Podróże śladami zwierząt: Giną bez oklasków. Ile kosztuje uśmiech tresowanego delfina?
Hiszpania, Tunezja, Japonia, Turcja, Egipt i wiele innych. Dziesiątki biur podróży kuszą nas ofertami morskich parków rozrywki, jednocześnie milcząc o tym, jak pozyskuje się delfiny i co naprawdę przeżywają z dala od środowiska naturalnego. W ramach cyklu “Podróże śladami zwierząt” rozmawiamy z Edwinem Radzikowskim z Warsaw Dolphin Defenders, który ukazuje zwykle niewidoczną stronę turystyki — stronę prężnie rozwijającej się gałęzi biznesu opartej na cierpieniu zwierząt, która jest diametralnie różna od wizji, jaką karmią nas delfinaria. To nie są miłe miejsca do odwiedzin z rodziną, jak się powszechnie uważa.
Za kurtyną uśmiechu. Co przeżywają delfiny w delfinariach i wodnych parkach rozrywki?
Handel dzikimi zwierzętami oraz atrakcje turystyczne z ich udziałem stwarzają ogromne pole do nadużyć. Naruszanie prawa obserwujemy nie tylko w cyrkach, ale i na zagranicznych wycieczkach czy sesjach fotograficznych z tresowanymi zwierzętami. Podobne przykłady można by mnożyć w nieskończoność, niemniej nie ulega wątpliwości, że krzywda naszych braci mniejszych jest nierozerwalnie związana z branżą rozrywkową.
Wyjeżdżając na egzotyczne wakacje, często rozważamy możliwość skorzystania z atrakcji, do których na co dzień nie mamy dostępu. I tak pojawia się pokusa, by zabrać swoje dziecko oraz najbliższych do morskiego parku rozrywki. Czasem wystarczy poczytać niepochlebne opinie innych odwiedzających, by zwątpić w sens wizyty w delfinarium, niemniej zawsze znajdą się chętni do podziwiania zwierząt wystawionych na pokaz.
Korzystający z tego typu atrakcji turyści zakładają, że występy z udziałem morskich stworzeń mają wartość edukacyjną. Przyjęło się bowiem myśleć, że delfiny wprost uwielbiają kontakt z człowiekiem — w końcu zabiegają o naszą uwagę, prezentując najróżniejsze triki w zamian za rybne przysmaki. W rzeczywistości anatomiczny grymas szczęki delfina , przywodzący na myśl szeroki uśmiech, jest jego największą udręką. Hektolitry błękitnej chlorowanej wody, oklaski publiczności, rytmiczna muzyka i klimat rodzinnej zabawy to zasłona dymna, która ma odwrócić uwagę od cierpienia chorych i krzywdzonych zwierząt. A te, znane z ponadprzeciętnej inteligencji i rozwiniętych systemów komunikacji, na pewno nie prosiły się o oderwanie od rodziny i zamykanie w basenie.
Jaką drogę przebywa delfin, zanim znajdzie się w delfinarium czy wodnym parku rozrywki? Takich informacji nie zdobędziemy, odwiedzając oceanarium. Wszystko zaczyna się od polowania.
Wspólny początek. Skąd się biorą delfiny w delfinariach?
Oczy aktywistów są bacznie zwrócone w kierunku Japonii, a dokładniej niesławnego portu w Taiji w prefekturze Wakayama. To tam, u wybrzeża Oceanu Spokojnego, każdego roku kilkaset delfinów pada ofiarą rybaków-myśliwych. Szacuje się, że w ostatnich 70 latach zabito w Japonii ponad milion delfinów. “Rytuał” mordowania delfinowatych trwa nieprzerwanie od początku XVII wieku, jednak to w 1969 roku, w okresie boomu na delfinaria po premierze filmu “Flipper”, polowania przyjęły masową skalę oraz przyjęto formę wyławiania delfinów do niewoli.
Większość zwierząt występujących w delfinariach pochodzi z krwawych odłowów. Rybackie łodzie ustawiają się w formacji, a następnie, mając świadomość, że delfinowate posługują się echolokacją, za pomocą nagonki dezorientują zwierzęta. Rybacy wykorzystują metodę “ściany dźwięku”, polegającej na uderzaniu młotkami w metalowe rury zanurzone w wodzie. Zbłąkane stworzenia wpływają do zatoki niedaleko miasta, wpadając w sam środek zasadzki.
Do 2009 roku w ruch szły harpuny, zwierzęta były kaleczone i zabijane na plaży, a wodę zabarwiał szkarłat. Po premierze amerykańskiego filmu dokumentalnego “Zatoka delfinów” świat zaczął przyglądać się działaniom w japońskim porcie, stąd rybacy zmienili strategię i postanowili działać w ukryciu. Nad zatoką zamontowano brezentowy, rozsuwany dach, by utajnić cały proces. Metody uśmiercania zwierząt również przeszły pozorną zmianę — tuż za otworem oddechowym wbijany jest szpikulec, którym przerywany jest rdzeń kręgowy. Ranę tamuje się przy pomocy korka, by ograniczyć rozlew krwi do oceanu. Choć zatoka nie jest tak czerwona jak dawniej, skala okrucieństwa pozostaje ogromna.
