Lisek utknął z łebkiem w słoiku. Jeszcze chwila i byłoby za późno
Pozostawione w lesie plastikowe opakowania, szklane butelki i inne odpady mogą zaszkodzić dzikim zwierzętom. Na własnej skórze przekonał się o tym młody lis. Zwabiony resztkami jedzenia utknął z łebkiem w słoiku. Pojemnik, który przylgnął do szyi zwierzęcia, stał się dla niego śmiertelną pułapką. Z każdą minutą ubywało w nim tlenu. Na szczęście pojawiła się osoba, która dostrzegła potrzebujące pomocy maleństwo i wezwała na miejsce ratowników.
Dbajmy o środowisko nie tylko dla siebie. Plastikowe pojemniki zagrażają zwierzętom
Na skutek wielopłaszczyznowego procesu przekształcania obszarów wiejskich w obszary miejskie życie dzikich zwierząt uległo drastycznym zmianom. Urbanizacja prowadzi bowiem do sytuacji, kiedy to stworzenia zamieszkujące lasy, polany i skwery podchodzą pod nasze domy w poszukiwaniu pożywienia. Odpady pozostawione w śmietnikach są dla nich łakomym kąskiem, a jednocześnie umożliwiają im łatwe zaspokojenie głodu i to bez konieczności polowania. Niesie to jednak ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Plastikowe i szklane pojemniki oraz foliowe torebki mogą stać się śmiertelną pułapką dla ciekawskich stworzeń.
W pewien ciepły wiosenny dzień spacerujący po swojej okolicy mężczyzna dostrzegł niepokojący widok, a mianowicie puszyste zwierzę z głową zaklinowaną w pustym słoiku. Futrzak biegał zdezorientowany po ulicy i nieudolnie próbował ściągnąć z siebie pojemnik, lecz łebek utknął w nim na dobre. W pułapce zaczynało brakować tlenu, a zwierzę z minuty na minutę słabło.
Chodził lisek koło drogi... z głową w słoiku. Ratunek nadszedł w ostatniej chwili
Spacerowicz wezwał na miejsce ratowników specjalizujących się w pomocy dzikim zwierzętom. Wolontariusze pomagający w lokalnej placówce błyskawicznie przybyli na miejsce. Stworzenie nie miało już siły dłużej walczyć ze słoikiem, dlatego bez problemu udało się je złapać.
Ratownicy zdawali sobie sprawę, że nie mają zbyt wiele czasu, aby uwolnić malucha, a usunięcie plastikowego pojemnika w delikatny sposób byłoby zbyt czasochłonnym procesem. Postawili więc na doraźne rozwiązanie, by ułatwić mu oddychanie. Zdecydowali, że wytną dziurę w słoiku. Na szczęście pyszczek Jar Jara, jak nazwali zwierzątko, nie dotykał dna pojemnika, dzięki czemu można było bezpiecznie użyć ostrych narzędzi.
Z szybką precyzją wycięto dziurę w słoiku, aby umożliwić przepływ powietrza, a Jar Jar został przewieziony w bezpieczne miejsce, czyli do naszego szpitala - napisali ratownicy, zamieszczając historię na swojej stronie internetowej.
Słoik przykleił się do ciała zwierzęcia
Po odcięciu dna pojemnika zarówno zwierzę , jak i ratownicy odetchnęli z ulgą. Zaglądając do środka, w końcu mogli stwierdzić, z kim mają do czynienia. W tarapaty wpadła młoda samica lisa . Stan uratowanego futrzaka nie był dobry. Niewystarczająca ilość tlenu oraz dokuczające od dłuższego czasu głód i pragnienie sprawiły, że Jar Jar była bardzo osłabiona. Choć mogła już oddychać, to druga strona słoika na dobre przykleiła się do jej szyi.
Zwierzę niezwłocznie przewieziono do gabinetu weterynaryjnego. Lekarze w klinice ostrożnie usunęli resztę plastikowego pojemnika z pomocą narzędzi. Po przeprowadzonej kontroli stwierdzili, że Jar Jar w żaden sposób nie zraniła się pojemnikiem i nie cierpi na żadne poważniejsze dolegliwości.
Była odwodniona, głodna i pokryta kleszczami. Ale na szczęście nie było ran - opisali jej stan weterynarze z kliniki dla dzikich zwierząt.
Uratowany lis nie będzie dorastał sam
Ratownicy usunęli wszystkie pasożyty z ciała młodego lisa, a następnie zwierzę otrzymało pożywny posiłek i zostało umieszczone w przytulnej klatce ze schowkiem, w którym mogło się bezpiecznie schować. Teraz pozostało lekarzom czekać, aż odzyska siły.
Z przyjemnością informujemy, że radzi sobie naprawdę dobrze - poinformowali na swojej stronie weterynarze.
Gdy Jar Jar stała się silniejsza, dołączyła do lisiego przedszkola. Pod opieką ratowników znajdowały się jeszcze cztery inne szczenięta lisów . W stadzie nabierze pewności siebie oraz nauczy się potrzebnych zachowań. Gdy tylko maluchy podrosną i będą na tyle samodzielne, by opuścić placówkę, zostaną wypuszczone na wolność.