"Co tu się odwala?!" Zdjęcie z Tatr mrozi krew w żyłach. Najpierw ojciec z dzieckiem, potem pani z psem
Tatry pozostają niezmiennie jedną z najchętniej wybieranych destynacji przez urlopowiczów. Chociaż niemal każdego dnia do mediów napływają doniesienia o nieodpowiedzialności osób wyruszających na szlak, zachowanie turystów niestety nie ulega poprawie. “Ku przestrodze” – pisze przewodniczka, na której oczach rozegrały się niewiarygodne sceny. Ojciec z 5-letnim dzieckiem i kobieta niosąca na rękach psa prosili się o wypadek.
Mrożące krew w żyłach zachowania turystów. To mogło się skończyć tragicznie
Nie tylko Morskie Oko wzbudza zainteresowanie wśród turystów w Tatrach. Przewodniczka prowadząca fanpage na Facebooku “Aktualne warunki w górach” podzieliła się historią ze szlaku na przełęcz Czerwona Ławka . W szokującym poście podzieliła się z obserwatorami tym, co widziała w Tatrach Wysokich.
– To, co dziś zobaczyliśmy na via ferracie na Czerwonej Ławce przekroczyło wszelkie wyobrażenia i przede wszystkim normy bezpieczeństwa – zaczyna wpis.
Przedmiotem oburzenia stał się nie jeden przypadek zaobserwowany w górach, a dwa osobne incydenty. Oba sprawiły, że kobieta zwątpiła w społeczeństwo. Mnożą się szokujące przykłady braku wyobraźni.
5-letnia dziewczynka wspinała się bez zabezpieczenia. Jej tata nie widział przeszkód
Wspólnym czynnikiem obu niebezpiecznej sytuacji był fakt, że zachowanie dorosłych mogło skończyć się tragicznie nie tylko dla nich, ale też dla drugiej istoty, za którą odpowiadali. Ich całkowity brak wyobraźni zagrażał wypadkiem.
– Pan, z na oko 5-letnim dzieckiem postanowił przespacerować się via ferratą, bez żadnego sprzętu. Dziecko ledwo sięgało do liny, momentami nie mogąc się poruszać. Aż dziw bierze, że tam nic się złego nie stało.
Przewodniczka podkreśla, że o ile sama trasa nie należy do trudnych, to może stanowić wyzwanie dla 5-letniego dziecka . Dziewczynka nie była odpowiednio zabezpieczona ani asekurowana.
– Nie wycofali się mimo namów – narzeka autorka projektu “Aktualnych warunków w górach”.
Druga zaobserwowana sytuacja dotyczyła pani, która poszła w góry z psem . O ile sama wędrówka z pupilem może być bezpieczna , jej podejście do tematu wprawiło internautów w zdumienie.
Kobieta wspinała się, niosąc w rękach psa. "Totalne nieporozumienie"
Nie wszystkie psy są stworzone do wspinaczki. Szczególnie mniejszym psiakom chodzenie po górach sprawia trudności. Dlatego na czas wycieczki w góry lepiej go zostawić pod fachową opieką w hotelu dla psów. Jednocześnie Tatrzański Park Narodowy przypomina, że z psem można wędrować jedynie Drogą pod Reglami i szlakiem biegnącym dnem Doliny Chochołowskiej (z Siwej Polany do schroniska na Polanie Chochołowskiej). Pies musi być prowadzony na smyczy.
Tymczasem właścicielka koniecznie chciała wspinać się z pupilem . Mogło skończyć się tragedią.
– Druga osoba z kolei z psem – nie było zwierzę w stanie wchodzić samodzielnie. Więc pani go niosła na tych łańcuchach potykając się dodatkowo o smycz.
Jak podsumowała to przewodniczka, “czuwał chyba jakiś anioł stróż nad nią i jej totalnym brakiem wyobraźni” .
– (…) zabieranie psa na szlaki gdzie trzeba go nieść, a potrzeba obu rąk do wspinania się jest totalnym nieporozumieniem – mówi ekspertka.
Bezmyślność ludzi nie przestaje zaskakiwać. Opisani turyści mieli szczęście, że zarówno oni, jak i ich towarzysze wyszli z sytuacji bez szwanku.
Źródło: o2.pl, Instagram/aktualne_warunki