Właściciel zafundował suczce wymyślne tortury. Za obrożę posłużyła trytytka, która wrzynała się w ciało
Wolontariusze rybnickiej organizacji Pet Patrol odebrali suczkę z rąk oprawcy. Właściciel od dłuższego czasu zadawał zwierzęciu krzywdę na wymyślne sposoby - m.in. zakładając pupilowi trytytkę na szyję zamiast obroży. Interwencja zakończyła się wizytą w klinice weterynaryjnym, gdzie niezwłocznie przeprowadzono operację ratującą życie.
Do kolejnego przypadku znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem doszło w miejscowości Rudy w województwie śląskim. Tamże suczka imieniem Marcelinka została zauważona przez osobę, której los pokrzywdzonych stworzeń leżał na sercu.
Znęcali się nad psem. Na teren posesji udała się policja wraz z lekarzem weterynarii
Historia Marcelinki z gminy Kuźnia Raciborska to kolejna bulwersująca sprawa dotycząca przemocy wymierzonej w bezbronne stworzenie. Tuż pod nosem sąsiadów właściciele rozkoszowali się cierpieniem suczki, umyślnie zadając jej ostry, fizyczny oraz psychiczny, ból. Ci, którzy widywali ją na terenie posesji oraz w trakcie spacerów, nie zauważyli albo - co bardziej prawdopodobne - nie chcieli zauważyć udręki, jakiej doświadczała.
Dramat suczki najpewniej trwał miesiącami, aż w końcu do wolontariuszy z Rybnika dotarła informacja od zaniepokojonych świadków. Osoba, która zgłosiła podejrzenie popełnienia przestępstwa, opisała w jaki sposób zwierzę jest traktowane. Niebawem lekarz weterynarii w asyście policji złożył wizytę właścicielom Marcelinki. Psa odebrano i przekazano fundacji Pet Patrol, natomiast sprawę skierowano do organów ścigania.
Zwierzę cierpiało miesiącami. "Właściciele sycili się tym widokiem"
Jak opisują wolontariusze, właściciel zrezygnował z zakładania czworonogowi tradycyjnej obroży. W zamian stosował gumę oraz trytytki, które boleśnie wrzynały się w skórę szyi psa. W wyniku założenia opaski uciskowej tchawica znalazła się na zewnątrz. Nie trudno sobie wyobrazić, ile bólu sprawiało zwierzęciu wykonywanie zwyczajnych czynności, jak chociażby oddychanie czy poruszanie się.
- Pani doktor z Gabinet Weterynaryjny lek.wet. Marta Wójcik od razu operowała małą. Pomimo takiej tragedii, cieszymy się, że mamy w okolicy kolejnego lekarza weterynarii, który poza swoją pracą, poświęca swój czas żeby pomagać bezinteresownie. Kochani, prosimy o dom tymczasowy dla Marcysi - apelują wolontariusze.
Stan zwierzęcia prezentują poniższe zdjęcia. Ostrzegamy, że należą one do bardzo drastycznych, dlatego prosimy, aby osoby wrażliwe, a tym bardziej dzieci ich nie oglądały.
Marcelince potrzebny tylko ciepły kącik i dużo miłości
Tymczasową opiekę nad Marcelinką przejęło przytulisko Wodzisławskie psy i koty, gdzie suczce przyda się chwila zasłużonego odpoczynku, a przede wszystkim troska ze strony opiekunów.
Koszty opieki weterynaryjnej, w tym operacji oraz wyżywienia suczki zobowiązali się pokryć wolontariusze z Rybnika, niemniej w zaistniałej sytuacji konieczne jest przede wszystkim nagłośnienie sprawy w mediach społecznościowych - po to, by odebrać oprawcom złudne poczucie bezkarności i udowodnić, że nie ma przyzwolenia społeczeństwa na uprzedmiotowienie zwierząt. Chociaż równie dramatycznych sytuacji jest w Polsce nadal bardzo dużo, na szczęście sądy pokazują wyrokami, które zapadają, że to powoli może kiedyś się skończy.
Źródło: Pet Patrol Rybnik