W zaspie znalazł go narciarz. Na miejsce dotarli ratownicy, myśleli, że już za późno. Wtem stał się cud
Narciarz podczas zjazdu z trasy, natknął się na potrzebującą istotę. Wycieńczona, leżała skulona pod drzewem, usiłując schronić się przed chłodem. Zbliżała się noc i nadciągała zamieć śnieżna. Mężczyzna nie był w stanie sam pomóc cierpiącemu stworzeniu. Dlatego postanowił zaalarmować profesjonalne służby. Dwie wolontariuszki, pomimo niesprzyjającej pogody i późnej pory, natychmiast zabrały się do akcji ratunkowej.
Na śnieżnym pustkowiu znalazł cierpiące zwierzę
Pewien narciarz korzystający z sezonu w górach Sierra Nevada, podczas ostatniego tego dnia zjazdu, natknął się na trasie na stworzenie, które potrzebowało pomocy. Pod jednym z drzew, w śnieżnej zaspie leżał przerażony i zziębnięty pies . Zwierzę starało się uchronić przed zimnym wiatrem, ale niewiele było w stanie zrobić.
Mężczyzna był przekonany, że czworonóg nie przetrwa nocy w tym miejscu. Co gorsze, zbliżał się zachód słońca i wszystko wskazywało na to, że niebawem rozszaleje się burza śnieżna. Pies był duży, przez co narciarz nie był w stanie samodzielnie mu pomóc. Dlatego postanowił poprosić o pomoc profesjonalistów posiadających odpowiedni sprzęt.
Myślały, że na pomoc jest już za późno. Pies nie ruszał się
Zaniepokojony narciarz niezwłocznie skontaktował się z lokalnymi organizacjami zajmującymi się pomocą dla bezdomnych zwierząt. Na jego apel zareagowały aktywistki z Tahoe Paws oraz TLC Furry Friends, Allen i Elsa. Obie kobiety nie zważając na niesprzyjające warunki atmosferyczne, zabrały ze sobą sprzęt ratowniczy i udały się w miejsce wskazane przez narciarza.
Kiedy dotarły do drzewa, pod którym leżał pies, myślały, że się spóźniły. Przez kilka chwil czworonóg leżał skulony i nie ruszał się. Dopiero kiedy podeszły bliżej zwierzak delikatnie podniósł głowę i otworzył oczy. Był wyziębiony, ale wciąż żywy, tylko to się liczyło. Aktywistki położyły wycieńczonego psa na sankach, po czym zaczęły z mozołem wracać do miasta. Nie spodziewały się tego, że to dopiero początek ogromnych emocji związanych z historią psiaka znalezionego na lodowatym pustkowiu.
Pies był zachipowany. Jego właściciele szukali go od dawna
Lekarz weterynarii, który udzielił uratowanemu psu profesjonalnej pomocy, odkrył, że zwierzak ma wszczepiony mikroczip . Dzięki temu aktywiści byli w stanie skontaktować się z jego właścicielem. Okazało się, że czworonóg był poszukiwany od kilku miesięcy.
Zaginął w sierpniu. Jego właściciele stracili go z oczu w czasie wakacji. Wyniknęło to z ogromnego zamieszania spowodowanego pożarami w Kalifornii. W tym czasie mnóstwo ludzi straciło swoich bliskich. Russa, bo tak nazywa się uratowany czworonóg, uciekł ze strachu. Jego rodzina szukała go w wielu miejscach, również w licznych schroniskach dla bezdomnych zwierząt. Z czasem zaczęli wierzyć w to, że ich pupil stał się jedną z ofiar katastrofy przyrodniczej. Nie spodziewali się, że dane im będzie jeszcze go zobaczyć. Russa musiał zmierzyć się z dwoma żywiołami, aby móc w końcu wrócić do domu.
Źródło: facebook.com/tahoepawstribe, wamiz.de