Chwile grozy w Gdańsku. Kot wpadł do wody i zaczął tonąć. Strażacy wskoczyli za nim
Strażacy nie tylko gaszą pożary, zapobiegają ich skutkom, pracują pod wodą i ratują ofiary wypadków drogowych. Często ich interwencje polegają na ratowaniu rannych czy uwięzionych zwierząt. Tym razem strażacy z Gdańska nie odmówili pomocy tonącemu kotu, który znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Na ich oczach zwierzę wzięło ostatni oddech i całkowicie opuściło główkę pod wodę. Strażacy ruszyli mu na ratunek.
Akcja ratunkowa w Gdańsku. Kot nad ranem wpadł do kanału
Czy kot zawsze spada na cztery łapy? Odpowiedź brzmi: nie, gdyż nawet mechanizm bliski idealnemu czasem zawodzi. Niemniej umiejętność wyjścia obronną łapką z niemal każdej sytuacji mruczki zawdzięczają przede wszystkim unikalnej budowy anatomicznej — elastycznemu kręgosłupowi i ogonowi — oraz doskonale rozwiniętemu zmysłowi równowagi, który jest powiązany ze słuchem i wzrokiem.
W trakcie spadania z dużej wysokości na zwierzę działa siła oporu, przez co kot ma krótką chwilę, by skorygować swoją pozycję względem ziemi. Wówczas mruczki instynktownie obracają swoje ciało w powietrzu, a kiedy już dotkną płaszczyzny wyprostowanymi kończynami, natychmiast je podkurczają. W ten sposób amortyzują upadek. Tym razem na reakcję w locie było jednak za późno.
Do dramatycznej sytuacji doszło w niedzielny poranek, 23 czerwca. Około godziny 5 strażacy z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku otrzymali zgłoszenie dotyczące kota , który wpadł do rzeki Radunia.
Tonący kot walczył o życie. Pomoc nadeszła w ostatniej chwili
Według zgłaszającego czarny kot tracił już ostatki sił konieczne do utrzymywania się na powierzchni wody. Na domiar złego tonące zwierzę nie mogło się wydostać ze względu na betonowe koryto kanału.
Na miejsce wysłano strażaków z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3, którzy szybko zlokalizowanie zwierzę potrzebujące pomocy. Na oczach ratowników kot wziął ostatni oddech, po czym całkowicie zniknął pod wodą. Strażacy zdołali wyciągnąć tonące stworzenie na powierzchnię, lecz nie mogąc stwierdzić oddechu zwierzęcia, podjęli resuscytację.
Strażacy przeprowadzili resuscytację kota. Szczęśliwe zakończenie
Po upływie kilku sekund spędzonych na miarowym uciskaniu klatki piersiowej do uszu zgromadzonych dotarło miauknięcie, a kot zaczął poruszać łapkami. Ten cichy dźwięk był najlepszym podziękowaniem dla strażaka biorącego udział w akcji ratunkowej, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
Strażacy zastosowali koc termiczny, aby przywrócić wyziębionemu kotu normalną temperaturę ciała. Po upewnieniu się, że życiu zwierzęcia nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo, strażacy przekazali mruczka w ręce pracowników Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt “Promyk” w Gdańsku.
Choć na obecną chwilę nie wiadomo, czy uratowane zwierzę posiada właściciela, czy też należało do kolonii kotów wolno bytujących, ta historia jest przestrogą dla wszystkich opiekunów zwierząt domowych, by nie wypuszczać swoich podopiecznych bez opieki. Na koty może czyhać wiele niebezpieczeństw, począwszy od pogryzień przez inne zwierzęta, przez zatrucia i choroby zakaźne, skończywszy na potrąceniu przez nadjeżdżające samochody.
Co więcej, warto zgłębić podstawową wiedzę z zakresu pierwszej pomocy psa lub kota, by wiedzieć, jak się zachować w sytuacji, w której zwierzę ulegnie wypadkowi. Nigdy nie wiadomo, kiedy ta cenna umiejętność przyda nam się w praktyce.