Pożar pochłonął życie jego pana. Pies myślał, że już wszystko stracone, wtem nadjechał radiowóz
Strażacy w asyście policji interweniowali przy pożarze, jaki wybuchł w powiecie świeckim. Zwęglone ciało mężczyzny znaleziono w spalonym baraku. Choć żywioł pochłonął życie jednej osoby, zgłoszenie pozwoliło uratować istotę pozostającą na terenie gospodarstwa. Policjant nie wrócił ze służby sam. Z rozpadającej się budy uratowano wyziębionego i wychudzonego czworonoga.
Strażacy znaleźli zwęglone ciało w spalonym baraku. Na terenie posesji znajdował się ktoś jeszcze
Historia, która połączyła losy dwóch nieznajomych, miała swój początek w Bratwinie (woj. kujawsko-pomorskie) w ostatnich dniach listopada. Tamże niedaleko wiaduktu autostradowego rozpętał się pożar. Do znajdującego się na uboczu baraku zadysponowano strażaków, jednak po dotarciu na miejsce cały budynek był już objęty ogniem. W tragicznym w skutkach pożarze śmierć poniosła jedna osoba.
W trakcie przeszukiwania pełnego śmieci baraku natknięto się na zwęglone ciało. Z ustaleń służb wynika, że w budynku mieszkał mężczyzna, który odmawiał przyjęcia wsparcia z ośrodka pomocy społecznej. Nie był on jednak jedynym mieszkańcem tejże posesji. Po zakończonych czynnościach policjant z Wydziału Kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Świeciu zauważył, że w pobliżu baraku znajduje się prowizoryczna buda, choć z bezpiecznym i ciepłym schronieniem przed warunkami pogodowymi miała niewiele wspólnego. Lichy materiał, z jakiego była wykonana, z pewnością nie zapewniał wystarczającej ochrony przed porywistym i mroźnym wiatrem.
Do budy przymocowano łańcuch, a na samym jego końcu znajdował się zziębnięty i wychudzony piesek o czarnym futerku. Pozostający na terenie gospodarstwa zwierzak miał spolegliwe usposobienie, spojrzenie przepełnione łagodnością i chęć do psot. Takie połączenie z marszu podbiło serce policjanta.
Gdy ten ściągnął rękawiczkę, aby go pogłaskać, pies od razu ją pochwycił i niespecjalnie chciał mu oddać z powrotem - relacjonuje kom. Joanna Tarkowska, oficer prasowa Komendy Powiatowej w Świeciu.
Policjant wrócił ze służby z nowym przyjacielem. Teodor zamienił budę na wygodny tapczan
Dalsze losy psa były niepewne, bowiem zwyczajowo w takich sytuacjach pozbawiony właściciela pies czy kot trafia do schroniska dla zwierząt. Na takie traktowanie nie było zgody ze strony policjanta, któremu zupełnie inna myśl zaświtała w głowie. Po wykonaniu szybkiego telefonu zadecydował, że przynajmniej do czasu podjęcia decyzji przez bliskich tragicznie zmarłego mężczyzny, pies miał pozostać pod opieką jego najbliższych. Taka ot, asekuracja i odsuwanie w czasie nieuniknionego.
Choć tamtego dnia ani policjant, ani wracający z nim do domu pies jeszcze nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo potrzebują siebie nawzajem, dzisiaj żadne z nich nie wyobraża sobie życia bez tego drugiego. Łatwo się domyślić, że na deklaracjach się skończyło i po kilku dniach nikt z rodziny nie miał zamiaru żegnać się z czworonożnym ulubieńcem. Z racji śmierci jego właściciela, nikt nie wiedział, jak zwierzę miało na imię, dlatego wraz z przeprowadzką zyskało ono nie tylko kochających przyjaciół, ale i przydomek Teodor, w skrócie Teo.
W trakcie wizyty u lekarza weterynarii wiek zwierzęcia oszacowano na około 6 lat. Czworonoga poddano obowiązkowym szczepieniom oraz odrobaczaniu. Jego nowi opiekunowie nie muszą się martwić o stan zdrowia pupila, gdyż Teodor jest w całkiem dobrej kondycji, jednak w najbliższym czasie będą go musieli nieco podtuczyć. Na szczęście na brak apetytu nie narzeka, a oprócz zwyczajowej psiej karmy urozmaicenie w jego diecie stanowią suszone szprotki.
Pies bardzo szybko zaadoptował się do nowych warunków. Z wielką przyjemnością zamienił budę i łańcuch, na salon z kominkiem i wygodny tapczan. Od dzieci funkcjonariusza dostał zabawkę - maskotkę jeża, z którym się prawie nie rozstaje - dodaje Tarkowska.
Zwierzak stał się pupilem policjanta. Podziela z nowym panem pasję do biegania
Czasy, kiedy całym światem Teodora był krótki łańcuch i rozpadająca się budowla, która tylko z nazwy przypominała budę, odeszły w niepamięć. Dziś piesek wyprowadzany jest na długie spacery i zdarza się, że towarzyszy swojemu opiekunowi podczas joggingu.
Ostatecznie wyjaśniła się też kwestia praw opieki nad psem należącym do denata. Bliscy zmarłego mężczyzny pisemnie oświadczyli, iż nie są w stanie sprawować nad nim opieki, co było jednoznaczne z oficjalną adopcją Teodora przez funkcjonariusza policji i jego rodzinę. Odtąd może spełniać marzenia o relaksujących wieczorach przy ciepłym kominku z ulubioną zabawką.
Źródło: extraswiecie.pl, KKP w Świeciu