Mroczna tajemnica sprzed lat wychodzi na jaw, gdy weterynarz skanuje chip psa. Skończyło się w sądzie
Maja jest dużym psem, który został adoptowany. Po kilku latach spędzonych w rodzinie zastępczej przez zupełny przypadek na jaw wyszło, że historia czworonoga jest dużo bardziej skomplikowana, niż wszystkim się wydawało. Rozpętał się konflikt, który trwał latami i zakończył się w sądzie.
Weterynarz odkrył tajemnicę adoptowanego psa
Maja jest wyjątkowo piękną i przyjazną suczką. Nic dziwnego, że nie spędziła w schronisku dla zwierząt zbyt wiele czasu. Szybko znalazła się rodzina, która podjęła decyzję o jej adopcji.
Tym sposobem suczka wylądowała w nowym domu i żyła wśród ludzi, których z czasem pokochała, tak, jak oni ją. Jednak niedawno ich wspólna sielanka została przerwana przez niespodziewaną wiadomość.
Opiekunowie Mai udali się z nią na rutynową kontrolę do gabinetu weterynaryjnego . W jej trakcie lekarz odkrył coś, czego nikt się nie spodziewał . Szczególnie po tylu spędzonych latach.
Rodzina adopcyjna walczyła o pupila
Okazało się, że suczka ma wszczepiony czip . Nie było łatwo go znaleźć, ponieważ albo był źle wszczepiony, albo z biegiem czasu przesunął się pod skórą. Jednak po jego odczytaniu nie było wątpliwości, jaki tak naprawdę był los Mai.
Dane w bazie przypisane do jej numeru świadczyły o tym, że Maja została kilka lat temu skradziona i od tego czasu jest poszukiwana przez pierwotnych właścicieli.
Opiekunowie adopcyjni suczki byli w szoku. Zarzekali się, że przygarnęli ją zgodnie z prawem. Podobno przestrzegali wszystkich odgórnie narzuconych procedur. Nie zamierzali oddawać swojego ukochanego pupila komukolwiek. Odnalezienie chipa nic w tym kontekście nie zmieniło.
Sąd stanął po jednej ze stron
Kiedy pierwotni właściciele Mai dowiedzieli się o tym, że została ona adoptowana przez inną rodzinę, zaczęli domagać się jej natychmiastowego zwrotu. Tak narodził się konflikt, który trwał kilka lat.
Żadna ze stron nie chciała odpuścić. Maja zarówno dla jej pierwszych właścicieli jak i rodziny adopcyjnej była bezcenna. Nie było mowy o kompromisie. Dlatego sprawa trafiła do sądu.
Po wielu miesiącach walk i kilku rozprawach zapadł wyrok. Sąd uznał, że prawo do opieki nad Mają, mają jej pierwotni właściciele. Tym sposobem suczka, która została skradziona osiem lat wcześniej, ostatecznie wróciła do swojego domu cała i zdrowa.
Źródło: wamiz.com