Ciszę w samolocie przerwały krzyki. Na podłogę zaczęły spadać żywe zwierzęta, było ich ponad 30
Zawartość bagażu podręcznego jednej z kobiet podróżującej na pokładzie samolotu wywołała popłoch wśród współpasażerów. Spokojny lot przerwały… dzikie zwierzęta. Było ich aż trzydzieści stworzeń należących do różnych gatunków i nie przestawały spadać na ziemię. Jeden z nich ugryzł stewardessę. Na oczach podróżnych rozegrała się scena, która będzie śniła im się po nocach.
Po samolocie zaczął chodzić szczur-albinos. Był to dopiero początek koszmaru
4 października w trakcie lotu z Tajlandii do Tajwanu, pasażerowie samolotu linii VietJet mieli okazję doświadczyć sytuacji, która zostanie z nimi na dłużej. Lecąc z Bangkoku do Tajpej, pasażerowie zostali zaskoczeni przez widok, którego nigdy nie zapomną. Chwilę po starcie po korytarzach samolotu zaczęły biegać… dzikie zwierzęta . Początkowo wzięto je za gryzonie , ale prawda okazała się jeszcze bardziej zadziwiająca.
Wszystko zaczęło się od szczura-albinosa , który zaczął biegać po korytarzu. Wieść, że w samolocie jest stworzenie, rozprzestrzeniła się błyskawicznie. Szczur ugryzł stewardessę, która stanęła mu na drodze. Sytuacja wywołała panikę, jednak była dopiero początkiem koszmaru .
Samolot wystartował zgodnie z planem, pilot poinformował o możliwości odpięcia pasów. Wróciłem z toalety i mój przyjaciel szepnął do mnie: “Cicho, w samolocie jest szczur”. Byłem zdezorientowany, więc powtórzył, że był to szczur domowy o białym ciele i że nie jest taki mały – relacjonuje podróżny.
Po samolocie biegały egzotyczne zwierzęta. Skąd się tam wzięły?
Szczur nie był jedynym zwierzęciem, który postanowił rozprostować nogi podczas długiego lotu . Z czasem po korytarzu zaczęły biegać inne istoty. Samolot praktycznie przeistoczył się w mini-zoo . Biegały po nim nie tylko szczury, ale też wąż, żółwie czy… wydry i świstak . Widząc te sporej wielkości zwierzęta biegające po korytarzu, pasażerowie i załoga samolotu zaczęli się zastanawiać, co tam się właściwie stało.
Zrozumieli, że lecą jedną maszyną z bandą przemytników . Źródłem zwierzyńca biegającego po korytarzu było dwoje pasażerów . Kobieta zdołała upchnąć w bagażu podręcznym ponad 30 dzikich zwierząt . Musiała mieć doświadczenie w podobnych przedsięwzięciach, jednak tym razem to nie wystarczyło. Pojawia się za tym ważne pytanie. Jakim cudem kobiecie udało się przejść przez kontrolę bagażu ? Okazuje się, że błąd jednej osoby mógł doprowadzić do tragedii .
Zawinił pracownik lotniska. Przemytnikom grozi surowa kara
Władze portu lotniczego Suvarnabhumi w Bangkoku przyznały, że przemytnicy mieli łatwy dostęp do pokładu samolotu dzięki błędowi popełnionemu przez pracownika lotniska . Bagaż był sprawdzany przez dwie osoby i wzbudził wątpliwości u jednego z pracowników. Kiedy poprosił kolegę, żeby zerknął na zawartość torby, ten machnął na sytuację ręką i pozwolił przemytnikom przejść dalej .
Obecnie władze Tajwanu prowadzą dochodzenie w tej sprawie. Pasażerowie, którzy byli zamieszani w ten nielegalny proceder, prawdopodobnie staną przed sądem . Grozi im wysoka kara grzywny.
Przemyt dzikich zwierząt jest nadal palącym problemem na całym świecie. CITES (Konwencja o Międzynarodowym Handlu Dzikimi Zwierzętami i Roślinami) jest kluczowym narzędziem w walce z tym procederem. Sytuacja pokazuje, że mimo rygorystycznych przepisów, cały system ochrony dzikiej przyrody przed chciwością przemytników , wisi na włosku i jest wrażliwy na błędy ludzkie .
Źródło: i.pl, turysci.pl