Łapane są całe stada. Najbardziej dorodne i obiecujące osobniki są odławianie, izolowane, a następnie sprzedawane do wodnych parków rozrywki. Te, które nie przeszły selekcji, umierają na skutek silnego stresu bądź są zabijane, a następnie transportowane do rzeźnika w porcie. Młode są oddzielane od matek i nierzadko obserwują brutalną śmierć członków rodzinnych grup. Nawet jeśli nie zostaną upolowane, najprawdopodobniej zginą pozbawione opieki rodzicielskiej, gdyż związek młodych z matkami trwa w naturze do 6 lat.
Zanim delfiny dotrą do delfinariów, trafiają najpierw do tzw. wodnych klatek, gdzie zaczyna się ich tresura. Następnie zależnie od destynacji, delfiny są transportowane w drewnianych skrzyniach wypełnionych wodą do miejsca docelowego. Podróż wiąże się z ogromnym stresem, skrzynia jest zamknięta, jest ciasna, jest w niej ciemno. Odległości mogą być bardzo różne — od kilkudziesięciu, kilkuset kilometrów, do paru tysięcy. Wiele delfinów ukradzionych z natury w Japonii trafiało do delfinariów w krajach postsowieckich, takich jak Ukraina, Białoruś, Gruzja, Rosja, ale również do Turcji, Egiptu czy Chin — mówi nam Edwin Radzikowski, aktywista prozwierzęcy oraz współproducent filmu dokumentalnego “Reiwa”, który porusza temat polowań na delfiny w Japonii, handlu dzikimi zwierzętami i systemowego zmniejszania ich populacji.
Warto podkreślić, że wiele pochwyconych zwierząt nie przeżywa odległej podróży, ani procesu adaptacyjnego w nowych miejscach. W środowisku naturalnym delfiny żyją do 50-60 lat, podczas gdy urodzone w niewoli nie przekraczają 30 lat. Jak podkreśla nasz rozmówca, z grupy zwierząt umieszczonych w tego typu ośrodkach połowa umiera w przeciągu 2 lat. Pozostałe osobniki żyją w niewoli średnio do 6 lat.
Wyrwane ze swoich rodzinnych stad, w których pełniły określone funkcje społeczne, są zmuszone do egzystencji w grupie przypadkowo dobranych osobników. Zamknięta przestrzeń nie pozwala na ucieczkę przed agresją wewnątrzgatunkową — tłumaczy Edwin Radzikowski.
Jakie konsekwencje zdrowotne niesie niewola i separacja od innych osobników?
Izolacja społeczna, zbyt ciasna przestrzeń basenów, odgłosy urządzeń filtracyjnych, niemożność realizowania potrzeb gatunkowych oraz brak odpowiedniej stymulacji to niektóre z czynników, które sprawiają, że zwierzęta cierpią fizycznie i psychicznie.
Delfiny doświadczają takich dolegliwości, jak stres, utrata apetytu, problemy gastrojelitowe w postaci wrzodów, osłabienie systemu autoimmunologicznego, apatia. Woda w basenach jest pełna chemikaliów, które nie są obojętne dla zdrowia delfinów. Zapadają na choroby skórne, podrażnienia śluzówek i oczu, zdarzają się poparzenia od słońca z powodu zbyt płytkich basenów. Obserwuje się też objawy stereotypii, znużenie, autoagresję, a także samobójstwa.
Na te wszystkie dolegliwości oczywiście ma wpływ cała nienaturalność obiektów, w których przetrzymuje się delfiny. Ciągły hałas jest dla nich ogromnym utrapieniem, gdyż są to zwierzęta żyjące w świecie dźwięku, a hałas jest tam wszechobecny. Kolejnym problemem jest ograniczenie przestrzeni delfinów — zwierząt lokomotorycznych, które stworzone są do ciągłego ruchu, nurkowania, przemieszczania i eksploracji. Największy basen na świecie jest w stanie zapewnić 1% dziennej aktywności delfina na wolności — mówi nam Radzikowski.
W dodatku pokarmem delfinów są martwe, rozmrożone ryby , które zawierają mało wody, przez co delfiny są permanentnie odwodnione.
Z racji tego, że nie przyjmują żadnych wartości odżywczych w swoim pożywieniu, często w delfinariach intubuje się delfiny i poprzez sondę się je nawadnia, podaje leki, również psychotropowe — dodaje Edwin Radzikowski.
