Nastolatek z żalem oddaje psa do schroniska. Powód wstrząsnął pracownikami. Jak mogli go wypuścić?
Do schroniska dla bezdomnych zwierząt zgłosił się niepełnoletni chłopak w towarzystwie kundelka, którego planował oddać. Dyrektorka oraz pracownicy placówki nie przestawali płakać, gdy nastolatek zdradził im swoją historię. Dzięki pomocy ze strony nieznajomych życie doświadczonego przez los 17-latka znów może wrócić na właściwe tory.
17-latek chciał oddać psa do schroniska. Sam potrzebował pomocy
Rezygnacja z opieki nad czworonożnym przyjacielem nie jest łatwą decyzją i niekiedy uzależniona jest od trudnej sytuacji życiowej właściciela. Przekonała się o tym Kris Robinson, tymczasowa dyrektorka schroniska dla zwierząt hrabstwa Senatobia-Tate w stanie Mississippi. Pewnego razu kobieta zajmowała się bieżącymi sprawami w biurze, kiedy zauważyła osobę przechadzającą się podwórzem placówki. Tuż za nią kroczył średniej wielkości szczeniak. Chłopaka zaproszono do środka i spytano o powód odwiedzin. Wówczas ze łzami w oczach wyjawił, że rodzina wyrzuciła go z domu i nie jest w stanie dłużej podołać opiece nad zwierzęciem.
Zastanawiam się, czy moglibyście zabrać mojego psa - spytał nieśmiało, po czym schylił głowę i mówił dalej. - Nie mam gdzie się podziać. Mieszkam teraz pod mostem i po prostu nie stać mnie na to, żeby się nią opiekować… Kiedy wychodzę i próbuję znaleźć pracę, mam nadzieję, że ona zostanie na miejscu, ale prostu się o nią martwię - wyznał zaledwie 17-letni chłopak.
Bezdomny nastolatek ledwo wiązał koniec z końcem. Pragnął dla swojego psa lepszego życia
Opowieść bezdomnego nastolatka nieomal złamała kobiecie serce. Dyrektorka placówki od razu zauważyła, że około 4-miesięczny mieszaniec rottweilera i owczarka niemieckiego imieniem Jada jest zadbany, względnie ułożony, a przede wszystkim bardzo mocno przywiązany do swojego opiekuna . Chociaż w schronisku brakowało miejsca dla kolejnych podopiecznych, Robinson przyjęła suczkę. Jej właściciel nie był przecież złym człowiekiem, a zarazem nie miał wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodził.
Chociaż w głębi serca chłopak wcale nie chciał oddawać Jady, zdawał sobie sprawę, że to jedyna szansa na zapewnienie suczce szczęśliwego życia. Nastolatek zostawił w schronisku torbę z karmą dla psów, a kiedy odchodził, Robinson widziała, jak rękawem ociera łzy. Po tym, jak 17-latek zniknął z zasięgu wzroku suczki, Jada wspięła się na jedno z krzeseł i wyjrzała tęsknie przez okno. Robinson miała świadomość, że nikt nie jest w stanie zająć miejsca chłopaka w sercu suni. Udostępniła więc post na Facebooku, w którym opowiedziała ich przejmującą historię.
Niemal natychmiast do schroniska dla bezdomnych zwierząt zaczęły spływać wiadomości od osób, które oferowały pomoc bezdomnemu młodemu mężczyźnie i jego psu. Część z nich wyraziła chęć adopcji Jady, podczas gdy inni prosili, by nie rozdzielać czworonoga ze swoim opiekunem.
Ludzie nie zostawili chłopaka bez pomocy. Nastolatek i jego pies odnaleźli miejsce, gdzie mogą żyć razem
Mimo iż jednostki specjalizujące się w opiece nad bezpańskimi bądź porzuconymi zwierzętami dobrze radzą sobie ze znajdowaniem rodzin dla swoich podopiecznych, to rzadko zdarza się, aby musiały szukać domu dla człowieka. Tym razem postanowiono zaangażować w sprawę władze i wspólnymi siłami wspomóc 17-latka w kryzysie bezdomności. Na podstawie danych z oświadczenia o zrzeczeniu się praw opieki nad psem udało się wyśledzić chłopaka, a następnie załatwić dla niego nocleg.
Niebawem z pracownikami schroniska skontaktowała się rodzina, która zgodziła się przyjąć zarówno nastolatka, jak i wcześniej należącego do niego psa pod własny dach. Mało tego, wolontariusze powitali nieznajomego chłopaka z otwartymi ramionami, traktując go jak własnego syna.
Wsparcie lokalnej społeczności przerosło oczekiwania pracowników schroniska. Dzięki pieniądzom zebranym przez Pierwszy Zjednoczony Kościół Metodystyczny niepełnoletni chłopak i jego czworonożny przyjaciel nie muszą przejmować się tym, co przyniesie jutro. 17-latkowi zapewniono podstawową opiekę medyczną, w tym umówienie pierwszej w życiu wizyty u dentysty, a także wyżywienie i środki do kontynuowania edukacji. Kilka dni później zaproszono chłopaka do placówki na ponowne spotkanie z Jadą, podczas którego trudno było mu powstrzymać łzy wzruszenia.
Podbiegła i skoczyła na niego. Miał szeroki uśmiech na twarzy - powiedziała pracowniczka schroniska.
Ta inspirująca historia jest przypomnieniem, że nie wszystkie decyzje o rozstaniu z ukochanym zwierzakiem są podyktowane egoizmem i wygodnictwem. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, powstrzymajmy się od osądów i podajmy pomocną dłoń. Być może jednym bezinteresownym gestem uchronimy psa przed życiem w schronisku, ale również sprawimy, że dzieci i nastolatkowie w trudnej sytuacji życiowej nie będą zmuszeni tułać się po ulicach.
Źródło: The Dodo