Policjantka sprawdzała kierowcę, gdy zjawił się kot. Nie wierzyła, jak łatwo wpadła w pułapkę
Ostrożność to podstawa bezpieczeństwa na drodze, któremu może zagrozić jedna z głównych przyczyn kolizji — pośpiech. Policjantka ruchu drogowego przeprowadzała regularną kontrolę prędkości poruszających się pojazdów. W najmniej oczekiwanym momencie wpadła w pułapkę zastawioną… przez rudego kota. Mruczek doskonale wiedział, jak wykorzystać słaby punkt stróżniczki prawa.
Policjantka przeprowadzała kontrolę prędkości. Od tyłu zaszedł ją rudy kot
Jedną z najskuteczniejszych broni, jaką dysponuje policja w walce z piratami drogowymi, są stacjonarne i przenośne fotoradary, które w połączeniu z kaskadową kontrolą prędkości ma na celu poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym i zwrócenie uwagi na niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą lekceważenie przepisów prawa. Funkcjonariuszka policji Elyse Helkenn z patrolu drogowego w Południowej Dakocie postanowiła podzielić się z internautami zapisem z kamery samochodowej, na którym uchwycono zatrzymanie kierowcy do kontroli. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w kadrze znikąd pojawił się strudzony wędrowca o płomiennorudym futerku.
Policjantka wyjaśnia, że kazała zatrzymać się kierowcy na poboczu, po czym nachyliła się nad oknem pojazdu, by poprosić o dokumenty i wyjaśnić powód kontroli. Nieuwagę kobiety wykorzystał kot. Nie wydając nawet najmniejszego szelestu, zakradł się do niej od tyłu i przypuścił zaskakująco przyjemny atak na funkcjonariuszkę.
Poczułam, jak coś ociera się o moją nogę - coś, czego nie chciałbyś poczuć, gdy jesteś na odludziu. Patrzę w dół, a tam rudy kot - wspominała Helkenn w rozmowie z NewsCenter1.
Kot zaskoczył funkcjonariuszkę policji. Wcale nie należał do kierowcy pojazdu
Zwierzak bynajmniej nie miał zamiaru nadzorować kontroli pojazdu. Na opublikowanym w sieci nagraniu możemy zauważyć, że kot z nieukrywaną śmiałością ocierał się o nogi nieznajomej kobiety, żądając czułości. Na pewno nie należy on do nieśmiałych mruczków, o których względy trzeba się postarać. Sprawiał wrażenie zdecydowanego i pewnego siebie, jak gdyby robił to nie pierwszy raz.
Mimo iż Helkenn była początkowo bardzo zdezorientowana zaistniałą sytuacją i dopiero po kilku sekundach podniosła zwierzę, by utulić je w ramionach. Założyła, że zwierzak wymknął się z pojazdu w trakcie kontroli, dlatego zamierzała zwrócić go w ręce właściciela, jednak kierowca stanowczo zaprzeczył, by kot należał do niego. W tym samym czasie mruczek wspiął się na ramiona policjantki i z taką żarliwością pocierał pyszczkiem o twarz kobiety, że o mały włos nie strącił jej kapelusza.
Funkcjonariuszka policji nie zamierzała rezygnować z poszukiwań właściciela kota . Zaniosła swojego nowego futrzastego przyjaciela do radiowozu i ruszyła do pobliskiej miejscowości, aby rozpytać mieszkańców, czy ktoś nie szuka rudego kocura. Żaden z rozmówców nie kojarzył przyjacielskiego mruczka, dlatego Helkenn nie pozostało nic innego jak wizyta w Humane Society of the Black Hills, schronisku dla bezdomnych zwierząt. Tam Tibsy, jak nazwano kocurka, miał czekać na odbiór przez swojego opiekuna.
Ryzyko się opłaciło. Kocurek został adoptowany
Nie minęło dużo czasu, nim stało się jasne, że nikt nie czekał w domu na Tibsy'ego. Bezpański mruczek nie był stworzony do życia w schroniskowym boksie i pilnie potrzebował kochającej rodziny, którą mógłby obdarzyć bezgranicznymi pokładami miłości. Pracownicy postanowili więc rozpocząć procedurę adopcyjną, która zaledwie kilka dni później zakończyła się sukcesem.
Ryzyko się opłaciło, gdyż Tibsy został adoptowany. Teraz, zamiast włóczyć się po bezdrożach, będzie ocierał się o nogi osoby gotowej przychylić mu nieba.