Niecodzienni goście zamieszkali na dachu kamienicy. Odpędzili nawet strażaków, władze nie wiedzą, co robić
Dach dwupiętrowej kamienicy przy al. Wojska Polskiego w Gdańsku stał się domem dla rodzinki niezwykłych zwierzaków. Choć żyją dobrze z sąsiadami, miasto stara się je usunąć i... nie daje rady.
- Po prostu wyjrzałam przez okno i koło komina zobaczyłam coś prążkowanego - opowiada Helena Kogut, mieszkająca w domu naprzeciwko, dziennikarzom portalu Gdańsk.pl. - Pomyślałam, że to pies. Ale po chwili dotarło do mnie: jak to, pies na dachu? Zajrzałam do książki i wyjaśniło się. Na kominie szalał szop pracz.
Niecodzienni goście na dachu domu
Pani Helena od razu wypadła przed dom i zawołała do sąsiadki, by spojrzała w górę. Tak zaczęło się sąsiedztwo ludzi i rodzinki szopów na gdańskim osiedlu.
Zwierzęta nie dają się ludziom we znaki, a wręcz przeciwnie, szybko zyskały sobie ich sympatię. Mimo to, mieszkańcy kamienicy rozumieją, że dach i komin ich domu to nie jest najlepsze miejsce dla rodziny szopów.
- Były trzy - mówi pani Helena. - Mama i dwójka dzieci. Ojciec chyba się nie pojawił. Ostatnio przestaliśmy też widywać jedno dziecko. Obawiamy się, że zrobiło sobie krzywdę. Te szopy czasem spadają z dachu, a to jest jednak drugie piętro.
Pani Helena widziała, jak mama szopowa szybko zbiegła na dół po swoje dziecko, wzięła je w zęby i zaniosła z powrotem na dach, wspinając się po pnączach dzikiego wina.
Sytuacja bardzo nietypowa
Mieszkańcy w trosce o dobro szopów zadzwonili po straż pożarną, by zdjęła zwierzątka z ich dachu i przeniosła w bezpieczne miejsce.
Strażacy początkowo nie chcieli przyjechać, bo i nie bardzo było wiadomo, co z szopami robić. Zoo ich nie przyjmie, może schronisko, ale co potem? W Polsce szopów nie trzyma się jako zwierzątka domowe.
Dopiero w ostatnim czasie, po wielu telefonach, władze Gdańska dały zielone światło i pod dom przy al. Wojska Polskiego przyjechały oddziały straży pożarnej, miejskiej oraz policji. Nikt do końca nie wiedział, jaki charakter będzie miała interwencja.
Klęska strażaków i co dalej?
Ostatecznie, mimo zgromadzenia imponujących sił, strażakom nie udało się przenieść szopów z dachu kamienicy, mimo akcji trwającej prawie trzy godziny. Mama zaciekle broniła swojego dziecka, a w końcu wpadła do komina i zaszyła się gdzieś w przewodach wentylacyjnych.
Sytuacja jest w tej chwili niejasna. Wiadomo, że szopy muszą zostać ostatecznie usunięte z dachu domu.
- Będziemy próbować ponownie - mówi Marcin Tryksza z Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego Gdańska. - To sytuacja bardzo nietypowa, ale nie ulega wątpliwości, że te zwierzęta nie są bezpieczne na dachu. Prawdopodobnie po odłowieniu wrócą na wolność gdzieś poza granicami miasta.
Miejmy nadzieję, że szopiej mamie i jej potomstwu uda się w końcu osiąść na stałe w jakimś przyjemnym zakątku, choć faktycznie lepiej nie w czyimś kominie.
Źródło: Gdańsk.pl
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!