Skrawek podwórka i łańcuch były całym jego światem. Polały się łzy, gdy ratownicy ujrzeli jego szyję
Kolejny przypadek bestialskiego traktowania zwierząt wyszedł na jaw. Wolontariusze z Ekostraży interweniowali w niewielkiej miejscowości, położonej w województwie śląskim. Zaledwie roczny pies żył tam w budzie na łańcuchu. Uprząż boleśnie wrastała mu w szyję. Podczas gdy rana gniła, rozwijały się w niej larwy much. Właściciel czworonoga stwierdził, że nie zauważył żadnych oznak świadczących o złym stanie zdrowia zwierzęcia.
Roczny pies wiódł do tej pory życie pełne cierpienia i poniżenia
W Polsce wciąż regularnie słyszy się o przypadkach bestialskiego znęcania się nad zwierzętami . Okazuje się, że na cierpienie z ludzkiej ręki narażone są zarówno czworonogi bezdomne, jak i właścicielskie.
Tym razem do makabrycznych wydarzeń doszło pod Wołowem , we wsi Białawy Wielkie. Aktywiści z Ekostraży zastali tam zaledwie rocznego psa, który żył w budzie, na krótkim łańcuchu . To przypadek w którym nie ma mowy o przypadkowym niedopatrzeniu.
Zwierzę miało na szyi ogromną ranę, w której rozwijały się larwy much . Dotychczasowy właściciel zwierzęcia musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że jego czworonóg cierpi.
Pies był w tragicznym stanie
Aktywiści na miejscu zastali klasyczny widok: pies na łańcuchu, rozpadająca się buda i resztki w brudnej misce. Czworonóg mógł liczyć co najwyżej na rozgotowane liście kapusty czy wątpliwej świeżości sałatkę jarzynową. Bardzo możliwe, że nigdy nie zjadł pełnowartościowego posiłku.
Przedstawiciele Ekostraży zrelacjonowali widok, który zastali w następujący sposób:
Pies jest totalnie zapchlony - kark ma rozdrapany, zaropiały, czerwony od krwi. Kiedy do niego podeszliśmy, latały nad nim roje much - ze względu na rozkładającą się ranę na szyi.
Właściciel stwierdził, że nie zauważył problemów zdrowotnych psa
Oprawca zwierzęcia stwierdził, że nie zauważył pogarszającego się stanu zdrowia czworonoga, ponieważ zaglądał do niego tylko nocami. Dotychczasowy właściciel zaniedbanego psa szybko stracił cierpliwość i wyrzucił aktywistów ze swojej posesji.
Na szczęście, razem z psem. Specjaliści, którzy mieli bezpośredni kontakt z odebranym czworonogiem przyznali:
Piesek jest przestraszony, nie czuje czułości do ludzi. Wiódł do tej pory pełne cierpienia, poniżające życie.
Aktualnie zwierzę jest pod opieką profesjonalistów. Niestety, już wiadomo, że proces leczenia będzie bardzo długi i kosztowny. Osoby, chętne wspomóc powrót zwierzęcia do zdrowia, mogą tego dokonać poprzez oficjalną zbiórkę TUTAJ.
Źródło: gazetawroclawska.pl