Szympans był wychowywany jak dziecko. Zwierzę pokiereszowało ją tak dotkliwie, że straciła pół twarzy i ręce
Szympans o imieniu Travis niemal od momentu przyjścia na świat był otoczony ludźmi. Nosił swetry, pił wino z kieliszka, a nawet występował w reklamach, co uśpiło czujność jego opiekunów. Gdy osiągnął dojrzałość, przestał być słodką małpką. O nieprzewidywalności dzikiego zwierzęcia na własnej skórze przekonała się 55-letnia Charla Nash. Zmasakrowana przez szympansa kobieta cudem przeżyła. Zapis rozmowy właścicielki Travisa z dyspozytorem medycznym mrozi krew w żyłach.
Dramatyczny finał “zabawy w dom” stanowi niezaprzeczalny dowód na to, iż dzikie zwierzęta nie powinny być uczłowieczane. Sprowadzając je do roli przyjaciół czy substytutu dziecka, nie dajemy im przyzwolenia na bycie sobą - a w dzikości kryje się przecież nieprzewidywalność, natura i wolność w jednym.
Szympansiątko w pieluszce, czyli o tym, jak naczelny zamieszkał wśród ludzi
Szympans o imieniu Travis został adoptowany w 1995 roku przez amerykańskie małżeństwo, Sandrę i Jerome'a Heroldów. Miał wówczas zaledwie 3 dni, a jego matka zginęła w wyniku zastrzelenia podczas próby ucieczki z Rezerwatu Szympansów w Missouri. Od tego czasu dorastał w stałym otoczeniu ludzi i był wychowywany w sposób zbliżony do ludzkiego dziecka. Pod okiem przybranych rodziców bawił się ulubionymi zabawkami, sypiał z nimi w jednym pomieszczeniu, podlewał kwiaty w ogrodzie, a nawet towarzyszył im podczas drogi do pracy. Zwierzę cieszyło się specjalnymi względami, a na wszelkie odstępstwa od normy przymykano oko.
W odróżnieniu od innych przedstawicieli swojego gatunku, Travisowi przypadł “zaszczyt” stania się pełnoprawnym członkiem rodziny, a nawet lokalnym celebrytą. Z uwagi na profesję opiekunów, jaką było świadczenie usług przewozowych, zwierzę promowało ich firmę swoim wizerunkiem. Niejednokrotnie występowało też w reklamach Coca-Coli czy pojawiało się na billboardach.
Niemniej okres niemowlęctwa, a następnie dzieciństwa dobiegł końca, a z szympansa przebieranego w kolorowe t-shirty, swetry i pieluszki wyrósł dorosły samiec. Wraz ze wstąpieniem w etap dojrzałości Travis zaczął przejawiać agresję, jednakże zmiany w charakterze zwierzęcia były nagminnie lekceważone.
Jeden z pierwszych “wybryków” z 2003 roku dotyczył ucieczki z samochodu po tym, jak przechodzień rzucił przedmiotem w auto Heroldów. 8-letni wówczas Travis w ułamku sekundy odpiął pasy i rzucił się w pogoń za potencjalnym napastnikiem. Choć finalnie nikt nie został ranny, poszukiwania zbiega trwały kilka godzin i wymagały zaangażowania ze strony funkcjonariuszy policji. Travis wrócił pod opiekę Heroldów, a o sprawie zapomniano - aż do 2009 roku.
Chorowite rasy psów, przed którymi ostrzegają weterynarze. Lepiej przygotuj się na koszty leczeniaTravis coraz częściej tracił nad sobą kontrolę
W 2005 roku partner Sandry - Jerome - zmarł na nowotwór żołądka, pozostawiając żonę oraz małpiego podopiecznego w głębokiej depresji. Jak wynika z treści listu skierowanego do właścicieli sanktuarium dla szympansów na Florydzie, Travis niezmiennie wyczekiwał powrotu przybranego rodzica, zwłaszcza w porze kolacji. W tym czasie mieli w zwyczaju wspólnie raczyć się kieliszkiem wina. Niebawem tragicznie zginął także syn małżonków.
Travis niejako urósł w oczach swojej opiekunki do roli zastępczego dziecka. We wdowie zaczęły więc narastać obawy o losy zwierzęcia, gdyby i ona miała umrzeć wskutek nieprzewidzianych okoliczności.
