Kierowca śmiertelnie potrącił ciężarną klępę. Dla łoszaków wciąż jest nadzieja
Pośpiech i brak ostrożności są przyczynami wielu kolizji, przez które życie tracą zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Od rozpoczęcia majówki policja na bieżąco aktualizuje informacje o serii śmiertelnych wypadków, a tymczasem w lesie w Pomiechówku doszło do kolejnego tragicznego w skutkach zdarzenia. Kierowca potrącił ciężarną klępę i nie udzielił zwierzęciu pomocy. Siła uderzenia była tak ogromna, że z ciała samicy wypadły dwa łoszaki. Niestety matka nie przeżyła. Na ratunek młodym pośpieszyli pracownicy Fundacji Wzajemnie Pomocni.
Kierowca potrącił ciężarną klępę
Lasy rozciągające się na terytorium Polski są domem wielu gatunków dzikich zwierząt , wliczając w to przedstawicieli największych ssaków kopytnych, czyli łosi. Te majestatyczne stworzenia niespiesznie przemierzają leśne mokradła, lecz na co dzień muszą mierzyć się z zagrożeniem przecinającym ich szlaki migracyjne. Bliskie spotkanie z rozpędzonym samochodem to niejako wyrok śmierci, gdyż pomimo swoich imponujących rozmiarów, łosie w starciu z ponad 2-tonową maszyną nie mają najmniejszych szans.
Wieczorową porą w lesie w Pomiechówku (woj. mazowieckie) doszło do wypadku. Pędzący na majówkę kierowca potrącił łosia przechodzącego przez jezdnię. Ofiarą, która nie przeżyła zdarzenia, okazała się ciężarna samica .
Łoszaki trafiły do ośrodka rehabilitacyjnego. To cud, że zwierzęta przeżyły
Robert Gadziomski to wolontariusz organizacji prozwierzęcej, który przyjechał ratować zaginionego pieska. Nieoczekiwanie otrzymał informacje o tragicznym wypadku i niemal od razu ruszył z pomocą. Gdy przybył na miejsce, nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Na asfalcie leżały dwie młode samice łosia . Okazuje się, że uderzenie pojazdu było tak silne, że z rozerwanej macicy klępy na drogę wypadły dwa łoszaki. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że to cud, że zwierzęta przeżyły.
Nie mogłem sobie wyobrazić czegoś bardziej koszmarnego, a zarazem większego cudu. (…) jedna miała nieznaczące ilość płynów w drogach oddechowych, którą udało mi się momentalnie odessać. Leżały bezbronne, koło nich łożyska. Widok makabryczny. Maluchy były lodowate, bo zabrakło ciepłego języka mamy, który by je osuszył. Przetarłem je ręcznikiem, jaki znalazłem w samochodzie i zaniosłem do auta - opisuje przebieg zdarzenia wolontariusz Robert Gadziomski.
Mimo iż był środek nocy, wolontariusz od razu zadzwonił do Fundacji Wzajemnie Pomocni. Pracownicy, którzy raptem kilka dni temu ratowali małe łoszaki samotnie biegające przy ruchliwej drodze, bez wahania pośpieszyli z pomocą.
Łoszaki trafiły do Fundacji Wzajemnie Pomocni
Maluchy otrzymały w ośrodku niezbędną pomoc. Dzięki wiedzy i umiejętnością wolontariusza Roberta już w samochodzie otrzymały pierwszą porcję mleka, którą udało mu się ściągnąć z ich nieżyjącej matki. Łoszaki zostały zaopatrzone, rozgrzane i wytarte do sucha . Pracownice zaopatrzyły ich pępowiny i przeprowadziły pierwsze oględziny samiczek.
Niestety, choć akcja ratunkowa przebiegła pomyślnie to, rokowania są niepewne. Tylko 50% ocalonych łoszaków dożywa wieku , w którym mogą zostać wypuszczone na wolność. Odchowanie małych łosi nie jest ani prostym, ani tanim zadaniem.