Podróże śladami zwierząt: Czy przejażdżki na wielbłądach powinny być zakazane?
Podróże w dalekie zakątki świata stają się coraz bardziej popularne wśród Polaków. Wielu z nich decyduje się na skorzystanie z lokalnych atrakcji, które nie są dostępne w innych miejscach. Jedną z najczęściej wybieranych aktywności, zwłaszcza na pustyniach Bliskiego Wschodu, jest przejażdżka na wielbłądzie. Czy to aby na pewno dobry pomysł, by z niej korzystać? Na ten temat redakcja Świata Zwierząt rozmawia z Kubą Rybickim, pilotem wycieczek, podróżnikiem, fotografem oraz współtwórcą bloga i podcastu “Dobra Podróż”.
Atrakcje turystyczne ze zwierzętami - nieszkodliwa zabawa czy świadoma krzywda?
W Egipcie, Jordanii i wielu innych krajach Bliskiego Wschodu wycieczki na pustynie, w których zawarta jest przejażdżka na wielbłądzie, to popularna forma aktywności turystycznej podczas zagranicznych wyjazdów. Niektórzy hodowcy tych zwierząt oferują swoje usługi nawet na plażach, by w ten sposób dotrzeć do szerszego grona odbiorców.
Liczne grupy podróżujących decydują się na skorzystanie z oferowanej atrakcji, chcąc przeżyć czegoś nowego, bardziej egzotycznego, a jednocześnie doświadczyć bliskiego kontaktu z dzikimi zwierzętami. Jednak warto zastanowić się przed tym, czy wielbłądy są traktowane z należytym szacunkiem, a ich budowa anatomiczna pozwala na nieustanne przejażdżki z często nieświadomym skutków turystą na grzbiecie.
Spanikowani rodzice dostrzegli węża w łóżeczku dziecka. Od razu wezwali specjalistów Tragedia pod Olsztynem. Psy zagryzły 7-letnią dziewczynkęTraktowanie wielbłądów przez poganiaczy często odbiega od norm
Nie od dziś zwierzęta traktowane jako atrakcja turystyczna budzą kontrowersje nie tylko wśród dbających o ich dobrostan miłośników. W sieci wielokrotnie publikowano materiały, na których było widać niewłaściwe zachowanie hodowców względem nich. Niektórzy nie szczędzą im przemocy, zmuszając do pracy ponad siły, a gdy już z nich opadną i stają się bezużyteczne, pozbywają się ich na targach, skąd trafiają do rzeźni.
Od jakiegoś czasu w walkę o dobrostan wielbłądów włączyła się również PETA. Dotychczas największy nacisk kładzie się na właściwe taktowanie wielbłądów w Egipcie, który do niedawna był najpopularniejszym kierunkiem wycieczek. Jednak wraz z rozwojem kolejnych krajów, z tego typu atrakcji korzysta coraz więcej podróżujących do Jordanii, Tunezji, Maroka czy Dubaju.
Ministerstwo Turystyki Egiptu już poczyniło pierwsze kroki i jeszcze w 2020 roku ogłosiło, że jazda na wielbłądach powinna zostać zakazana w pobliżu piramid w Gizie oraz terenów w okolicy stanowisk archeologicznych. Nierzadko zmęczone zwierzęta mają zastąpić pojazdy elektroniczne.
To wynika ze skali i masowości turystyki w tym rejonie. Jest tam tylu turystów, a w związku z nimi pojawia się presja — mówi autor bloga i podcastu “Dobra Podróż”, jednak zaznacza, że nie dzieje się tak wszędzie — Jako pilot prowadzę wycieczki do Jordanii, gdzie na pustyni Wadi Rum są oferowane przejażdżki na wielbłądach. Mocno zastanawiałem się, czy pozwalać turystom z nich korzystać. W tej kwestii zasięgałem informacji od Beduinów i sam patrzyłem jak wygląda traktowanie przez nich zwierząt. Uznałem, że nie widzę żadnych przeciwwskazań, by podróżnicy mogli doświadczyć tej atrakcji.