Na drodze ewolucji samice człekokształtnych przejęły zwyczaj zawiązywania koalicji skierowanym przeciwko walczącym o dominację samcom, aczkolwiek podobne układy nie mają racji bytu wśród homo sapiens. Siły oraz porywczości Travisa ponownie nie doceniono 16 lutego 2009 roku, czyli w dniu feralnego wypadku.
Charla Nash była samotną matką, przyjaciółką oraz pracownicą Sandry Herold, od której wynajmowała mieszkanie. Opiekunka Travisa darzyła ją szczególnym zaufaniem, przez co udzielała częściowej opieki nad szympansem. Zwierzę miało do czynienia z kobietą od pierwszych miesięcy życia, a w okresie żałoby po Jeromie, kiedy Sandra zagłuszała smutek alkoholem i tabletkami na uspokojenie, to właśnie na jej barki spadły obowiązki związane z doglądaniem zwierzęcia.
Gdy 55-letnia wówczas Charla otrzymała telefon z prośbą o pomoc w sprowadzaniu szympansa z powrotem do klatki, natychmiast udała się do domu Heroldów w Stamford w stanie Connecticut. Travis miał bowiem ukraść kluczyki od samochodu i uciec. Aby skłonić go do współpracy, wzięła do ręki jego ulubioną zabawkę - pluszowego Elmo z "Ulicy Sezamkowej". Pech chciał, że zdarzenia zbiegły się w czasie z niedawną wizytą kobiety u fryzjera. Charla zmieniła fryzurę, a zdezorientowane zwierzę zareagowało instynktownie - przystępując do ataku.
Małpi szał. Kobieta straciła niemal całą twarz i ręce
90-kilogramowy szympans rzucił się na kobietę, uderzając nią o bok samochodu, a następnie powalając na ziemię. Słysząc wrzaski dobiegające z podwórka, Sandra wyjrzała przez okno, a jej oczom ukazała się makabryczna scena. Szczegóły incydentu można wywnioskować z nagrania dramatycznej rozmowy z dyspozytorem pogotowia ratunkowego. Widząc szympansa okaleczającego Charlę, spanikowana Sandra nie była w stanie ułożyć spójnej wypowiedzi. W akcie bezradności krzyczała jedynie do słuchawki: “On zabija moją przyjaciółkę! Rozrywa ją na strzępy! On ją pożera!”.
Opiekunka zwierzęcia próbowała za wszelką cenę położyć kres agresji Travisa. Kilkakrotnie uderzyła go łopatą, po czym podjęła radykalne kroki, dźgając go kuchennym nożem. Zwierzę miało jedynie na kilka sekund oprzytomnieć z szału, spojrzeć prosto w oczy Sandry… by za chwilę ponownie kontynuować atak.
Choć początkowo zgłoszenie uznano za kiepski dowcip, krzyki naprzemiennie z odgłosami małpy w tle rozmowy skłoniły służby do interwencji. Kilka minut później na miejscu zjawił się patrol policji, który oddał do Travisa kilka strzałów z broni, gdy ten rzucił się na radiowóz. Zataczające się, ranne zwierzę uciekło z powrotem do domu, gdzie skonało we własnej klatce.
Ofiarę wściekłości szympansa znaleziono w kałuży krwi, tuż obok oderwanych fragmentów skóry i palców. Kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala, gdzie spędziła ponad siedem godzin na stole operacyjnym. W wyniku ran zadanych przez szympansa Charla doznała uszkodzeń mózgu i straciła niemal całkowicie powieki, nos i wargi. Travis oderwał jej również obie dłonie. Twarz kobiety była do tego stopnia zmasakrowana, że zamiast ust miała jedynie niewielki otwór, by mogła przyjmować płynne pokarmy. Kolejne 15 miesięcy spędziła w specjalistycznej klinice. Była w stanie artykułować dźwięki, ale nie można było jej zrozumieć. Na domiar złego z powodu zakażenia bakteriami lekarze zdecydowali o konieczności chirurgicznego usunięcia gałek ocznych.
