Wpuścili bezdomnego kota do domu, by nie zamarzł w nocy. Nie spodziewali się, do czego to doprowadzi
Czarno-biały kot pojawił się na jego wycieraczce, prosząc o jedzenie. Mieszkający w Montrealu Sebastien, jako właściciel czterech mruczków, nie mógł przejść obojętnie obok jego losu. Nakarmił go i napoił. Myślał, że już go więcej nie zobaczy, aż do pewnej chłodnej, zimowej nocy, kiedy futrzasty przyjaciel przyszedł prosić o schronienie przed zimnem.
Kiedy pojawił się pod jego drzwiami, szukając jedzenia, nie sądził, że tak to się skończy. Dał mu jedzenie i picie, a nieśmiały, zlękniony mruczek natychmiast je pochłonął i uciekł. Nie sądził, że jeszcze się spotkają, ale kilka tygodni później, kiedy temperatura spadła, znów potrzebował jego pomocy.
Kot był głodny i spragniony, więc wrócił
Zbłąkany, zziębły mruczek szukał dla siebie miejsca. Kiedy wszedł na werandę, przez okno zauważył jednego z kocich lokatorów, który wylegiwał się w ciepłym domu. Sebastien postanowił mu pomóc i chciał zaprosić go do środka, ale ten był zbyt przestraszony . Mężczyzna spróbował zdobyć zaufanie kociego przyjaciela, ale proces miał trochę potrwać.
Kot nie chciał wejść do ciepłego domu, więc Sebastien postanowił zbudować mu ciepłe schronienie na zewnątrz . Tam mógł schować się przed zimnem. Zapewniał mu jedzenie i krok po kroku, dzień po dniu, przyzwyczajał do swojej obecności. Mruczek docenił jego starania. Chociaż trochę to zajęło, przestał uciekać przed Sebastienem i pozwalał mu zbliżyć się z jedzeniem .
Chciał, żeby go uratował, ale nie umiał mu zaufać
Pewnego dnia kot wrócił, cały zmoczony i potargany. Był wygłodniały i wychłodzony. Chciał skryć się w ciepłym miejscu, gdzie mógłby dojść do pełni sił. Sebastien postanowił, że to właśnie tego dnia spróbuje zwabić go do środka domu . Położył jedzenie blisko drzwi wejściowych, zachęcając kota do schronienia się w cieple mieszkania.
W końcu mruczek zaufał mu na tyle, żeby wejść do środka. Sebastien powiadomił miejscowe schronisko dla zwierząt i zaoferował, że chwilowo zajmie się zwierzęciem. Z ich pomocą dowiedział się, że kot ma mikroczip, jednak nie jest zarejestrowany. Mimo licznych prób nie udało się zlokalizować, skąd pochodzi mruczek.
Niegdyś nieśmiały i zabłąkany, teraz kocha być w centrum uwagi
Nazwali go Miloh . Mimo wcześniejszych przejść kot nie miał problemów ze zdrowiem . Był nieco brudny i zaniedbany, a jego futro zmatowiałe, ale poza tym, był zwyczajnym kotem. Żeby ułatwić wejście Miloh w nowe życie, Sebastien postanowił zbudować mu legowisko przypominające kartonowe schronienie, które na początku ich znajomości postawił na ganku.
– Miloh od razu wszedł do środka, żeby poczuć się bezpiecznie. Spędził dużo czasu, śpiąc tam. Udało mu się odzyskać apetyt i siłę – mówi nowy właściciel.
Pewnego dnia poczuł się pewnie i postanowił pozwiedzać dom na własną rękę. Wszedł w każdy zakamarek, szukając nowego miejsca dla siebie. Porzucił wcześniejszą nieśmiałość i awersję do dotyku. Zaczął domagać się czułości i przytulania.
Fundacja postanowiła zadbać o dalszą socjalizację Miloh. Mruczkiem zaopiekowała się wolontariuszka, Anne-Marie, która od razu pokochała z wzajemnością zwierzaka. Ten nie mógł nacieszyć się pieszczotami nowej mamy, nie odstępował jej na krok. Polubił się także z innym kocim lokatorem, również uratowanym przez fundację.
– Kiedy tylko do mnie przyjechał, mimo że byłam domem zastępczym i miał być u mnie tylko kilka tygodni, wiedziałam, że już nigdy stąd nie wyjedzie – zdradza Anne-marie.
Ta historia powinna być przykładem tego, że warto pomagać przypadkowym zwierzętom spotkanym na naszej drodze. Kiedy zbłąkany szukał ciepłego miejsca i pożywienia, jeszcze nie wiedział, że trafi na nową rodzinę. Mimo strachu i początkowej nieufności Miloh postanowił zaufać człowiekowi, który zaoferował mu to, co najważniejsze – miłość i cierpliwość.
Źródło: Facebook, lovemeow.com