Zabrała koty na podstawowe szczepienie. Pokazała paragon od weterynarza, aż przykro patrzeć
Właścicielka kotów “chwali się” paragonem za wizytę u weterynarza. Chociaż zamówiła jedynie podstawowe usługi, kiedy przyszło do płacenia, była w szoku. “I dlatego dużo zwierząt ląduje na ulicy” – podsumowują gorzko miłośnicy zwierząt.
Udała się do weterynarza na podstawowe szczepienia. Była w szoku, kiedy zobaczyła paragon
“Paragony grozy” dotyczą nie tylko codziennych zakupów spożywczych. Tym razem swoimi wydatkami postanowili podzielić się bohaterowie artykułu, który ukazał się w “Fakcie”. W tekście zajęto się kosztami wizyt u weterynarza , a obecne w nim liczby nie napawają optymizmem.
Czytelniczka “Faktu” , pani Paulina , zabrała swoje dwa koty do łódzkiego weterynarza. Jako niewychodzące mruczki miały otrzymać najważniejsze szczepienia. Ze względu na to, że nie są puszczane samopas na zewnątrz, ich kontakt z otoczeniem jest ograniczony. Pani weterynarz poleciła więc podstawową opcję szczepień – na koci katar i najczęściej wnoszone do domów wirusy. Słysząc, że była to opcja podstawowa, pani Paulina odetchnęła z ulgą. Spodziewała się adekwatnej ceny do mało skomplikowanych usług. Kiedy jednak otrzymała paragon, zamarła. Koszty szczepionek przekroczyły jej oczekiwania .
Ile kosztuje miesięczne utrzymanie kota w Polsce? Za dużo...
Kiedy kobieta usłyszała, że rachunek wynosi 160 złotych , zamarła. Wydawało jej się, że cena będzie niższa. Usłyszała, że szczepienia będzie musiała odnowić za 2 lub 3 lata, na co zareagowała z konsternacją. To nie jedyne wydatki, które musi ponosić jako właścicielka dwójki kotów. Ze względu na ich problemy z wydalaniem, co kilka miesięcy musi powtarzać badania na obecność kryształków w moczu . Poza tym czeka ją także inny wydatek w postaci echa serca . Jej 9-letnia kotka potrzebuje mieć wykonane badanie, które w zależności od kliniki kosztuje 200-250 złotych . Po podliczeniu wychodzi sporo pieniędzy za dbanie o zdrowie pupila. Czy faktycznie są to jednak oburzające koszta? Internauci mieli różne zdanie.
Nie tylko pani Paulina podzieliła się kosztorysem związanym z posiadaniem zwierząt domowych. Inna bohaterka artykułu podliczyła, ile wydaje na podstawowe potrzeby mruczka takie jak jedzenie czy wypróżnianie. Koszty żwirku i pokarmu oszacowała na 360 złotych . Do tego pani Marlena dodała 150 złotych za wizytę u weterynarza . Obejrzenie zaropiałego oczka kotki i wykupienie leków znacznie obciążyły jej budżet na sierpień. W jednym miesiącu musiała wydać na zwierzę ponad 500 złotych . To pieniądze, którymi niektórzy opiekunowie zwierząt mogą nie dysponować. Co wtedy?
Utrzymanie zwierząt jest coraz droższe, więc Polacy oddają je do schronisk
Jak przekonują eksperci, opieka nad zwierzętami domowymi kosztuje coraz więcej . W miesięczny budżet wliczyć trzeba cenę szybko drożejącej karmy, wizyty u weterynarza czy nieregularne wydatki, takie jak konsultacje u behawiorysty, kupno akcesoriów i zabawek czy wizyty u groomera.
Jak przekonują organizacje zajmujące się zwierzętami, już teraz odczuwalne są skutki kryzysu. Niektórzy nie mogą pozwolić sobie na posiadanie pupila i mimo najszczerszych chęci… oddają zwierzęta do schroniska .
Tylu oddawanych zwierząt nie pamiętają najstarsi pracownicy – mówi Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
Postępująca drożyzna zdaje się nie mieć końca, szczególnie jeśli chodzi o artykuły i usługi skierowane do zwierząt domowych . Według raportu dot. rosnących cen żywności, karma dla zwierząt to jeden z najszybciej drożejących produktów spożywczych . Jeśli sytuacja będzie postępować, czeka nas odwrócenie trendu, jeśli chodzi o jakość opieki nad zwierzętami.
Pupile coraz częściej traktowane są jak członkowie rodziny , o których życie i zdrowie dbamy z jak największą troską. Ze względu na bariery finansowe takie spojrzenie może ulec zmianie, szczególnie kiedy część z nas nie będzie mogła pozwolić sobie na kupno dobrej jakości karmy czy regularne wizyty u weterynarza i zabiegi.
Źródło: money.pl, fakt24.pl