Lód pękał pod ciężarem przerażonego cielaka. Kowboj rzucił się na ratunek, w ruch poszło lasso
Każdego roku w sezonie zimowym dochodzi do wypadków związanych z kruchym lodem na zbiornikach wodnych. Niestety wpadnięcie do mającej zaledwie kilka stopni Celsjusza wody dość często kończy się tragicznie. Cielę wybiegło na zamarzniętą sadzawkę i nie było w stanie samodzielnie zejść z tafli zbiornika. Z pomocą ruszył mu kowboj. Mężczyzna uzbrojony w lasso udowodnił, że niepotrzebna mu peleryna, by zostać bohaterem.
Cielę wybiegło na środek zamarzniętego stawu. Lód zaczął już pękać
Najpierw pęka lód, potem serca. Rokrocznie służby prowadzą akcje uświadamiające o zagrożeniu związanym z wychodzeniem na zamarznięte akweny wodne, jednak nie do wszystkich przemawiają słowa czy nawet drastyczne zdjęcia z akcji ratunkowych. Ofiarami utonięć w częściowo zamarzniętych zbiornikach nierzadko są wędkarze, dzieci i młodzież, osoby pod wpływem alkoholu, przechodnie skracający sobie drogę, a także opiekunowie psów, których pupile ruszyły w pościg za wodnym ptactwem. Głębokość zbiornika nie ma tu żadnego znaczenia, bowiem po wpadnięciu pod wodę odzież staje się ciężka, a ciało przeżywa szok termiczny. Nieszczęśnik nie ma zatem większych szans na samodzielne wydostanie się na brzeg.
Oczywiście nieszczęśliwe wypadki wciąż się zdarzają i nie zawsze wynikają ze skrajnego braku wyobraźni czy nieodpowiedzialności. Przekonał się o tym właściciel lokalnej farmy w miejscowości Paragould w stanie Arkansas. Pewnego popołudnia mężczyzna zorientował się, że jedno z cieląt oddaliło się od gospodarstwa i zawędrowało na pobliski staw. Młode zwierzę było wyraźnie przestraszone, a lód zaczął pękać pod jego ciężarem.
Akcja ratunkowa jak z Dzikiego Zachodu. Kowboj ruszył na ratunek cielęciu
Zwierzę nie było w stanie utrzymać równowagi na zamarzniętej tafli stawu, na której powierzchni w każdej chwili mogła pojawić się wyrwa. Niebezpieczna sytuacja wymagała podjęcia akcji ratunkowej. Właściciel gospodarstwa nie chciał jednak wzywać strażaków. O ratunek dla młodej krowy zwrócił się do… miejscowego kowboja.
Jak dowiadujemy się z odcinka “Paragould Podcast” dedykowanego jego skromnej osobie, Max Bishop to najprawdopodobniej najtwardszy człowiek, jaki kiedykolwiek chodził ulicami niewielkiej mieściny w stanie Arkansas. Pracował jako saper, jest niepokonany zawodnikiem w walkach MMA, trenuje muły i nie tylko. W wolnym czasie uwielbia nosić kowbojski kapelusz i nigdy nie rozstaje się z długą liną, zaplecioną w lasso. Kiedy więc cielak znalazł się w niebezpieczeństwie, właściciel farmy nie miał wątpliwości, że o pomoc należy poprosić właśnie jego.
Mieszkający po sąsiedzku kowboj pojawił się nad brzegiem zamarzniętego zbiornika i przy pomocy liny udało mu się zarzucić pętlę na jedną z nóg zwierzęcia, a następnie przyciągnąć go w swoją stronę. To zdecydowanie bezpieczniejsza metoda niż wchodzenie na lód bądź czołganie się po tafli stawu. Grubość pokrywy lodowej na zbiorniku nigdy nie jest taka sama na całej jego wielkości, dlatego należy rzucić tonącemu dużą gałąź, deskę, sznur, ostatecznie swój szalik i trzymaj jeden jego koniec.
Prawdziwy bohater nie nosi peleryny, lecz kowbojski kapelusz
Cielę miało wiele szczęścia, że pomoc przybyła na czas. Dzięki szybkiej reakcji mężczyzny zwierzę bezpiecznie dotarło na brzeg jeziora. Cielakowi nic się nie stało i niebawem mógł wrócić do reszty stada. To jednak cenna lekcja dla jego właściciela, by ponownie sprawdził zabezpieczenia posesji i nigdy więcej nie spuszczał swoich zwierzęcych podopiecznych z oczu, a zarazem przypomnienie, że grunt to sąsiedzka komitywa.
Trzeba pomagać sąsiadom, jeśli jest okazja - skwitował kowboj.
Źródło: Western Mass Media