Spacerując leśnym szlakiem, turysta usłyszał ciche kwilenie. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego
Jonathan Evison postanowił spożytkować wolny czas, wybierając się na wędrówkę u podnóży Gór Olimpijskich położonych w amerykańskim stanie Waszyngton. Nie spodziewał się jednak, że znane ze swoich spektakularnych krajobrazów masywy przyćmi puchate czarne zwierzę, które wymagało ratunku. Osamotniony maluch chował się w błocie i płakał za swoją mamą.
Najpopularniejsza interpretacja teorii ewolucji Karola Darwina głosi, że przetrwają tylko najsilniejsi, jednak w rzeczywistości przewagę ma ten gatunek, który potrafi się zmieniać i współpracować z innymi. Jonathan Evison, autor książek, które trafiły na listę bestsellerów New York Timesa, odmienił los dzikiego zwierzęcia, które spotkał na swojej drodze.
Turysta znajduje małego niedźwiedzia. Siedział samotnie i nawoływał mamę
W niedzielę 23 kwietnia, podczas górskiej wędrówki, uszu mężczyzny dobiegły odgłosy przypominające płacz. Tuż przed nim w błocie u podstawy drzewa przesiadywał kilkumiesięczny niedźwiedź czarny.
Niedźwiedź czarny (Ursus americanus), nazywany także niedźwiedziem amerykańskim lub baribalem, to najbardziej rozpowszechniony gatunek niedźwiedzia w Ameryce Północnej. Chociaż Evisonowi często zdarza się spacerować po tamtej okolicy i niejednokrotnie natknął się na dzikie zwierzęta, nigdy wcześniej nie spotkał samotnego niedźwiedzia w tak młodym wieku.
Podejrzewając, że niedźwiadek czeka w ukryciu na powrót swojej mamy, mężczyzna ruszył w dalszą drogę. Miał nadzieję, że rodzina drapieżników prędko się odnajdzie, a z misiem wszystko będzie w porządku. Tak się jednak nie stało.
Niedźwiadek zostało uwięziony pod powaloną gałęzią drzewa
Następnego ranka Evison ponownie wyszedł na spacer i skierował kroki w miejsce, gdzie ostatnio dostrzegł niedźwiadka. Z radością zauważył, iż po maluchu nie ma ani śladu, dlatego optymistycznie założył, że niedźwiedzica wróciła po swoje potomstwo. Niestety, zaledwie kilka metrów dalej znów usłyszał rozpaczliwe kwilenie dobiegające z pobliżu szlaku. To ten sam niedźwiadek próbował zwrócić na siebie uwagę, gdyż utknął pod powaloną gałęzią.
Dzika przyroda rządzi się swoimi prawami, które od początku zostały tak skonstruowane, że nie da się uniknąć cierpienia. Chociaż turysta wiedział, że nie powinien się wtrącać, ponieważ matka malucha prawdopodobnie była w pobliżu, miał dziwne przeczucie, że tym razem musi zainterweniować.
Turysta ostrożnie usunął gałąź, a wreszcie wolny niedźwiadek odruchowo zaczął podążać za swoim wybawcą. Mężczyzna usiłował zwiększyć dystans pomiędzy nim a dzikim stworzeniem, ale maluch pozostawał nieugięty. Evison musiał uważać, by przypadkiem się o niego nie potknąć.
Niedźwiadek przywiązał się do nieznajomego mężczyzny. Krocząc wydeptaną ścieżką, niemal deptał mu po piętach i nie miał zamiaru wracać z powrotem w głąb lasu.
"Misiowi" zapewniono bezpieczeństwo w ośrodku rehabilitacyjnym dla dzikich zwierząt
Evison skontaktował się z ekspertami z Washington Department of Fish and Wildlife, którzy z kolei przekierowali go do West Sound Wildlife Shelter. Mały niedźwiadek został oddany pod opiekę lekarzy weterynarii i w gabinecie został zbadany pod kątem potencjalnych obrażeń, a następnie został przeniesiony do ośrodka rehabilitacyjnego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami PAWS w Lynnwood.
“Miś” spędzi najbliższy rok w towarzystwie innych niedźwiedzi czarnych, które tak, jak on, zostały porzucone bądź osierocone przez swoje matki. Nie musi zatem martwić się, że znów zostanie sam. Po tym czasie eksperci podejmą działania polegające na przywrócenie go do naturalnego środowiska.
Źródło: The Dodo