Zrezygnowali z adopcji psa w ostatniej chwili. Wszystko przez jeden mankament
Niektóre szczenięta od momentu pojawienia się na świcie spotyka wiele cierpienia. Nie wszystkie mają tyle szczęścia, by dorastać z matką i kochającymi opiekunami. W podobnej sytuacji znalazła się psie rodzeństwo. Gdy wydawało się, że los uśmiechnął się do suni i trafi pod opiekę chętnych ludzi, ci w ostatniej chwili zmienili zdanie. Ich tłumaczenie było niedorzeczne.
Psie rodzeństwo szukało domu
Yin i Yang to dwa urocze pieski. Czworonożne rodzeństwo ma ponad dwa miesiące i szuka nowego domu. Najprawdopodobniej będą ważyć około 7 kilogramów tak jak ich mama. Nie da się jednak ukryć, że maluchy to uosobienie słodkości. Piesek ma dwie czarna plamki na białym pyszczku, natomiast sunia jedną, co tylko dodaje im uroku.
Gdy w sieci pojawiła się informacja o tym, że szukają domów, pewna rodzina szybko wyraziła zainteresowanie adopcją. Wszystko wskazywało na to, że sunia ma więcej szczęścia od swojego braciszka i niebawem wyląduje u kochających opiekunów. Niestety, tak się nie stało.
Gdy wszystko miało się ułożyć, zrezygnowali z adopcji
W poście zamieszczonym na Facebooku znajdował się opis piesków, ratownicy zaznaczali, aby dobrze się z nim zapoznać przed podjęciem decyzji. Niestety wszystko wskazuje na to, że nie każdy wziął sobie ich wytyczne do serca. Gdy wydawało się, że sfinalizowania adopcji suni zostało tak niewiele, zainteresowana początkowo nią rodzina zmieniła zdanie.
Z takim absurdem się jeszcze nie spotkaliśmy. Tym bardziej, że od początku w poście informowaliśmy o tym fakcie - czytamy we wpisie.
Swoją decyzję tłumaczyli tym, że ze względu na to, że pies nie ma ogona, nie będzie umiał okazywać swoich emocji. Jednak żaden miłośnik czworonogów nie powinien mieć najmniejszych wątpliwości, że zwierzęta te potrafią cieszyć się na wiele więcej sposobów, niż tylko merdanie ogonem.
Los w końcu uśmiechnął się do suni
Rozczarowania niedoszłymi opiekunami suni nie kryli ani jej opiekunowie, ani internauci. Na szczęście niedługo później poinformowali, że znaleźli się inni chętni na zapewnienie jej wszystkiego najlepszego, na co bez wątpienia zasługuje.
Wszyscy mocno trzymają kciuki, że ona oraz jej psi braciszek teraz poznają, co to prawdziwe szczęście u boku człowieka i nie raz pokażą opiekunom, jak bardzo są wdzięczni za opiekę. Nawet w inny sposób niż merdanie ogonkiem.