Niedźwiedź biega po wsi. Mieszkańcy żyją w strachu, gmina nie reaguje
Mieszkańcy Podkarpacia nie kryją strachu w związku z pojawieniem się dzikiego zwierzęcia w pobliżu Soliny. Już od dłuższego czasu w pobliżu ludzkich siedzib biega niedźwiedź. Drapieżnik niemal codziennie odwiedza posesje, gdzie atakuje kury i króliki, a mieszkańcy obawiają się o bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich. Pomimo iż zwierzę może stanowić zagrożenie, żadna deklaracja pomocy ze strony gmin nie padła.
Niedźwiedź terroryzuje mieszkańców Bieszczad. Jeden z lokalnych portali internetowych skontaktował się z mieszkanką wsi, w której regularnie pojawia się drapieżnik. Z jej relacji wynika, że zwierzę czuje się na tyle pewnie, że pojawia się tam także w biały dzień. Wszystko wskazuje na to, że jest bardzo głodny.
Niedźwiedź grasuje na Podkarpaciu
- Nie mieszkamy w lesie, a boję się z dziećmi wyjść na podwórko - mówi Justyna Domańska mieszkanka Wołkowyi, której posesję odwiedza regularnie niedźwiedź.
Ze słów kobiety wynika również, że drapieżnik ewidentnie szukał pożywienia, ponieważ wszedł na podwórko i pozabijał króliki. To samo starał się zrobić z kurami, jednak wdarcie się do kurnika okazało się dla niego za trudne.
Choć te straszne wydarzenia miały miejsce pod nieobecność domowników i na szczęście żadnemu człowiekowi nie stała się krzywda, pani Justyna jest przerażona faktem, że dzikie zwierzę nie czuje strachu przed wtargnięciem na podwórko czy do wnętrza zabudowań . Zaznacza również, że jej posesja nie jest otoczona lasem, ani nie znajduje się na obrzeżach wsi.
- Nie wiem, co robić. Jestem sama z dwójką małych dzieci, bo mąż pracuje za granicą. Boimy się wyjść z domu - wyznaje kobieta cytowana przez Nowiny24.pl.
To nie jedna posesja, na którą wtargnął niedźwiedź
Z podobnymi sytuacjami spotykają się także inni mieszkańcy gminy Solina. Jednak w ich przypadku dziki mieszkaniec lasu nie miał się czym pożywić, ponieważ nie hodują oni żadnych zwierząt, w związku z czym zrezygnowany opuścił ich teren i udał się w poszukiwaniu jedzenia gdzie indziej.
- Mąż był na podwórku, do drzwi domu miał około pięciu metrów. W pewnym momencie usłyszałam, jak głośno mówi: "Co ty tu robisz?! Poszedł!". Na naszym podwórku, w odległości około 15 metrów od domu, był niedźwiedź - powiada inna mieszkanka Soliny w rozmowie z “Gazetą Wyborczą”.
Okoliczni mieszkańcy nie kryją zmartwienia i boją się o własne bezpieczeństwo. Choć niedźwiedzie nie mają w naturze bezpodstawnie atakować ludzi, wciąż pozostają dzikimi zwierzętami, które mogą zachowywać się w nieprzewidywalny sposób. Powinny zatem zamieszkiwać lasy, a niekoniecznie spacerować po zamieszkałych parcelach. Obecność drapieżnika w regionie turystycznym zdaje się jednak nie przeszkadzać przedstawicielom gmin.
Gmina nie reaguje na apele zaniepokojonych mieszkańców
Zmartwieni częstymi odwiedzinami niedźwiedzia mieszkańcy zwrócili się z prośbą o odpowiednią reakcję do gminy. Jednakże władze pozostają bezradne, ponieważ prawo nie precyzuje, kto miałby zająć się nieproszonym, dzikim gościem. Ze względu na to, że gatunek jest chroniony, uważają, że to sprawa dla skarbu państwa, a więc RDOŚ.
- RDOŚ zajmuje się wypłatą odszkodowań, a kwestia zapewnienia bezpieczeństwa to zadanie gminy. Nie mamy mocy, by tworzyć grupę operacyjną, czy zmieniać prawo - mówi Łukasz Lis, rzecznik RDOŚ w Rzeszowie.
Pojawiają się spekulacje, że być może to niedźwiedzica, która dała o sobie znać w tej samej okolicy już rok temu. Wcześniej napędzała strachu w Bukowcu, Wołkowyjach, Górzance, Terce i Woli Matiaszowej. Wówczas specjalnie stworzona grupa skutecznie odstraszyła ją w humanitarny sposób od posesji.
- Nie można zaprzeczyć, ani potwierdzić, że jest to ten sam osobnik - dodaje Lis.
W tym tygodniu podczas spotkania z przedstawicielami gmin w siedzibie RDOŚ w Rzeszowie nie zapadła żadna konkretna deklaracja z żadnej ze stron.
źródło: o2.pl; podroze.gazeta.pl; nowiny24.pl