W województwie zachodniopomorskim dokonano smutnego odkrycia. Nie żyje rysica Cleo - dobrze zapowiadająca się matka, która brała udział w projekcie „Powrót rysia do północno-zachodniej Polski”. Co gorsza, to śmierć kolejnego osobnika tego gatunku w krótkim odstępie czasu. We wrześniu jedno z jej młodych zostało zastrzelone przez kłusownika. Kto z premedytacją niweczy efekty starań leśników w odbudowę ich populacji?Rysie to przedstawiciele rodziny kotowatych, które możemy spotkać także w Polsce. Choć zaobserwowanie go w naturalnym środowisku zdecydowanie nie należy do najłatwiejszych rzeczy, bowiem wiedzie bardzo dyskretne życie w zakątkach lasów, to nielicznym udaje się przyłapać drapieżniki podczas spacerów. Na dzień dzisiejszy szacuje się, że nasze tereny zamieszkuje około 200 osobników. Niestety nawet tak skromna populacja stanowi łakomy kąsek dla kłusowników, którzy skutecznie przyczyniają się do jej zmniejszenia.We wrześniu informowaliśmy, że w województwie zachodniopomorskim jeden z kłusowników przyczynił się do śmierci młodego rysia. Zwierzę pochodziło z miotu rysicy Cleo II, która jak się okazuje, dwa miesiące później podzieliła jego los.
Podczas podróży samochodem nierzadko można natknąć się na dziko żyjące stworzenia. Przekonał się o tym Sam Griffiths, który podróżował autem ze swoją dziewczyną, gdy nagle zobaczył, że coś rusza się w krzakach. Na szczęście od razu włączył nagrywanie, ponieważ dzięki temu udało mu się udokumentować rzadki widok. Dziełem przypadku natknął się na rodzinę rysi.Jak mogliśmy się już wielokrotnie przekonać, podróże to doskonała okazja do zaobserwowania niecodziennych widoków. Uważne przyglądanie się środowisku naturalnemu może nas naprawdę bez końca zaskakiwać. Jadąc drogą leśną, może się okazać, że niektóre ciekawe zachowania zwierząt po prostu nam umknęły, chociaż działy się tuż pod naszymi nosami.
Ruda kotka o imieniu Honey pomogła wychować wiele kociąt. Jej opiekuńczy charakter sprawił, że porzucone malce mogły czuć się kochane, co przyczyniło się do ich poprawnego rozwoju. Nie da się ukryć, że najnowszy wychowanek kociej mamy zastępczej jest całkiem inny niż reszta.Zdarza się, że jedyną szansą na przeżycie młodego zwierzęcia, jest powierzenie go pod opiekę matki zastępczej. Bywa nawet, że samica przygarnie pod swoje skrzydła malca należącego do innego gatunku. Wszystko zależy od predyspozycji, które eksperci nazywają instynktem opiekuńczym. W przypadku zwierząt zawsze należy liczyć się z ryzykiem odrzucenia potomstwa przez matkę.
Rysica o imieniu Kiki, którą wypuszczono na wolność w ramach programu „Powrót rysia do północno-zachodniej Polski", została śmiertelnie potrącona przez samochód. "Musimy wszyscy jeździć jeszcze uważniej, także ze względu na rysie" - przypomina dr Paweł Owsianny, dyrektor Nadnoteckiego Instytutu UAM w Pile.Ryś to największy przedstawiciel rodziny kotowatych w Europie, zamieszkujący najdziksze zakątki Polski. Mimo, iż ryś jako gatunek nie jest zagrożony w skali świata, to jego populacja w naszym kraju doświadcza lokalnych, ale bardzo istotnych zagrożeń. Jednym z nich jest wzrastająca liczba przypadków kolizji drogowych z udziałem zwierząt dzikich.
W ubiegłym tygodniu członkowie Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego dokonali smutnego odkrycia. Jeden z trzech urodzonych na wolności młodych rysiów został zastrzelony. Sprawę bada policja.Ryś to największy przedstawiciel rodziny kotowatych w Europie, zamieszkujący najdziksze zakątki Polski. Ten kot prowadzi wyjątkowo dyskretne życie i tylko nielicznie szczęśliwcy mieli okazję podziwiać go na wolności. Ryś jako gatunek nie jest zagrożony w skali świata, natomiast jego populacja w Polsce doświadcza lokalnych, ale bardzo istotnych zagrożeń. Zwierzęta te występują jedynie na obszarze ok. 12 % polskich lasów. Dzisiaj można mówić o około 200 sztukach. Niestety, na Pomorzu Zachodnim grasuje kłusownik, który przyłożył rękę do ich definitywnego unicestwienia.
Andrzej Bejger, leśnik z Nadleśnictwa Złocieniec i pasjonat fotografii dzikiej przyrody opublikował zdjęcie przedstawiające rodzinę rysiów z lasów Pojezierza Drawskiego. Potomstwo rysicy nazywanej Azjatka zauważalnie podrosło od lata, lecz w dalszym ciągu rozczula i wywołuje zachwyt. Złocieniecki leśnik może pochwalić się nie tylko umiejętnością robienia dobrych zdjęć, ale także niesamowitym fartem. Pan Andrzej Bejger po raz kolejny wpadł na rysicę Azjatkę oraz trójkę jej potomstwa. Z natury nieufne zwierzęta pozwoliły mu się sfotografować, co jest prawdziwą rzadkością.
Pracownicy Nadleśnictwa Kwidzyn pochwalili się nie lada odkryciem. W tamtejszych lasach zaobserwowano niezwykle rzadkie stworzenie objęte ścisłą ochroną gatunkową. Jak wskazują zapiski leśników, ostatni taki okaz był widziany w 1977 i 1974 roku.
Pewien myśliwy mocno się zdziwił, kiedy przybył do lasu na łowy. Chociaż zdawałoby się, że w pobliżu nie ma żywej duszy, w myśliwskiej ambonie zaczaił się ryś. Drapieżnik bacznie obserwował okolicę, puszczając nawoływania człowieka mimo uszu. Ambona myśliwska to obiekt w kształcie wieżyczki, służący do polowań na czatach na zwierzynę wychodzącą z lasu. W teorii ma stanowić bezpieczną przystań dla łowcy, chroniącą przed dzikimi stworzeniami. A w rzeczywistości? Okazuje się, że korzystają z niej także mieszkańcy łona natury.