Pies umierał na bagnach. Kleszcze wyssały z niego prawie całą krew, "Są wielkości porzeczek"
Pies w typie owczarka został znaleziony na dzikim wysypisku śmieci w lesie. Taki los zgotował mu właściciel, który bezdusznie porzucił go na pastwę losu. Zwierzę miało na sobie kilkaset opitych kleszczy, a osoby udzielające mu pomocy porównały ich wielkość do owoców porzeczki. Trwa walka o jego życie.
Te tragiczne wydarzenie rozegrały się w miejscowości Trawy w gminie Korytnica. Skrajnie wyczerpany pies nie był w stanie podnieść się o własnych siłach. Jego narządy wewnętrzne są w stanie krytycznym. Na miejscu nie pojawił się nikt poza miejscową wolontariuszką Dorotą Osińską.
Schorowany pies konał na bagnach
Przechodzący obok ludzie od razu czuli niewyobrażalny smród, jaki unosił się wokół zwierzęcia, stąd pojawiły się podejrzenia, że zwierzę padło ofiarą wypadku. Niemniej jednak lokalna wolontariuszka stwierdziła, że pies potrzebuje natychmiastowej diagnostyki, by ustalić okoliczności zdarzenia.
Problem polegał na tym, iż kobieta nie była w stanie przetransportować dużego psa z bagien, które znajdują się z dala od drogi i są porośnięte gęstymi krzakami. W oczekiwaniu na pomoc zadbała o to, aby choć trochę go ogrzać. W tym celu okryła czworonoga kocem, który chronił go przed opadami śniegu. Po kilku godzinach na miejsce dotarła fundacja, która zadeklarowała się przejąć opiekę nad pupilem.
Na psie znaleziono ponad 300 kleszczy
Cierpiącego psa udało się przetransportować do samochodu. Z uwagi na to, że interwencja rozgrywała się w godzinach nocnych specjaliści przyjmowali wyłącznie w klinikach weterynaryjnych w Warszawie. Tamże lekarze wykonali wszystkie niezbędne badania.
Podczas wizyty w gabinecie w oczy personelu rzuciło się mnóstwo kleszczy, które były przyczepione do skóry zwierzaka. Pasożyty opite krwią żywiciela mocno napęczniały i stały się widoczne gołym okiem.
- W oczekiwaniu na wyniki badań wyciągamy mu kleszcze. Są wielkości porzeczek. W ciągu 30 minut wyciągnęliśmy ich ponad 300. Ale to jeszcze nie wszystkie. Jest jeszcze sporo małych - czytamy na stronie ratujemyzwierzaki.pl.
U uratowanego psa w typie owczarka zdiagnozowano silną anemię. Ponadto zwierzę posiada sporej wielkości guza. Lekarze nie podjęli się operacji ze względu na alarmujący stan czworonoga i ograniczyli działania do podawania leków. W tamtej chwili pies najprawdopodobniej i tak nie przeżyłby zabiegu.
Trwa walka o życie psa i zbiórka na sfinansowanie leczenia
Fundacja Pańska Łaska utworzyła zbiórkę, która ma na celu sfinansowanie leczenia psa, który umierał na bagnach. W walkę o uratowanie zwierzęcia zaangażowało się już wiele osób, jednak nadal potrzeba wsparcia ludzi o dobrych sercach. Leczenie czworonoga to koszt około 2 tysięcy złotych. Psa czeka jeszcze transfuzja krwi, pobyt w szpitalu oraz kolejne medykamenty - a to wiąże się z kolejnymi wydatkami.
- Gdyby nie miał szans na życie, lekarze by go już uśpili. Ale On... leżąc w klinice, podczas kolejnego badania patrzy na nas błagalnym wzrokiem. I choć jest na tyle słaby, iż nie może się podnieść - w Jego spojrzeniu jest nadzieja, że mu pomożemy... - apeluje fundacja.
Wszyscy, którzy chcą przekazać nawet symboliczną sumę na ratowanie życie biedakowi znalezionemu na bagnach, mogą wesprzeć zbiórkę oraz śledzić aktualizacje dotyczące stanu zdrowia psa pod tym linkiem .
źródło: ratujemyzwierzaki.pl