Oni tam od wieków współgrają i z tego co ja wiem, traktują wielbłądy naprawdę dobrze. Nigdy nie widziałem, aby zwierzęta były wykorzystywane ponad siły, czy dręczone — mówi nam Kuba Rybicki.
Zwiększa się świadomość turystów
Przeciw wykorzystywaniu zwierząt często buntują się również sami turyści, którzy pozostawiają w sieci komentarze i ostrzegają się nawzajem, gdy zauważą, że zwierzę jest wykorzystywane ponad siły lub krzywdzone przez poganiacza. Część z nich, zanim zdecyduje się na skorzystanie z oferowanej przejażdżki, świadomie sprawdzi, czy wielbłąd nie wygląda na przemęczonego, nie widać ran na jego ciele oraz jak traktuje go osoba, która się nim zajmuje.
Mamy w głowach takie wyobrażenie, że przejażdżka na wielbłądzie czy słoniu to doświadczenie egzotyki. Jako społeczeństwo jednak jesteśmy na takim etapie, że informacje, które posiadamy, czasem weryfikują nasze marzenia. Co za tym idzie, każdy myślący realnie człowiek jest w stanie poświęcić swoje pragnienia nad dobro zwierząt — zauważa podróżnik.
Czy przejażdżki na wielbłądach powinny zostać zakazane?
Podczas rozmowy z Kubą Rybickim zapytaliśmy go jako podróżnika oraz osobę wrażliwą na krzywdę zwierząt, o jego odczucia odnośnie atrakcji z udziałem zwierząt.
10-15 lat temu w ogóle się o tym nie mówiło. W ogóle się nie mówiło o zrównoważonej turystyce, o problemach środowiskowych się dopiero zaczynało mówić. Więc przechodzimy bardzo szybką edukację jako społeczeństwo w tym zakresie i ten temat jest “gorący”. Jak kilkanaście lat temu człowiek mógł nie być tego świadomy, tak teraz ciężko, by omijały go informacje na ten temat. W związku z tym ciężko, abyśmy jako ludzie byli aż tak beztroscy w tej kwestii — mówi nasz rozmówca.
Nie oznacza to jednak, że każdy hodowca wielbłądów krzywdzi swoje zwierzęta i zmusza je do pracy kosztem zdrowia, a czasem nawet życia. Nasz rozmówca podkreśla, że często są jedynym źródłem zysku dla ich posiadacza i krzywdzenie ich, a w konsekwencji niezdolność do pracy po prostu nie jest dla niego rentowna.
Jak wiadomo, wielbłądy od wieków są zwierzętami pracującymi. W większości krajów Bliskiego Wschodu korzystano z ich pomocy tak jak w Polsce z koni. Jednakże w przypadku tych ciągnących wozy, choćby do Morskiego Oka, wraz z rozwijającymi się możliwościami technologicznymi oraz świadomością ludzi, aktywiści domagają się z rezygnacji ich obciążania. O podobne traktowanie zwierząt zamieszkujących Bliski Wschód domagają się tamtejsi obrońcy.
Jako ludzie nie jesteśmy na etapie, by zupełnie zrezygnować z jeżdżenia na koniach czy na wielbłądach, ale za to jesteśmy na etapie, gdzie domagamy się, by traktować je po prostu z szacunkiem, po prostu dobrze — podsumowuje podróżnik w rozmowie ze Światem Zwierząt.
Zarówno w polskich górach, jak i na pustyniach zwierzęta nie powinny być wykorzystywane ponad swoje siły dla chwili przyjemności człowieka. Satysfakcja, doświadczenie “egzotyki” oraz zdjęcie następnie udostępnione w mediach społecznościowych zdecydowanie nie są tego warte.