Wymyśliła bajeczkę o znalezionym psie, by się go pozbyć. Jeden szczegół zdemaskował ohydne kłamstwo
W internecie nikt nie jest anonimowy. Za każdym z nas ciągnie się cyfrowy ślad, który kiedyś może okazać się dla nas zgubą. Tak właśnie było w przypadku pewnej Gdańszczanki, która na facebookowej grupie opublikowała ogłoszenie o rzekomo znalezionej suni szukającej domu. Niewinny post okazał się niestety perfidnym kłamstwem.
Znaleziono sunię przywiązaną do drzewa w Trójmieście. Internautka zamieściła wzruszające ogłoszenie
Na jednej z trójmiejskich grup związanej z zaginionymi i odnalezionymi zwierzętami , pojawił się pozornie normalny post. Kobieta opisywała znalezioną przez siebie w Gdańsku sunię.
– Łagodna wobec dzieci, zadbana, młoda – takimi przymiotnikami określiła psa.
Miała znaleźć ją przywiązaną do drzewa w gdańskiej dzielnicy Jasień. Natychmiast posypały się współczujące komentarze, a post został udostępniony kilkaset razy.
Sunia poszukiwała domu. "Niestety z nami nie może zostać ze względu na alergie dzieci"
Istotą wstawienia postu na grupę było znalezienie nowego domu dla psa . Kobieta tłumaczyła, że nie może przygarnąć suni przez uporczywe alergie jej dzieci . Powód wydawał się zrozumiały.
– Szukamy domku dla gwiazdy – można przeczytać w ogłoszeniu.
Kobieta wstawiła post z własnego profilu. Za brak anonimowości miała wkrótce słono zapłacić. Okazało się, że chwytający za serce wpis nie zamydlił oczu członkom facebookowej grupy. Pogrzebali nieco w profilu kobiety i okazało się, że ogłoszenie było manipulacją i ohydnym kłamstwem .
Ogłoszenie wyglądało jak jedno z wielu. Nie spodziewała się, że internauci ją zdemaskują
Niedługo po zamieszczeniu wpisu jedna z administratorek wstawiła w komentarzu dowody, jakoby “znaleziony” pies miał należeć do autorki posta. Za dowód posłużyło zdjęcie z innej grupy, na którym kobieta pozuje z siedmiomiesięczną sunią, do bólu przypominającą “przywiązanego do drzewa” pupila. Poszukiwała wtedy towarzysza spacerów dla nowego pieska.
Internauci nie mieli wątpliwości. Post o znalezionej suni był mistyfikacją. Kobieta próbowała pozbyć się własnego psa, publikując chwytającą za serce historię. W komentarzach wylało się na nią wiadro pomyj, aż w końcu przestała odpowiadać.
- Jaki tupet trzeba mieć, żeby zrobić coś takiego — pisali oburzeni internauci.
Niedługo potem post zniknął, ale na szczęście dowody pozostały . Nie wiadomo, czy historia o alergiach była prawdziwa i to ona sprawiła, że kobieta próbowała pozbyć się suni. Na pewno zapamięta do końca życia, że w Internecie nic nie znika, a anonimowość jest tylko pozorna .
Źródło: wiadomosci.gazeta.pl