Ofiara ataku uczy się żyć na nowo. “Nie mam żalu do Sandry”
Wyniki pośmiertnych badań wykazały, iż w organizmie zwierzęcia znaleziono ślady Xanaxu - leku stosowanego w psychiatrii i neurologii przede wszystkim do zwalczania stanów lękowych i zaburzeń nerwowych. Skutkiem ubocznym stosowania medykamentów mogą być halucynacje, mania oraz spotęgowana agresja. Sandra Herold wyznała, że wzbogaciła popołudniową herbatę Travisa o tabletkę uspokajającą, gdyż tego dnia zachowywał się nietypowo.
Po intensywnej rekonwalescencji Charla zgodziła się na występ w programie Oprah Winfrey, gdzie omówiła szczegóły zdarzenia oraz po raz pierwszy pokazała światu swoją okaleczoną twarz. W rozmowie z prowadzącą przyznała, że nie odczuwa dłużej bólu czy żalu wobec dawnej przyjaciółki ani nie pamięta przebiegu wypadku. Nieświadomość pozwala jej spać spokojnie, z dala od powracających koszmarów sennych. Co więcej, Charla w rozmowie z Winfrey stwierdziła, że zanim została brutalnie zaatakowana przez zwierzę, ostrzegła jego właścicielkę, aby się go pozbyła.
- Zawsze mówiłam [Sandrze Herold], że on kiedyś kogoś skrzywdzi - powiedziała.
Charla Nash przeszła udaną transplantację twarzy. W trwającej około 20 godzin operacji wzięło udział 30 lekarzy, a zabieg w całości sfinansowała amerykańska armia z nadzieją, iż eksperymentalna procedura zostanie udoskonalona i w przyszłości pomoże weteranom z równie zaawansowanymi obrażeniami. Jak informuje Reuters, dodatkowo wszczepiono jej również zęby oraz podniebienie pozyskane od anonimowego dawcy. Z czasem odzyskała zdolności mimiczne oraz czucie w mięśniach twarzy, co ułatwia jej spożywanie pokarmów stałych oraz mówienie. Niestety, organizm kobiety odrzucił przeszczepione dłonie, nie udało się również przywrócić jej wzroku. Lekarze wstawili jej sztuczne oczy o barwie brązowej, które mają symulować kontakt wzrokowy z rozmówcą.
Wieloletnie pobyty w szpitalach, rehabilitacje oraz zabiegi kosztowały miliony dolarów. Choć poszkodowana może liczyć na wsparcie ze strony darczyńców, podkreśla, że nie chce być dla innych ciężarem.
- Jestem tą samą osobą, którą zawsze byłam. Po prostu wyglądam inaczej - wyznaje w wywiadzie z FoxNews.
Rodzina Nash złożyła pozew przeciwko Sandrze Herold o wartości 50 milionów dolarów, twierdząc, że dopuściła się zaniedbania i lekkomyślności z powodu braku możliwości kontrolowania „dzikiego zwierzęcia o skłonnościach do przemocy”. Poświadcza to również raport sporządzony przez lekarza weterynarii, który na kilka miesięcy przed atakiem Travisa ostrzegł władze stanowe, iż zwierzę jest agresywne i może zaatakować człowieka, jeśli poczuje się zagrożone.
Prawnicy Herolda uznali, że urazy zostały poniesione podczas wykonywania obowiązków zawodowych, dlatego pozew powinien być traktowany jako standardowe roszczenie o odszkodowanie pracownicze. Warto jednak podkreślić, iż w czasie, kiedy Charla została zaatakowana, w Connecticut obowiązywał zakaz posiadania naczelnych o wadze przekraczającej 50 funtów (ok. 23 kg) bez specjalnego zezwolenia, w związku z czym prawnicy Nash chcą zaskarżyć władze stanu o nie zapewnienie obywatelom ochrony przed niebezpiecznymi zwierzętami.
Sandra Herold zmarła w maju 2010 r. z powodu tętniaka aorty, a jej prawnicy upatrują się przyczyny zgonu w przeżytej traumie. Charla wygrała 4 miliony dolarów odszkodowania od spadkobierców dawnej przyjaciółki. Obecnie aktywnie działa w Waszyngtonie próbując przeforsować zakaz trzymania w domu dzikich zwierząt. Od czasu incydentu z 16 lutego 2009 r. nikt w Connecticut nie wystąpił o zgodę na trzymanie w domu szympansa.
Źródło: Los Angeles Times, Onet