Interwencja w Lublinie. Dantejskie sceny w hodowli sfinksów, "Przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor oraz kilogramy fekaliów"
W samym centrum Lublina rozbito pseudohodowlę kotów rasy sfinks. Ciężko chore zwierzęta były od dłuższego czasu więzione w cuchnącym, niesprzątanym mieszkaniu. Pomimo ewidentnych problemów zdrowotnych hodowcy nie udzielili im pomocy medycznej.
Skandaliczna pseudohodowla sfinksów w Lublinie
Jak się okazuje, o szokujących warunkach, w jakich przyszło żyć rasowym kotom, poinformowała osoba szukająca dla nich pomocy. Pomimo licznych prób zgłoszenia swoich podejrzeń przeznaczonym ku temu instytucjom, zmartwiony świadek kociego piekła był przez cały czas przekierowywany i ignorowany.
Cały proces trwał już ponad trzy tygodnie, lecz ostatecznie to dopiero telefon do Urzędu Miasta Lublin przyniósł oczekiwane efekty. Urzędnicy polecili kontakt z obrońcami zwierząt należącymi do Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE. Tylko oni poważnie potraktowali los sfinksów i wykazali inicjatywę, by ratować zwierzęta, nim będzie za późno.
Dopiero pod koniec stycznia br. członkowie Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE asyście policji i Powiatowego Lekarza Weterynarii udali się we wskazane miejsce, gdzie jeszcze przed przekroczeniem progu, nie mieli wątpliwości, że trafili pod właściwy adres. Z mieszkania wydobył się koszmarny smród, który nie zmyliłby nikogo.
- Tego nie da się opisać. Przeraźliwy, żrący w nozdrza i oczy fetor oraz kilogramy fekaliów... - wspominają poruszeni aktywiści.
- Dramatyzmu dodaje fakt, że mamy do czynienia ze zwierzętami, które nie mają sierści, a ich stosunkowo cienka skóra eksponuje organizm kota na silny wpływ czynników zewnętrznych, takich jak niska temperatura – opisują zastany widok członkowie Fundacji EX LEGE. - Te zwierzęta zostały zamknięte w pomieszczeniu, w którym było zaledwie 9 stopni Celsjusza.
Hodowcy zgotowali kotom piekło
Na miejscu znaleziono pięć skrajnie zaniedbanych kotów. Jak podają redaktorzy portalu Lublin112, podkomisarz Anna Kamola z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie zapewniła, że zwierzęta zostały zabezpieczone i trafiły pod opiekę przychodni weterynaryjnej.
- Wszystkie koty są chore i wymagają opieki weterynaryjnej. Nigdy nie widzieliśmy kotów, które rzuciły się z taką zachłannością na wodę, że znikała w błyskawicznym tempie. Lekarze również byli w szoku - opisują dramatyczne zdarzenie członkowie Fundacji na mediach społecznościowych.
Co bulwersujące, aktywiści relacjonują, że zdaniem uczestniczącego w interwencji Powiatowego Lekarza Weterynarii na miejscu nie doszło do niczego zdrożnego. Ponadto, zasugerował, by zwierzęta powierzyć towarzyszowi życia bądź przyjacielowi właścicielki, który otoczy je lepszą opieką.
Obrońcy zwierząt z Lublina dodają również, że właścicielka pseudohodowli, która ma być młodą i dobrze sytuowaną kobietą, od czasu przeprowadzonej interwencji grozi inspektorom i ich rodzinom. W sprawie pogróżek zostało już złożone zawiadomienie.
Zdjęcia uratowanych zwierząt można obejrzeć na stronie oficjalnej zbiórki. Serdecznie zachęcamy do przekazywania datków.
Artykuły polecane przed redakcję Świata Zwierząt:
Kradli psy myśliwskie, wszczepiali im nowe czipy. Szajka przestępcza w końcu wpadła
Husky nie może się odkleić od swojego pana. Zrobi wszystko, by zwrócić jego uwagę
Źródło: lublin112.pl