Zdziwił się, kto wyszedł mu na spotkanie. Leśne szlaki kryją mnóstwo tajemnic, ale taki widok to rzadkość
„Kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo szybko zmyka” – pisał niegdyś Jan Brzechwa. Z jakimi innymi stworzeniami mamy szansę stanąć oko w oko podczas spacerów leśnym duktów szlakiem? Kandydatów do wyboru do koloru, aczkolwiek niektórzy z nich nie pałają przesadną sympatią do człowieka i w zupełności satysfakcjonuje je byt z dala od ciekawskich spojrzeń turystów. Zdarzają się jednak wyjątki, których bynajmniej nie peszy kamera. Intrygujące spotkanie udało się zarejestrować w Bieszczadach. Posiadacz puszystego ogona o skrytym charakterze podszedł bardzo blisko do wędrowca.
Pokazał, kogo spotkał w Bieszczadach. Drapieżnik zbliżył się na wyciągnięcie dłoni
Przemierzanie leśnych szlaków może dostarczyć wielu emocjonujących doświadczeń, a osoby wybierające się do Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne zdecydowanie nie mogą narzekać na niedosyt wrażeń. W ostatnich dniach leśnikowi podziwiającemu spadające gwiazdy ukazało się dzikie stworzenie nieznanej przynależności gatunkowej. Mężczyzna widział w ciemności jedynie parę świecących się oczu, które były zwrócone w jego stronę. Dopiero po chwili dotarło do niego, z jakim stworzeniem ma właściwie do czynienia.
Na tym lista nieoczekiwanych spotkań się nie zamyka . W krótkim odstępie czasu media społecznościowe obiegło nagranie dokumentujące inne dzikie stworzenie, które - o dziwo - pewnie stawiało kroki w stronę nieruchomo stojącego przyrodnika. Drapieżnika wcale nie trzeba było wabić, by znalazł się w odległości zaledwie metra od włączonej kamery. Uchwycił go na filmie inżynier nadzoru Marcin Brożyna.
Mruk, a właściwie mruczek. Niezbyt towarzyskie te żbiki
Autorowi nagraniowi udało się uśpić czujność wybitnego myśliwego o aparycji miłego kotka. Oczywiście nie była to żadna bieszczadzka bestia, a jeden z dwóch przedstawicieli dzikich kotowatych zamieszkujących terytorium Polski. Mowa o drapieżnym ssaku z podrodziny kotów, czyli żbiku europejskim. W środowisku przyrodniczym żbik bywa nazywany “duchem Bieszczadów” ze względu na swoją nieuchwytność i samotniczy tryb życia. W niewielkie grupy łączą się jedynie w okresie godowym celem przedłużenia gatunku.
Chociaż sylwetka tego zwierzęcia na pierwszy rzut oka jest niemal identyczna z kotem domowym, nie daj się zwieść pozorom. Dziki “mruczuś" jest nieco bardziej muskularnej budowy, ma puchaty ogon, a jego sierść zdobią charakterystyczne prążki stanowiące kamuflaż. Usposobieniem też się nieco różnią. Gdy tylko żbik poczuje zew wolności, na powrót staje się nieufny, o czym można się przekonać, oglądając poniższe nagranie.
Żbik zatrzymał się dopiero w momencie, gdy znalazł się oko w oko z nieznajomym. Ten z rozbrajającą szczerością rzucił mu krótkie: “No cześć”. Nie minęła chwila, a zwierzę, które jeszcze przed sekundą spoufalało się z pracownikiem nadleśnictwa, rzuciło się do ucieczki i tyle go widziano.
"Rozmowa się nie kleiła"
Przyrodnicy obserwujący zwierzęta zamieszkujące Nadleśnictwo Ustrzyki Górne o żbiku wiedzą niewiele, gdyż ich populacja jest nieliczna. W końcu, jak każdy z nas wie doskonale, czy to dzikie czy domowe, wszystkie koty lubią chodzić własnymi ścieżkami, a żbik ma to opanowane do perfekcji. Ważne jest zachowanie ostrożności i dystansu, aby nie zakłócać jego naturalnego zachowania.
Spotkania ze żbikami wciąż należą do rzadkości, dlatego też każdy odnotowany przypadek wzbudza olbrzymie emocje zarówno w ekspertach, jak i internautach. Lasy Państwowe żartobliwie podpisały nagranie “Rozmowa się nie kleiła” zaś internetowa społeczność podsumowała zarejestrowaną scenę w następujący sposób:
- A potem faceci boją się zagadać;
- Już wiadomo, że jak spotkamy takiego gościa w lesie, lepiej nie zagadywać;
- Najbardziej rozczulające "no cześć" jakie kiedykolwiek słyszałam;
- Tylko pozazdrościć takiego spotkania.
Źródło: Lasy Państwowe