Marcin Prokop omal nie stracił psa. Rufus został otruty, całą noc walczył o życie
Marcin Prokop wraz ze swoją żoną doświadczyli prawdziwego koszmaru. Kilka dni temu odbywały się kolejne półfinały programu “Mam Talent!”, w którym dziennikarz występuje w charakterze jurora. Po nagraniach sobotniego odcinka i wieczornym spacerze z psem Rufusem małżeństwo zauważyło, że ich pupil źle się poczuł. Ukochany pupil w ciężkim stanie trafił w ręce weterynarzy. Od tego momentu rozpoczęła się walka o życie czworonoga.
Marcin Prokop musiał walczyć o życie swojego psa. Prezenter i jego żona zdradzili szczegóły
Mimo iż majówka pozwoliła większości Polaków na odetchnięcie i oderwanie się od pracy, nauki i innych obowiązków, ostatnie dni z pewnością nie należały do relaksujących dla Marcina Prokopa i jego żony Marii. Małżeństwo stroni od wypowiadania się na temat swojego życia osobistego, chroniąc prywatność swoją oraz swoich bliskich. Tym razem postanowili jednak zrobić wyjątek i ku przestrodze dla wszystkich właścicieli czworonogów poinformowali o przykrym zajściu, jakie ich spotkało.
Prokopowie stoczyli batalię o życie i zdrowie swojego czworonożnego przyjaciela. Żaden opiekun zwierzęcia nie chciałby doświadczyć stresu, jaki właściciele Rufusa przeżyli tamtej nocy.
Pies Marcina Prokopa został otruty podczas spaceru
Cała dramatyczna sytuacja rozegrała się w sobotę 27 kwietnia na warszawskich Bielanach. Prezenter telewizyjny opowiedział, że wrócił do domu po nagraniach do programu “Mam Talent!”, aby zabrać Rufusa na zasłużony spacer. Wtedy jeszcze nie przypuszczał, że najbliższe godziny spędzi na podłodze kliniki weterynaryjnej.
Piesek był na smyczy i — jak to piesek — lubi sobie wąchać po krzaczkach, wejść tu i tam, nie musiał jakoś specjalnie penetrować trawnika w okolicy naszego domu, żeby znaleźć tam jakiś smakołyk, który próbował połknąć szybciej niż ktokolwiek zdążył zareagować - relacjonował Marcin Prokop w “Dzień dobry TVN”.
W pewnym momencie dziennikarz zauważył, że w pyszczku Rufusa znajduje się foliowe opakowanie z mięsem. Mężczyzna niezwłocznie zareagował i wyszarpnął podejrzaną torebkę. Wydawało mu się, że w ten sposób uniemożliwił pupilowi zjedzenie podejrzanie wyglądającej zawartości.
Szybka rekcja Marcina Prokopa nie wystarczyła. Mimo że pies po chwili zwrócił mięso, które zjadł podczas spaceru, z każdą chwilą stan jego zdrowia zaczął się pogarszać. Dodatkowo Rufus zaczął zachowywać się bardzo dziwnie, co dodatkowo zaniepokoiło opiekunów.
Pojawiły się neurologiczne objawy przypominające padaczkę, ofiarę egzorcyzmów, zaczął mieć oczopląs, stracił władzę w łapach, zaczął drżeć i spazmować w sposób, w jaki nigdy nie widzieliśmy — opowiadał prezenter.
Weterynarze odratowali psa w ostatniej chwili
Marcin Prokop zwrócił się o pomoc do lekarza weterynarii w ostatniej chwili. Rufus po zatruciu spowodowanym przez znaleziony podczas spaceru pokarm ledwo uszedł z życiem . Jego pan całą noc spędził z nim, leżąc na podłodze w gabinecie, aby czworonóg czuł się możliwie jak najbezpieczniej.
Dzięki szybkiej wizycie w przychodni na warszawskim Bemowie udało się go uratować, ale lekarze mówili, że gdybyśmy zwlekali z wizytą, gdyby to było godzinę później, to prawdopodobnie pies by nie przeżył. Pies się wił, pies się wyprężał, a miał podłączone dwie kroplówki, więc żeby nie wyrwał sobie wenflonów, musiałem go trzymać - informuje Prokop.
Prezenter dodał, że to nie był jedyny taki przypadek. Przeglądając fora sąsiedzkie, natrafił na sporą ilość podobnych prób otrucia zwierząt . W jego ocenie ktoś zrobił to specjalnie, aby zaszkodzić zwierzętom.
Wydaje nam się, że było specjalnie podrzucone przez jakiegoś zwyrodnialca, żeby zaszkodzić lokalnym zwierzętom. (...) Nie wiem, kim są ci ludzie, ale mam nadzieję, że karma ich dopadnie - dodaje dziennikarz.
Na szczęście historia Rufusa i jego bliskich miała dobre zakończenie. Kolejnego dnia rano Marcin Prokop wraz z poszkodowanym pupilem opuścili klinikę weterynaryjną, a pies wraca do sił. Niech to wydarzenie będzie dla nas wszystkich przestrogą — bądźmy czujni i nie spuszczajmy naszych czworonogów z oka.