"Koszmar bólu, cierpienia i upodlenia". Psy odebrano z zatrważających warunków. Ratownicy musieli tam wrócić
Aktywiści z Fundacji dla Szczeniąt Judyta przeprowadzili interwencję w jednym z podhalańskich gospodarstw. Na miejscu zastali stado zaniedbanych psów. Zwierzęta były brudne, nieleczone i karmione rozmoczonym chlebem. Ani właściciel zwierząt, ani lokalne władze nie widziały w tej sytuacji nic złego. Pomimo tego, że zaledwie dwa lata temu, w tym samym miejscu przeprowadzono interwencję, w wyniku której odebrano właścicielowi większość zwierząt.
Na Podhalu cierpiało stado psów. Właściciel wykorzystywał je jako atrakcję turystyczną
Aktywiści z Fundacji dla szczeniąt Judyta zostali poinformowani o tym, że w jednym z gospodarstw znajdujących się na Podhalu, żyje stado zaniedbanych psów. Zaalarmowani ratownicy zwierząt niezwłocznie udali się pod wskazany adres. To, co zastali na miejscu, przerosło ich najśmielsze obawy. Tak opisali to, co zobaczyli:
“Gospodarstwo, a w nim gehenna skrajnie zaniedbanych zwierząt. Pokrywająca je kilkunastocentymetrowa skorupa błota, brudu i odchodów, kryjąca rany i odparzenia. W wiadrach namoczony chleb, bo karma to trucizna, a mięso nie jest dla psów.”
Już na pierwszy rzut oka widać było, że niektóre czworonogi wymagają natychmiastowego leczenia . Ich właściciel zapewniał, że nie ma takiej potrzeby, a jedyne czego potrzebują zwierzęta, to wizyta u fryzjera.
Co więcej, aktywiści otrzymali informacje o większej ilości zwierząt przebywających w gospodarstwie. Zgłaszający wspominał też o szczeniętach, których przedstawiciele fundacji nie znaleźli w trakcie interwencji. Wiele wskazuje na to, że właściciel zaniedbanych psów wiedział, że aktywiści go skontrolują. Możliwe, że ukrył część zwierząt.
Lokalne władze nie chciały pomóc aktywistom. Uważali, że wszystko jest pod kontrolą
Aktywiści prosili o asystę w interwencji policjantów z Bukowiny Tatrzańskiej. Przedstawiciele prawa odmówili pomocy , podkreślając przy tym, że lokalna gmina ma tę sprawę pod kontrolą . Z kolei pracownicy z gminy zaprzeczyli, że mają z nią cokolwiek wspólnego.
Ostatecznie przedstawiciele z fundacji mogli liczyć na pomoc funkcjonariuszy policji z Zakopanego. Z ich asystą udało się odebrać pięć psów, które były w najgorszym stanie.
Zanim pracownicy fundacji udali się w drogę powrotną, udali się do Urzędu Gminy Bukowina Tatrzańska. Tam spotkali się z wicewójtem, którego poprosili o reakcję na pismo od prawnika reprezentującego jednostkę ratującą zwierzęta. Chodziło o pomoc w odebraniu pozostałych zwierząt od oprawcy. Wicewójt odmówił współpracy.
Kilka dni później ratownicy zwierząt wrócili w to samo miejsce, aby skontrolować, czy znajdą tam kolejne pokrzywdzone psy. Niestety nie mylili się, lecz pomóc udało się następnym czworonogom. Te są już bezpieczne, lecz czeka na nie wiele zabiegów groomerskich oraz leczenie, na które aktualnie Fundacja dla Szczeniąt Judyta zbiera środki.
To nie pierwszy raz, kiedy lokalne władze przymykają oko na cierpienie zwierząt. Biznes musi się kręcić
Psy odebrane podczas interwencji są już w klinice weterynaryjnej. Co najgorsze, horror zwierząt w miejscu, z którego pochodzą, trwa od lat.
Zaledwie dwa lata temu, temu samemu właścicielowi odebrano większość zwierząt, które posiadał. Zostały mu wtedy dwa psy, które przez ten czas intensywnie rozmnażał. Mężczyzna zarabia na nich, wystawiając je do zdjęć z turystami.
Aktywiści mają na ten temat wiele do powiedzenia, nie chcą godzić się na to, co trwa już zbyt długo:
“DLACZEGO TURYSTYKA W NASZYCH PIĘKNYCH TATRACH MUSI SPŁYWAĆ KWIĄ NIEWINNYCH ZWIERZĄT? Dlaczego gminy przymykają oczy na cierpienie braci mniejszych? W TYM MIEJSCU PSY MNOŻĄ SIĘ I CIERPIĄ OD LAT! To nie jest kwestia ostatnich tygodni, czy nawet miesięcy”.
Źródło: facebook.com/FundacjaJudyta