Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Pozostałe > Skandal na Dolnym Śląsku. Rozbito nielegalną pseudohodowlę psów, lokalny weterynarz maczał w niej palce
Jakub Pasek
Jakub Pasek 09.10.2020 02:00

Skandal na Dolnym Śląsku. Rozbito nielegalną pseudohodowlę psów, lokalny weterynarz maczał w niej palce

szczeniaki z psuedohodowli
facebook.com/TOZ Opole

Pseudohodowla funkcjonuje poza strukturami zarejestrowanych stowarzyszeń i dzięki temu, nie podlega niczyjej kontroli. Choć obecne przepisy uznają taką działalność za nielegalna, wciąż wiele osób decyduje się na taki sposób zarobku. Zazwyczaj panują w nich skandaliczne warunki. Właściciel traktuje psy, jako środek do zarabiania gotówki, a nie żywe stworzenia. Wielokrotnie opisywaliśmy sytuacje, w których nieuczciwi przedsiębiorcy oszczędzali na dosłownie wszystkim, od karmy, po badania weterynaryjne, co niejednokrotnie odbijało się na zdrowiu zwierząt, lub nawet prowadziło do ich śmierci.

Psudohodowla z Brzegu została zamknięta

O funkcjonującej na Dolnym Śląsku psudohodowli wolontariuszy TOZu poinformował anonimowy informator. Z jej doniesień wynikało, że psy sprzedawane były za pomocą ogłoszeń w mediach społecznościowych. Szczeniaki różnych ras były wystawiane po bardzo niskich cenach. Inspektorzy postanowili upewnić się, co do tego, czy naprawdę działa tam nielegalny biznes. Jedna z nich zadzwoniła pod podany w ogłoszeniu numer. Mężczyzna, który odebrał telefon, poinformował ją, że szczeniaki sprzedaje "po pińćset złotych". Poinformował ją także, że szczeniaki pozostają pod opieką weterynarza. Opolski TOZ postanowił interweniować.

- W chwili odbioru szczeniaki były już przygotowane do sprzedaży, zaszczepione, odrobaczone, zaczipowane oraz oznaczone przez Panią weterynarz kolorowymi obróżkami pozwalającymi na identyfikację. Niestety, będąc już na miejscu, Pan poinformował nas, iż jeden szczeniak "padł". Spóźniliśmy się o tydzień -piszą na swoim Facebookowym profilu wolontariusze.

Pseudohodowca "nie wiedział, że działa nielegalnie"

Mężczyzna tłumaczył się nieznajomością przepisów. Twierdził, że nie miał świadomości tego, jakie przepisy i wymogi prawne regulują tego typu działalność. Choć jego tłumaczenia nie brzmią przekonująco, prawo rzeczywiście jest wadliwie przygotowane i zagmatwane. Hodowca musi należeć do ogólnopolskiego stowarzyszenia, statutowo zajmującego się hodowlą zwierząt. Ustawa z 2012 roku stworzyła jednak furtkę, pozwalająca na zalegalizowanie pseudohodowli. Wystarczy zebrać kilka osób i zarejestrować odpowiedni związek. Mężczyzna dobrowolnie oddał wszystkie szczenięta i zobowiązał się do wysterylizowania suczki. Wolontariusze dziwią się jednak temu, że w procederze udział brał weterynarz, który przygotowywał je do sprzedaży. Lekarz musiał mieć świadomość tego, co dzieje się ze zwierzakami, które badał i szczepił. Oznaczał nawet zwierzaki kolorowymi obróżkami, pozwalającymi kupującemu odróżnić je od siebie. Być może możliwość szybkiego i stałego zarobku była dla niego ważniejsza od etyki pracy. 

Źródło: se.pl