Tak Polacy spędzają majówkę. Wycieńczone konie ciągną przepełnione bryczki, turystów nie odstrasza nawet cena
Tegoroczna majówka przyciągnęła tłumy w polskie góry. Niestety niektórzy turyści, zamiast samodzielnie pokonywać wyznaczone szlaki, a wśród nich ten prowadzący nad Morskie Oko, decydują się skorzystać z bryczek konnych. Choć korzystanie z usług górali jest ganione od lat, gdyż sposób, w jaki traktują zwierzęta pozostawia wiele od życzenia, haniebny proceder trwa w najlepsze. Tłumy nadal ustawiają się w gigantyczne kolejki.
Kontrowersje wokół bryczek konnych wykorzystywanych do transportu turystów na szlakach górskich nie milkną od lat. Niestety niektórzy turyści wciąż nie widzą nic złego w wysiłku ponad miarę, jaki nierzadko towarzyszy tym zwierzętom. Trasa na Morskie Oko jest jedną z najczęściej przez nich pokonywanych z niemałym obciążeniem.
Konie ciągną wozy na Morskie Oko bez chwili wytchnienia
Trasa do Morskiego Oka jest niewątpliwie jedną z najbardziej obleganych przez turystów w Tatrach. Niestety niektórzy z nich wcale nie mają zamiaru pokonywać jej o własnych siłach. W tym świetny biznes upatrzyli miejscowi, którzy na początku szlaku oferują przejazd bryczką konną aż do samego jeziora w Dolinie Rybiego Potoku.
Pogoda podczas tegorocznej majówki tym razem nie zawiodła, a kilkanaście stopni, które pokazały termometry, zachęciły turystów do wyjścia na szlaki. W odróżnieniu od osób, które cieszą się sprzyjającą aurą podczas spaceru na łonie natury, wielu przyjezdnych bezrefleksyjnie korzysta z transportu bryczkami. Nie odstrasza ich też wysoka cena za świadczoną usługę. W sezonie za wyjazd do góry zapłacimy 70 zł.
Warto zaznaczyć, że droga ta nie należy do najtrudniejszych do pokonania przez człowieka. Choć ma około dziewięć kilometrów, jest dość szeroka, a jej większa część została wylana asfaltem. Wyzwaniu sprostają również dzieci czy osoby starsze bądź niepełnosprawne, które poruszają się na wózkach inwalidzkich.
Dla fiakrów koń to narzędzie, nie żywe zwierzę. Tylko dutki i dutki...
Reporterka Polsat News byłą świadkiem kolejki, jaka pojawiła się do bryczek konnych na początku szlaku prowadzącego do Morskiego Oka . Z jej relacji opublikowanej na stronie internetowej serwisu wynika, że ciągnęła się ona nawet na kilkadziesiąt metrów. Choć apele o zaprzestanie tej praktyki pojawiają się od lat, nie wszyscy turyści biorą je do siebie.
Praca ponad siły koni, pokonujących tę trasę nawet kilka razy dziennie, wiąże się z niemałymi problemami zdrowotnymi, a nawet śmiercią. Niekiedy zwierzęta są wyczerpane do tego stopnia, że padają na szlaku. Ładna pogoda w majówkę i związana z nią liczba turystów w górach to jeden z najcięższych dla nich okresów.
- Konie z Morskiego Oka pracują w przeciążeniu około tony. Skutków takiej pracy ponad siły nie widać gołym okiem. Ale u zwierząt prowadzi ona do mikrourazów, które kumulują się w organizmie. I w wyniku tego konie bardzo szybko przestają się nadawać do pracy. Te, które już nie mają siły pracować, są wycofywane z trasy, a na ich miejsce trafiają nowe zwierzęta - apeluje fundacja Viva!, która od lat podejmuje szerokie działania, mające na celu doprowadzenie do likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka.
Marzy Ci się przejażdżka bryczką do Morskiego Oka? Nie przykładaj ręki do cierpienia zwierząt
Problemy zdrowotne związane z ogromnym wysiłkiem, który nierzadko towarzyszy koniom ciągnącym bryczki prowadzi do tego, że przestają być potrzebne ich właścicielom. Nierzadko takie osobniki trafiają do rzeźni. Na ich miejsce jednak pojawiają się nowe, a prawdopodobieństwo, że skończą dokładnie tak, jak ich poprzednicy, jest naprawdę wysokie.
W związku z powyższym wiele fundacji buntuje się przeciw wykorzystywaniu koni w celu transportowania turystów, podkreślając, że nie można zdobywać gór kosztem cierpienia słabszych i bezbronnych . Już niebawem mają ruszyć badania koni z Morskiego Oka, które mają posłużyć za dowód w sądzie podczas batalii, jaką rozpoczęła Fundacja Viva. Warto nadmienić, iż oględziny poczynione w 2022 roku ponownie potwierdziły, że zwierzęta pracują w przeciążeniu.
- Badanie koni z Morskiego Oka jest jednym z elementów naszej walki o zakaz. Wyniki będą jednym z naszych najmocniejszych dowodów w sądzie, w sprawie o znęcanie się nad końmi z naszego subsydiarnego aktu oskarżenia. W tej sprawie czekamy na decyzję Sądu Najwyższego gdzie proces powinien się toczyć - informuje.
źródło: polsatnews.pl; fundacja Viva!