Był przeznaczony na rzeź, zamiast tam trafił na czerwony dywan w Cannes. Felicity ma być przykładem
Historia Felicity, psa, który cudem uniknęła rzeźni, wstrząsnęła internautami. Znaleziony na chińskim rynku psiego mięsa samoyed zadebiutował na czerwonym dywanie w Cannes. Widok pociesznego czworonoga w czerwonej, błyszczącej sukni ma nam przypominać o okrutnych warunkach, w jakich te zwierzęta są przetrzymane w Azji.
Dla nas najlepszy przyjaciel, a dla kogoś innego największy przysmak. Los psów w niektórych krajach wschodniej Azji zasmuca. Takich zwierząt jak Felicity są dziesiątki. Zabija się je w bestialski sposób dla mięsa, które uznawane jest za afrodyzjak czy smakołyk.
Zamiast na festiwalu psiego mięsa, skończyła na festiwalu w Cannes
Felicity miał trafić do uboju , jednak uratowali go wolontariusze fundacji “No To Dog Meat”. Psa, który znajdował się w opłakanym stanie, przygarnęła Julia de Cadenet, założycielka akcji. To ona towarzyszyła Felicity na czerwonym dywanie.
– Kiedy ją wyleczyliśmy i uratowaliśmy, była w strasznym stanie – powiedziała nowa właścicielka dziennikarzom. – Ale z czasem dzięki ogromie miłości jej osobowość rozkwitła.
Na czerwonym dywanie Felicity zaprezentowała czerwoną kreację zaprojektowaną przez Michelle Parker, wolontariuszkę “No To Dog Meat”. Priorytetem był nie wygląd, a wygoda . Błyszcząca tiulowa peleryna z satynowymi wstawkami zawieszona była na upstrzonej cyrkoniami obroży. Całość dopełniała klasyczna, czerwona smycz i uśmiech Felicity .
Niewiele brakowało, a pies skończyłby nie na festiwalu w Cannes, a na festiwalu psiego mięsa w Yulin . Odbywa się on rokrocznie 21 czerwca w tym sześciomilionowym chińskim mieście i trwa 10 dni. Przygotowania zaczynają się już w połowie maja.
Podczas 10 dni zabija się 50 tys. psów. Tak wygląda chiński festiwal psiego mięsa
Chociaż można pomyśleć, że to jakaś odwieczna chińska tradycja, festiwal w Yulin nie ma głębokich kulturalnych korzeni. I chociaż Zachód może tak postrzegać Chińczyków, większość z nich nie jest amatorami psiego mięsa. Chciał to zmienić sam przemysł, który lobbował za stworzeniem festiwalu. Po raz pierwszy odbył się w 2009 r. Mimo nazwy nie jest to szczególnie hucznie obchodzone wydarzenie.
Od połowy maja można zauważyć, że zainteresowanie psim mięsem wzrasta. Wychodząc na ulicę, można natknąć się na hycli, a po ulicach jeżdżą samochody wypełnione psami. Nie jadą one jednak do schroniska. Mają zapewnić amatorom psiego mięsa podaż zwierząt.
Ofiarą padają psy znalezione na ulicy. Niektóre z nich mogą mieć rodzinę, która czeka na ich powrót. Z tego powodu nastroje bywają różne także wśród mieszkańców . Co roku w związku z festiwalem odbywają się protesty , zarówno w samych Chinach, jak i pod konsulatami w innych miejscach.
Nie mogą liczyć na humanitarne traktowanie. Obdzierają je ze skóry żywcem
To, jak traktowane są zjadane psy to istny horror . Spanikowane zwierzęta przeraźliwie piszczą, wyczuwając zagrożenie. Maltretuje się je i poddaje torturom. Płaczą i skomlą, gdy obdziera się je ze skóry. Wiele z nich gotowanych jest żywcem.
Przedmiotem kontrowersji bywa nie tylko sam fakt, że w Chinach zezwala się na spożywanie zwierząt, które traktujemy jak członków rodziny . Niektórzy zwracają uwagę na to, że w innych kulturach wysokim statusem mogą poszczycić się np. krowy, z których jedzeniem przeciętny Europejczyk nie ma problemu. Dlaczego więc członkowie kultury odmiennej od naszej muszą respektować zachodnie normy, a my możemy pójść na burgera bez protestów Indusów ? Czy mamy prawo żądać od innych, by przestrzegali naszego kodeksu moralnego?
Faktem jest, że psy na takich targach przetrzymywane są w okropnych warunkach. Traktowanie zwierząt w taki sposób jest nie tylko wątpliwe etycznie, ale stanowi też ryzyko epidemiologiczne . Jeśli chcemy w przyszłości uniknąć chorób zakaźnych, takie targi powinny zostać zakazane, a hodowla mięsa ściśle uregulowana .
Źródło: Facebook, vanityfair.it, repubblica.it, lastampa.it, zielona.interia.pl