Kot wraca do domu ze świeżą raną. To, co odkryto na jego brzuchu, czyni sprawę jeszcze bardziej tajemniczą
Pewnego dnia mieszkaniec Austrii zorientował się, że po powrocie do domu kot wyglądał inaczej. Na jego ciele znalazł gołą skórę w miejscu, gdzie jeszcze przed wyjściem miał futerko. Nie myśląc o tym zbyt wiele, uznał, że to egzema. Kiedy następnego ranka spojrzał na skórę z bliska, zorientował się, że patrzy na świeżą ranę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była zszyta szwami, a kot zniknął jedynie na chwilę w przydomowym ogródku.
Mężczyzna wypuścił kota na noc. Zwierzę wróciło z podejrzaną łysinką
Martin Kobau jest właścicielem dwóch domowych kotów o uroczych imionach: Meine i Deine (niem. Mój i Twój) . Większość dnia spędzają w domu, jednak są wypuszczane na podwórko.
– Nasze koty mają duży ogród, to ich terytorium, po którym wędrują – tłumaczy Martin.
Kiedy chciał wpuścić Meine po nocnych podwórkowych łowach, przeżył szok . Na brzuchu zwierzęcia widniała łysa łata.
– Myśleliśmy, że to egzema, drugi kot już to miał.
Okazało się, że w nocy kot został wykradziony z ogródka i... wysterylizowany
Rano, kiedy miał szansę przyjrzeć się kotu w świetle dziennym, dokonał szokującego odkrycia. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. W miejscu, gdzie wcześniejszej nocy pojawiła się łysina, widniała… blizna pooperacyjna. Okazało się, że kot został wykastrowany .
– Kto by zrobił coś takiego i kazał wykastrować obcego kota? – nie może nadziwić się Martin.
Chociaż nie ma pretensji wobec osoby, która to zrobiła, zastanawia się, jak do tego doszło . Meine i Deine to koty domowe. Ktoś musiał więc włamać się na jego posesję i wziąć zwierzęta do weterynarza. Ta perspektywa wydawała się szalona.
Sprawca sam zapłacił za sterylizację? Właściciel kotów nie ma wątpliwości
Karyntia w Austrii , gdzie mieszka Martin, oferuje program darmowej sterylizacji bezdomnych kotów . Żeby jednak z niego skorzystać, należy udowodnić, że zwierzę nie ma domu. Martin nie rozumie, jak ktoś miałby tego dokonać. Zgaduje więc, że sprawca dziwacznego porwania zapłacił za sterylizację z własnej kieszeni. Chociaż kosztowało go to ok. 150 euro, musiał uznać, że to warto to zrobić.
– Zawsze znajdą się miłośnicy zwierząt, którzy przywożą koty do kastracji – tłumaczy weterynarz. – Lekarz rejestruje dane domniemanego właściciela zwierzęcia. Nie może jednak sprawdzić, czy zwierzę rzeczywiście jest właścicielem.
Mężczyzna tłumaczy, że chociaż Martin uważa koty za domowe, wypuszczanie ich na podwórko nieco tę definicję nagina. Sam uznaje, że zakwalifikowałby jego mruczki jako koty wychodzące , przez co kwalifikują się zgodnie z lokalnym prawem do przymusowej sterylizacji. Działanie zatroskanego miłośnika zwierząt, który wykradł Meine i Deine z ogródka byłoby w tym przypadku uzasadnione, ale nadal szokujące.
Źródła: wamiz.de, kleinezeitung.at