Najpierw Niemcy, teraz nadciągają do Polski. Czym grozi inwazja szopa pracza?
Niemcy dostrzegają coraz więcej oznak na to, że szopy pracze kolonizują tereny Polski. Gatunek ten został sprowadzony do Europy jako zwierzę futerkowe, a jego dynamiczna ekspansja zagraża rodzimym ekosystemom, co może mieć katastrofalne skutki. Zachodni sąsiedzi radzą, aby problem zdusić w zarodku i zalecają użycie broni.
Okazuje się, że już wkrótce możemy mieć problem ze zwierzęcymi przybyszami z dalekich krain. Niemieccy przyrodnicy nie mają wątpliwości, iż silnie inwazyjny gatunek coraz częściej pojawia się po polskiej stronie Odry. Wiedzeni własnym doświadczeniem zalecają jego eksterminację. Czy likwidacja “intruzów” jest konieczna?
Niemcy przestrzegają Polaków. Szopy pracze coraz częściej widywane po polskiej stronie
Na oczach ma czarną maskę bandyty, cechuje go zręczność, lubuje się w grzebaniu w śmietnikach, doskonale pływa, a przy tym daje się łatwo oswoić - mowa o znanych każdemu dziecku w Stanach Zjednoczonych szopie praczu. Ten średniej wielkości ssak należący do rodziny szopowatych występuje naturalnie w Ameryce Północnej, lecz w latach 30. minionego wieku został indoktrynowany w Niemczech i Rosji. W Polsce natomiast pojawił się w 1990 roku.
Chociaż dotychczas obecność szopa pracza na naszym terenie była incydentalna, gdyż zwierzęta te głównie pojawiały się na polskich ziemiach, wykorzystując sieć rzeczną i pojezierza, niemieccy naukowcy od lat alarmują o nadchodzącej inwazji. Świadczy o tym m.in. wypowiedź Konrada Wypychowskiego, dyrektor Parku Narodowego Ujście Warty, opublikowana na łamach “Gazety Wyborczej”:
- Jak się pierwszy raz spotkałem z doktorem Georgiem Moskwą z Brandenburgii, w 1997 roku, przed wielką powodzią, zdradziłem, że mamy u siebie w rezerwacie dwa pierwsze szopy pracze. Przestrzegł: jak już macie, przed wami wielki kłopot. I to proroctwo się niestety spełnia.
Na terenie parku na granicy polsko-niemieckiej w szczycie osiedla się nawet 200 tys. ptaków, dlatego niemieccy leśnicy oraz przyrodnicy ostrzegają, że ten słodko wyglądający ssak to gatunek inwazyjny, który może spowodować ogromne szkody w przyrodzie. Komunikat skierowany do Polaków jest prosty: cel to wybicie szkodników do zera. Jeśli szop nie zostanie zlikwidowany, z polskiego krajobrazu mogą zniknąć rodzime gatunki zwierząt.
Szop wzbudza serdeczne uczucia, ale tylko szkodzi
Chociaż ze względu na uroczy wygląd pyszczka i puszyste futerko można mu wiele wybaczyć, rozprzestrzenianie się szopa pracza po Europie ma bezpośredni, negatywny wpływ na rodzime ekosystemy, o czym przekonuje m.in. doktor nauk biologicznych i fotograf przyrody Łukasz Bożycki . Wędrówkom w nieznane regiony Europy sprzyja ocieplenie klimatu, objawiające się suszami oraz obniżeniem poziomu wód w rzekach, dzięki czemu szopom łatwiej pokonać drogę na drugą stronę Odry.
Naukowiec zaznacza, iż obecność inwazyjnego gatunku w Polsce stwarza zagrożenie dla innych gatunków zwierząt, szczególnie ptaków. Szopy niszczą całe kolonie kaczek oraz wypierają drapieżniki konkurujące z nimi o pożywienie - kuny, lisy czy borsuki.
- Ptaki, które zakładają gniazda ma ziemi mają problem z szopem praczem. On jest drapieżnikiem, dobrze wyszukuje takie gniazda, zjada pisklęta. Do tego jest świetnym pływakiem, może nawet 10 godzin spędzić w wodzie - wymienia ekspert w rozmowie z “Polskim Radiem”.
Ponadto pochodzące z Ameryki Północnej szopy pracze zagrażają zdrowiu ludzi i zwierząt, bowiem są one nosicielami patogenów wywołujących groźne choroby - wściekliznę, nosówkę, świerzb, zapalanie mózgu, toksoplazmozę, histoplazmozę, leptospirozę. Jest również nosicielem wielu pasożytów, między innymi glisty. Z tych względów Niemcy wybijają dziesiątki tysięcy szopów praczy.
Azyli wciąż mało, a szopy mnożą się w oczach
Mimo iż zwierzęta są stale wyłapywane, przesiedlane oraz uśmiercane w możliwie humanitarny sposób, czyli poprzez usypianie, na ich miejsce szybko pojawiają się nowe osobniki. Jak wyjaśnia cytowany przez “Interię” prof. Tadeusz Mizera z poznańskiego Uniwersytetu Przyrodniczego, ich liczebność będzie rosła, bo niewiele im przeszkadza w mnożeniu się. Podbojowi kontynentu sprzyjają optymalne warunki siedliskowe i klimatyczne oraz wysoka reprodukcja. Z kolei szopy nie mają w Polsce naturalnych wrogów, nie licząc wilków.
Dodatkowo Ustawa z dnia 11 sierpnia 2021 r. o gatunkach obcych dotycząca inwazyjnych gatunków zwierząt nie pozostawia szerokiego pola do interpretacji - istnieją tylko dwie możliwości związane z postępowaniem z szopami. Zwierzęta można zabić, gdyż okres polowania na szopy przypada na cały rok, albo umieścić w azylu.
Jedna z czterech legalnie działających w Polsce placówek prowadzona jest przez lekarza weterynarii Grzegorza Dziwaka, założyciela fundacji Szopowisko. Azyl zlokalizowany w województwie dolnośląskim gwarantuje wszystkim egzotycznym stworzeniom dożywotnie schronienie , gdyż z troski o rodzime środowisko, a także przywiązanie do człowieka czy stopień niepełnosprawności, nie mogą one wrócić na wolność. Nie ulega jednak wątpliwości, iż w Polsce powinno powstać więcej sanktuarium, których pracownikom przyświeca ten sam cel.
Źródło: Gazeta Wyborcza, Polskie Radio