Kociak ma tylko 7 miesięcy i dramatycznie mało czasu, by walczyć. Nic nie zwiastowało tak podstępnej choroby
Ari to kocia piękność pochodząca z Białegostoku. Jako kociątko błąkała się po ulicy, póki nie została znaleziona przez dzieci bawiące się na placu zabaw. Niestety dalsza wędrówka w dorosłość okazała się bardzo wyboistą i krętą drogą. U zwierzęcia zdiagnozowano padaczkę, ale na tym problemy zdrowotne się nie skończyły. Nagle, jak grom z jasnego nieba, uderzenie obuchem, padła kolejna diagnoza.
Zamiast bawić się włóczką i korzystać z młodości, kotka jest zmuszona stoczyć jedną z najcięższych walk. Stawka jest wysoka, a każdy dzień może być tym ostatnim.
Kociątko zamieszkało wśród zwierzęcego rodzeństwa. Sielanka nie trwała długo
Ari to prawdziwy ewenement w kocim świecie. Ruda kotka, a już zwłaszcza ruda o bursztynowo-zielonych oczach, to dość rzadkie zjawisko w przyrodzie. Zwierzak o dogłębnie płomienistej osobowości został znaleziony w pobliżu placu zabaw przez bawiące się dzieci. 4-miesięczne kociątko trzęsło się ze strachu, jednak młodzi ludzie nie zawiedli malucha w potrzebie. Chodząc od drzwi do drzwi, prosili mieszkańców o udzielenie zwierzęciu wsparcia.
Kotka znalazła schronienie pod wspólnym dachem z ludźmi o dobrym sercu. Pomimo szlachetnych intencji zrządzenie losu zmusiło ich do poszukiwania dla niej nowego domu. Ari nie mogła pozostać pod ich opieką ze względu na silną reakcję alergiczną niepełnosprawnej córki. Tym sposobem zamieszkała z panią Barbarą oraz stadkiem psich i kocich towarzyszy.
- Ari jest kochaną i bardzo tulaśną 7- miesięczną koteczką. Bardzo szybko zaaklimatyzowała się w nowym otoczeniu, moje kociaki i pies pokochały ją. Z każdym dniem nabiera siły i odwagi - przekonuje nowa opiekunka rudzielca.
Nie upłynęło sporo czasu, a na horyzoncie pojawił się problem, zdawałoby się, nie do pokonania. W wieku 4. miesięcy u Ari zdiagnozowano padaczkę. Konieczne było rozpoczęcie farmakoterapii.
- Z każdym tygodniem napady stawały się coraz silniejsze i niebezpieczne, trzeba było rozpocząć leczenie farmakologiczne. Przynosiło ono pozytywne rezultaty, czuła się dobrze, napadów nie było. Była wesołym towarzyszem zabaw pozostałych domowników - relacjonuje pani Barbara.
Diagnoza końcowa - choroba śmiertelna. Właścicielka błaga o wsparcie w leczeniu kotki
Samopoczucie kotki uległo wyraźnej poprawie i nic nie zwiastowało nawrotu ataków - aż do dnia, kiedy choroba wróciła z trzykrotną siłą. Ari stała się osowiała. Zdając sobie sprawę z tego, iż widoczny ból, apatia, biegunka czy utrata masy ciała u kota to znak, aby podjąć natychmiastową reakcję, właścicielka kota nie zwlekała z wizytą u weterynarza.
Kociak trafił do lecznicy. Po wykonaniu badań specjalista przekazał druzgocące wieści - objawy występujące u pacjentki wskazywały na FIP, skrót od angielskiej nazwy feline infectious peritonitis, czyli zakaźnego zapalenia otrzewnej u kotów.
- Ari miała gorączkę 40,3 stopnie. Dostała zastrzyki i kroplówkę na obniżenie temperatury. Drugiego dnia temperatura wynosiła 35 stopni. USG wykazało płyn w klatce piersiowej, powiększone więzy chłonne w jamie brzusznej. Znaczne widoczne pogorszenie objawów neurologicznych (drżenie mięśniowe, napady drgawkowe, ataksja) - mówi nam pani Barbara.
Choroba nie oszczędza kociąt i młodych kotów (do 3 roku życia), które są najbardziej narażone na rozwój FIP. Transmisja patogenów przenoszonych drogą kropelkową zachodzi bardzo szybko. Choroba wywoływana jest przez koronawirus i nieleczona może szybko doprowadzić do śmierci zwierzęcia.
Stan zdrowia kotki uległ niewielkiej poprawie. Wciąż jest nadzieja
Pani Barbara nie zamierzała przekreślić szans Ari na szczęśliwą przyszłość u boku futrzastych przyjaciół. Zwierzę zaczęło przyjmować leki. Choć ich przeznaczeniem jest wspieranie przeżywalności przy wystąpieniu FIP u kota, to rokowania w dużej mierze zależą od tego, jak wcześnie choroba zostanie wykryta oraz od ogólnego stanu zdrowia zwierzęcia.
- W przypadku Ari koszty będą jeszcze większe, ponieważ koteczka ma już objawy neurologiczne i płyn w płucach. Tak zaawansowana choroba wymaga podania dużo większej dawki leków - twierdzi opiekunka kotki.
Ari przyjęła już pierwsze dawki leku, po których zaczęła samodzielnie jeść, choć niekiedy wymaga dokarmiania strzykawką. Zaczęła już też chodzić i nabiera na wadze. Zważywszy na wysokie koszty leczenia zwierzęcia pani Barbara postanowiła zwrócić się o pomoc do internautów, zakładając zbiórkę w serwisie Pomagam.pl.
- Płyn w płucach na razie zniknął dzięki czemu zaczęła normalnie oddychać. Dzięki lekom widzę że stan się poprawia z każdym dniem. Ale leczenie trwa 80 dni. Potem okres kontroli. Dopiero pod koniec czerwca minie miesiąc od leczenia. Mam nadzieję że stan się nie pogorszy. Błagam, nie pozwólcie jej odejść. Pomóżcie, wspólnymi siłami jesteśmy wstanie uratować jej życie - apeluje zrozpaczona właścicielka zwierzęcia.
Każdy i każda z nas może pomagać zwierzętom – mogą być to zarówno małe rzeczy, jak i większe. Dlatego nawet symboliczna złotówka zebrana podczas zbiórki jest na wagę złota. Zapraszamy do wsparcia leczenia Ari poprzez wpłatę dowolnej kwoty.
Źródło: opracowanie własne