Nie bez znaczenia pozostaje tresura, u podstaw której leży deprywacja pokarmowa. Delfin zaczyna szybko pracować, bo zdaje sobie sprawę z tego, że dopóki nie wykona polecenia, nie dostanie jedzenia.
Tresura delfina zaczyna się od “złamania zwierzęcia”. Mówiąc w uproszczeniu, tresura to mozolne godziny powtarzania różnego rodzaju sztuczek, wytrzymywania w nienaturalnych dla delfinów pozycjach tak długo jak każe treser. Dodatkowo przed pokazami zmniejsza się racje żywieniowe delfinom, by były bardziej zmotywowane do pracy. Rzadko dochodzi do przemocy fizycznej i to z prostego powodu — delfin jest zbyt drogi — tłumaczy Radzikowski.
Dlaczego nie warto odwiedzać oceanariów, w których występują delfiny?
Wykorzystywanie zwierząt w turystyce przybiera często nieoczywiste formy. Aktywiści nie mają jednak zamiaru milczeć w sprawie cierpienia zwierząt, czego dobitnym przykładem jest film dokumentalny “Reiwa”. Część osób zmieniła zdanie po jego obejrzeniu, ale są i tacy, którzy nie zamierzają rezygnować z wycieczek do delfinariów.
Pomimo różnorodnych działań aktywistycznych promujących empatię wobec zwierząt i świadome podróżowanie z poszanowaniem ich praw, niestety sztucznie wykreowane atrakcje z udziałem zwierząt wciąż przyciągają tłumy. Wynika to często z niezrozumienia potrzeb danego gatunku, ale i przedmiotowego traktowania zwierząt.
Turyści odwiedzają takie miejsca, bo większość z nich to konsumpcjoniści, którym wszystko się należy, a zwierzęta istnieją na świecie, by im służyć. Te same osoby, które pojadą bryczką na Morskie Oko, pójdą do delfinarium na Teneryfie, bądź przejadą się na wielbłądzie w Egipcie czy zrobią zdjęcie z naćpanym tygrysem gdzieś na wycieczce w Azji. Stosują różnego rodzaju mechanizmy obronne i wyparcia. Przeważnie to próba dyskredytowania osoby, która edukuje na temat zooturystyki — wyśmiewanie, odwracanie uwagi od sedna problemu i przekonanie o słuszności swoich opinii. Dużą rolę odgrywają też własne doświadczania z takich miejsc na zasadzie: “byłem, widziałem, delfin szczęśliwy, nic mu się tam złego nie dzieje”. Również strach przed zdemaskowaniem ich samych, że robią coś złego, że uczestniczą w rozrywce kosztem zwierząt. Wolą to wypierać, niż przyznać się przed sobą do błędu — podkreśla aktywista.
Nasze działania, nawet najmniejsze, wywierają istotny wpływ na dalsze losy praw zwierząt na świecie, bowiem to od nas zależy, czy będziemy odwiedzać miejsca, gdzie stosowane są formy przemocy. Dlatego tak ważna jest edukacja i przekazywanie informacji o tym, co spotyka delfiny przed osiągnięciem statusu “gwiazdy” delfinarium.
Alternatywę dla widowisk z udziałem delfinów stanowią coraz to realistyczniej wyglądające pokazy 3D, a także rejsy połączone z obserwacją zwierząt. Warto dodać, że i to środowisko nie jest wolne od nieprawidłowości, stąd konieczna jest weryfikacja firm świadczących tego typu usługi, by upewnić się, że działają w sposób etyczny i w poszanowaniu przepisów zapewniających ochronę dzikich zwierząt.
Delfiny przejawiają wiele zdolności kognitywnych: uczą się, bawią, relaksują, używają narzędzi, są samoświadome, emocjonalne, przekazują swoją wiedzę z pokolenia na pokolenie, komunikują się, budują złożone i silne więzi społeczne. Trzymając je w parkach wodnych, odbieramy im ich naturę. Okradamy je z ich prawdziwego oblicza. Ograniczamy ich repertuar zachowań, nieraz tworząc zupełnie inny, niespotykany dla danego gatunku w jego naturalnym behawiorze. Skazujemy je na wegetację, nie dając szansy na zaprezentowanie i wykorzystanie ich pełnego potencjału intelektualnego, a z czasem na powolną śmierć — podkreśla Radzikowski.
Wypływając w rejs po wodach zamieszkiwanych przez morskie ssaki, trudno oprzeć się wrażeniu, że delfiny są jednymi z najpiękniejszych stworzeń zamieszkujących naszą planetę. Na zdjęciach wyglądają niesamowicie, choć żadne ujęcie nie jest w stanie w pełni oddać ich uroku. To kwintesencja dzikości, wolności i niezależności, której próżno szukać w delfinariach. Zastanówmy się zatem, czy chcemy, aby nasze pieniądze współfinansowały biznes oparty na ich niewoleniu i eksploatowaniu, byleby tylko zaspokoić ludzką próżność.