Puma grasuje na Sądecczyźnie? Leśnicy trzymają rękę na pulsie, z pewnością nie jest to ryś
Po sądeckich lasach przechadza się puma - przynajmniej takiego zdania jest mieszkaniec wsi Binczarowa w gminie Grybów. Aby uwiarygodnić swoją historię, podzielił się z internautami zdjęciem niewystępującego w Polsce drapieżnego kota. Informacja bardzo szybko rozeszła się po mediach społecznościowych, dlatego w tropienie "pumy" zaangażowali się leśnicy.
Czy to możliwe, że w Nadleśnictwie Nawojowa w Beskidzie Sądceckim bytuje duży kot, który w żadnym wypadku nie należy do rodzimej fauny? "Mieszkaniec Binczarowej widział zwierzę przypominające pumę. Na wszelki wypadek prosimy uważać" - taki komunikat możemy przeczytać na facebookowym profilu Ochotniczej Straży Pożarnej Florynka.
Puma? Tygrys? A może ryś? Mnożą się spekulacje wokół zwierzęcia widzianego w lesie
Jeśli wierzyć informacjom przekazanym strażakom przez autora fotografii, drapieżnika uchwycono na skraju lasu na terenie powiatu nowosądeckiego. Choć ujęcie jest w słabej jakości, a zaobserwowany osobnik znajdował się w znacznej odległości od mężczyzny, zwierzę faktycznie odpowiada opisowi encyklopedycznemu pumy.
Prawdziwość słów autora fotografii postanowili zweryfikować dziennikarze "Gazety Krakowskiej". W tym celu skontaktowali się ze specjalistami z Nadleśnictwa Nawojowa, pod które podlegają tereny gminy Grybów. Zadano im pytanie, czy w ostatnim czasie zauważono obecność egotycznego zwierzęcia w tamtym rejonie.
Leśniczy ruszyli w teren, by sprawdzić tropy
W nawiązaniu do internetowych doniesień, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Nawojowa Piotr Majka wyjaśnił, iż nie otrzymał on żadnego oficjalnego zgłoszenia o podejrzeniu, że puma przemierza sądeckie lasy. Pracownicy nadleśnictwa również nie zauważyli choćby śladów obecności nietypowego dla regionu zwierzęcia, a materiał autorstwa Mateusza Pękali został poddany dogłębnej analizie.
Dotychczas ustalono, iż sfotografowane zwierzę z pewnością nie jest rysiem, gdyż rodzime osobniki z rodziny kotowatych mają zdecydowanie krótsze ogony. W celu rozwiązania zagadki pracownicy nadleśnictwa udali się z panem Mateuszem w miejsce, gdzie miało dojść do spotkania z dzikim zwierzęciem. – Pewną podpowiedzią byłyby tropy, które pozostawił, ale od niedzieli minęło już trochę czasu i były one roztopione – wyjaśnił Piotr Majka w rozmowie z "Gazetą Krakowską". – Do tego nie mamy pewności, czy to dokładnie to miejsce, przez które przechadzał kotowaty. Wstrzymałbym się jednak od panikowania i wyciągania pochopnych wniosków – dodał leśnik.
Doniesienia o dzikich zwierzętach na wolności zawsze budzą zainteresowanie, a często niepokój. Nie wszystkie z nich okazują się prawdziwe, o czym, miejmy nadzieję, dowiemy się w najbliższym czasie. Nie należy jednak całkowicie odrzucać możliwości, iż zwierzę widziane w sądeckim lesie uciekło z nielegalnej hodowli bądź z ogrodu zoologicznego w Ukrainie. Wystarczy wspomnieć o głośnej sprawie sprzed trzech lat z udziałem Kamila Stanka oraz hodowanej przez niego pumie Nubii. Wówczas właściciel wraz z egzotycznym zwierzęciem ukrywał się w lesie, by uniemożliwić służbom odbiór podopiecznej i umieszczenie jej w ogrodzie zoologicznym.
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Nie żyją ostatni przyjaciele niedźwiedzia z polskiej armii. "To Wojtek pomógł nam wygrać II WŚ"
Co robią dzieciaki, gdy mama nie patrzy? Rysiątka mają parcie na szkło, aż miło popatrzeć
Trener psów zdradził, jakie psie rasy są najtrudniejsze do ułożenia. Nie każdy sobie z nimi poradzi
źródło: gazetakrakowska.pl