Opiekun kotki przeraził się, gdy znalazł u niej guzki. Obyło się bez wizyty u lekarza
Braiden to niezwykle troskliwy oraz kochający swojego mruczka opiekun. Gdy pewnego dnia na ciele kotki znalazł liczne guzki, przeraził się. Jak się okazało, “przypadłość” nie wymagała konsultacji lekarza i obyło się bez wizyty w gabinecie weterynaryjnym. Rozwiązanie zagadki dotyczącej skórnych narośli bawi do łez.
Obserwacja pupila to podstawa
Posiadając zwierzę, nie wolno zapominać, że poza zapewnieniem mu miłości, karmy czy wody ważne jest także trzymanie ręki na pulsie w kwestii zdrowia pupila. Cykliczne wizyty u specjalisty w gabinecie weterynaryjnym są z całą pewnością konieczne, jednak nie wolno zapominać także o własnych działaniach profilaktycznych polegających, na przykład na obserwacjach zachowania zwierzęcego podopiecznego czy przeglądach jego ciała podczas pielęgnacji wykonywanej w domowym zaciszu.
Może okazać się, że dzięki tym z pozoru błahym czynnościom, jakim jest czujna obserwacja ciała pupila, wykryjemy poważne zmiany skórne tj. guzek nowotworowy i uratujemy zdrowie, a nawet życie naszemu pupilowi. Pamiętajmy, aby nie bagatelizować niepokojących zgrubień czy narośli na ciele zwierzaka i konsultować każdą przypadłość z lekarzem.
Opiekun kotki przeraził się, gdy znalazł u niej guzki
Czujność oraz zaangażowanie w opiekę nad zwierzakiem tego właściciela to wzór przykładnego opiekuna. Braiden to mężczyzna mieszkający w Ontario w Kandzie, który do szaleństwa kocha swoją niedawno nabytą kotkę. Jest wobec niej niezwykle troskliwy oraz dba, aby niczego jej nie zabrało.
Pewnego dnia podczas wspólnych figlów i pieszczot z kotką Rosie, mężczyzna zauważył na jej ciele niepokojące liczne zgrubienia. Przerażony postanowił poinformować o swoich obserwacjach aktualnie przebywającą poza domem partnerkę. Za pomocą jednego z komunikatorów mężczyzna skontaktował się z nią, pytając, czy wie, co znalezione guzki mogą oznaczać. Załączył także fotografię. Odpowiedź, jaką uzyskał od kobiety, zwala z nóg.
"Diagnoza" postawiona kotce, bawi do łez
Gdy kobieta zobaczyła zdjęcie ukazujące guzki na brzuchu Rosie, które zaniepokoiły jej partnera, oniemiała. Dla niej “diagnoza” była jasna. Odpisała mu tylko: „Kochanie, to sutki” . Jak się okazało, przypadłość ta nie było groźna i nie wymagała pilnej konsultacji lekarza w gabinecie weterynaryjnym.
Choć rozwiązanie zagadki dotyczącej skórnych narośli bawi do łez, warto pogratulować czujności mężczyźnie. Jego partnerka Cody podzieliła się w sieci zrzutem ekranu z telefonu z zapisem tej rozmowy. W obronie honoru Braidena dodała jednak, że w momencie, gdy kotka Rosie trafiła pod ich dach, nie była w najlepszej kondycji zdrowotnej — miała problemy z drogami moczowymi, a zwykłe wyjście z kuwety stanowiło dla futrzaka spory problem. Nic więc dziwnego w ostrożnej postawie właściciela.