowała w wyznaniu właścicielka.
Gospodyni nie potrafiła zrozumieć, dlaczego zwierzęta w tak dosadny sposób reagują na miłą, starszą panią. Sąsiadka była osobą samotną, która niejednokrotnie przechadzając się pod domem autorki wpisu, odwiedzała ją, goszcząc się wspólnie przy herbatce i luźnych pogawędkach.
Normalna, sympatyczna, starsza, samotna kobieta - opisała kobieta.
Niestety na jej widok psy zawsze reagowały ten sam sposób i żadne prośby ani komendy nie łagodziły ich szaleńczego wzburzenia.
To miało być miłe, beztroskie popołudnie. Obecność sąsiadki wszystko zmieniła
Pewnego razu mąż właścicielki psów zmuszony był zostawić swoje auto u mechanika i aby dojechać do pracy, pożyczył samochód od żony. Kobieta zwykle odwoziła nim dzieci do szkoły, ale w tej wyjątkowej sytuacji swoją pomoc w postaci podwózki pociech zaproponowała im przyjaciółka rodziny.
Gospodyni ucieszyła się na myśl o wolnym popołudniu spędzonym we własnych czterech kątach. Niestety spokojne chwile nie trwały zbyt długo, a jej beztroskie krzątanie się po domu przerwał nagły jazgot i ujadanie psów.
Myślę sobie: oho, pewnie sąsiadka na spacerze, słoneczko świeci, to nos z domu aż miło wyściubić. Wyjrzałam zza firanki i zamarłam - napisała kobieta opowiadając swoją historię w sieci.
Starsza pani znęcała się nad zwierzętami sąsiadki testując na nich środki obronne
Jak się okazało, starsza kobieta, trzymając tajemniczy przyrząd w ręku, jak gdyby nigdy nic, weszła na teren obcej posesji i podążyła w kierunku rozszalałych na jej widok psów. Najprawdopodobniej sądziła, że skoro nie ma zaparkowanych tam aut to dom jej pusty — myliła się. Po chwili na oczach właścicielki czworonogów doszło do mrożących krew w żyłach wydarzeń.
Otworzyłam okno, patrzę i oczom nie wierzę. Jeden pies nagle zaczął się wić i piszczeć, potem dostał drgawek - relacjonowała właścicielka.
W momencie gdy gospodyni wybiegła na zewnątrz, drugi z pupili już także zwijał się z bólu. Wszystko za sprawą… paralizatora.
Przerażona kobieta natychmiast wezwała policję, która niezwłocznie pojawiła się pod wskazanym adresem i zatrzymała starszą panią. Podczas przesłuchania wyszło na jaw, że testowała ona na czworonogach swojej sąsiadki różnego rodzaju środki obronne , takie jak: gaz pieprzowy czy pałka teleskopowa. Dodatkowo zatrzymana wyznała, że w zeszłym roku także w ramach testu podała nieżyjącemu już psu trutkę na szczury ukrytą w kiełbasie, przyczyniając się do jego śmierci.
Autorka wpisu nie kryła swojego rozgoryczenia wobec okrucieństw stosowanych wobec zwierząt przez jej sąsiadkę. Tak podsumowała tą niezwykle bulwersującą i przykrą historię:
Psy są bardzo mądrymi stworzeniami. Jeśli kogoś bardzo nie lubią, uwierzcie im - to nie może być dobry człowiek…