Niedźwiedzie grasują po wsiach, wójt po raz 5. wystąpił o odstrzał. Tu turyści muszą szczególnie uważać
Bieszczady to jedna z największych ostoi niedźwiedzia brunatnego w Polsce i choć perspektywa spotkania z dzikim zwierzęciem wydaje się wielu niezmiernie kusząca, nie jest czymś, o czym marzy większość z nas. Z uwagi na niekorzystne warunki atmosferyczne, a w konsekwencji niewystarczającą ilość pokarmu w lesie, drapieżniki naprzykrzają się mieszkańcom gminy Solina. Ponownie dochodzi do groźnych sytuacji, kiedy zwierzęta zbliżają się do ludzkich siedzib. Jedna z nich miała miejsce w minionym tygodniu, kiedy turyści smażący kiełbaski na ognisku musieli ratować się ucieczką.
Nieproszony gość naprzykrza się mieszkańcom gminy Solina
Niedźwiedzie podchodzące pod budynki zamieszkałe przez ludzi to coraz poważniejszy problem w pewnych rejonach Polski. Z nawracającym utrapieniem w postaci dzikich rezydentów okolicznych lasów zmagają się mieszkańcy Podkarpacia, a dokładniej gminy Solina, gdzie od kilku miesięcy niedźwiedzie zakradają na posesje w poszukiwaniu pożywienia, niszczą pasieki z pszczołami, a nawet włamują do niezabezpieczonych kompostników, kurników i zagród z królikami.
Dotychczasowe działania w postaci płoszenia drapieżników nie przynoszą oczekiwanych skutków, gdyż te oportunistyczne stworzenia doskonale zdają sobie sprawę, że hodowane przez człowieka zwierzęta stanowią łatwą i smaczną zdobycz. Na niekorzyść drapieżników wpływa też tegoroczny nieurodzaj - brakuje nasion i owoców, w wyniku czego wygłodniałym niedźwiedziom pozostaje żywić się owadami i trawą, a w najlepszym wypadku padliną. Nie mogą one jednak równać się z resztkami pozostawionymi przez człowieka, co skłania je ku systematycznym wyprawom w okolice domostw.
W samym tylko 2023 roku niedźwiedzie wyrządziły szkody już 54 razy. Mieszkańcy gminy odczuwają skutki obecności niedźwiedzi, które wkraczają na ich posesje i niszczą mienie, o czym opowiedziała m.in. pani Urszula w rozmowie z portalem “Nowiny24”. Jej rodzina, jak wiele innych w tamtym rejonie, żyje w strachu i nie radzi zapuszczać się na podwórko po zmroku. Tak zrelacjonowała niedawny “napad na kurnik” w wykonaniu niedźwiedzia:
- Gdyby nie mąż to wszystkie kury by wyniósł. Na szczęście męża obudził hałas. Sześć razy wracał, aż wreszcie mąż zatarasował ciągnikiem wejście do obory. Trwało to przez całą noc i trzy kolejne. Kupiliśmy więc elektryczny pastuch i niedźwiedź już nie może włamać się do obory. Strach jednak jest.
Fala upałów doskwiera także zwierzętom w lasach. Niedźwiedź na oczach turystów znalazł sposób na ochłodęNiedźwiedź wykrada kury i kiełbaski z ogniska. Powołano grupę interwencyjną
Do niebezpiecznych sytuacji ma dochodzić w okolicach pięciu miejscowości gminy Solina: Terki, Bukowca, Górzanki, Rybnego i Bereżnicy Wyżnej, choć podobne incydenty miały miejsce także w Wołowyjach. Tamże niedźwiedzia przyciągnęła smakowicie pachnąca żywność w postaci kiełbasek z ogniska. Na widok zwabionego zapachem zwierzęcia turyści zostawili jedzenie i rzucili się w nogi, czym zagwarantowali sobie bezpieczne wyjście z opresji.
Na wymienionym wyżej obszarze zaobserwowano od 12 do 14 niedźwiedzi, w tym 3 samice z młodymi. Wiele z nich to recydywiści. Dlatego z troski o bezpieczeństwo mieszkańców w gminie podjęto już odpowiednie środki, które mają chronić społeczność przed dzikimi zwierzętami. Na mocy umowy podpisanej między gminą Solina a Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Rzeszowie - dzięki dofinansowaniu 124 tysięcy złotych - w Bieszczadach powołano specjalną grupę interwencyjną - Fundację "Bieszczadziki", która ma za zadanie płoszyć lub odławiać niebezpieczne osobniki.
Uczestnicy akcji działający na zasadzie wolontariatu są wyposażeni w broń krótką alarmowo-hukową. Na terenie gminy porozstawiano fotopułapki, a także stosowane jest znakowanie osobników poprzez zakładanie im obroży telemetrycznej, co ułatwia monitorowanie stworzeń zapuszczających się w głąb wsi. Zwierzęta stwarzające zagrożenie dla mieszkańców i turystów należy odławiać pod ścisłym nadzorem lekarza weterynarii, lecz na niewiele się to zdaje. Po wywiezieniu ich 2-3 kilometry od miejsca zdarzenia niebawem wracają w znajome rewiry.
Nie wszyscy boją się niedźwiedzi. Skutki mogą być tragiczne
W ocenie Adama Piątkowskiego, wójta gminy Solina, działania prewencyjne to tylko gra na czas. Sytuacja w dalszym ciągu pozostaje niebezpieczna, niemniej zwierzęta te znajdują się pod ścisłą ochroną gatunkową. Dlatego, po czterech odmowach, Piątkowski po raz piąty wystąpił do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska o zgodę na odstrzał niedźwiedzi.
- Potrzebne są pilne zmiany w prawie, ponieważ niebawem może dojść do przykrych incydentów. I mówię tutaj zarówno o potencjalnych atakach na człowieka, jak i o samosądach, które mogą mieć miejsce. Mieszkańcy są sfrustrowani i tracą cierpliwość - powiedział wójt gminy Solina.
Dzięki rozwojowi mediów społecznościowych osoby zainteresowane rodzimą florą i fauną mają możliwość oglądania filmów czy zdjęć prezentujących świat bieszczadzkich zwierząt bez konieczności opuszczania przytulnego domowego zacisza. Niekiedy jednak wystarczy wybrać się na urlop na południe Polski, by przekonać się na własnej skórze, że to, co przez ekran smartfona czy monitora komputera wydaje się niegroźne, w zetknięciu twarzą w twarz stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Właśnie dlatego powinniśmy być wyczuleni na apele leśników i nie kusić losu. Osoby, które bagatelizują zagrożenie związane z dzikimi zwierzętami, wystawiają się na ogromne ryzyko, co często kończy się tragicznymi wypadkami. Jeśli tylko możemy, powinniśmy unikać podejrzanych lub zagrożonych rejonów, przed którymi ostrzegają inni i w żadnym wypadku nie ryzykować własnym zdrowiem i życiem dla zdjęcia z dzikim zwierzęciem.
Źródło: zielona.interia.pl, nowiny24.pl