Na pomoc czekali 38 dni. Rodzina przeżyła na wzburzonym oceanie dzięki morskim zwierzętom
Douglas Robertson i jego rodzina spędzili przez ponad miesiąc na małym pontonie dryfującym po Oceanie Spokojnym po tym, jak ich łódź została zatopiona przez orki. Cała historia rozegrała się w 1972 roku, a on sam miał wówczas 18 lat. W tamtym czasie nie było miejsca na wybrzydzanie. Po latach mężczyzna wspomina strach, jaki towarzyszył mu na myśl o byciu "zjedzonym żywcem". Gdyby nie zwierzęta morskie, jemu i jego bliskim najpewniej nie udałoby się przetrwać.
Ta historia brzmi jak gotowy scenariusz filmowy, lecz wydarzyła się naprawdę. Do nieszczęśliwego wypadku doszło 15 czerwca 1972 roku około 200 mil od wybrzeża wysp Galapagos.
Orki zatopiły ich statek. Douglas Robertson wyznał prawdę o 38 dniach oczekiwania na pomoc
W dniu 27 stycznia 1971 r. Robertsonowie wypłynęli z Falmouth w Kornwalii na pokładzie Lucette - statku zakupionego na Malcie za oszczędności życia jego rodziny. Przez następne półtora roku Douglas, jego rodzice, siostra oraz dwóch młodszych braci mieli zamiar kontynuować podróż dookoła świata, zatrzymując się w różnych portach na Karaibach. Zabrali również na pokład niedoświadczonego członka załogi, Robina Williamsa. Miał on towarzyszyć im w kolejnym etapie podróży na Wyspy Galapagos i dalej w kierunku najbardziej atrakcyjnych spośród wysp Melanezji i Polinezji - Fidżi, Samoa, Tonga, Vanuatu, Nowa Kaledonia.
W dniu feralnego zdarzenia 18-letni wówczas Douglas wraz z najbliższymi znajdował się na Oceanie Spokojnym w pobliżu wysp Galapagos. W pewnym momencie rozpędzone orki uderzyły w burtę, co spowodowało uszkodzenia żaglówki , która finalnie znalazła się pod wodą. Robertsonowie oraz ich towarzysz byli bezradni. Od tamtej pory przez 38 dni dryfowali na niewielkim pontonie ratunkowym , licząc na cud, że któryś z przepływających w tych okolicach statków ich dostrzeże.
- Ojciec nie planował tej podróży, nie odbyliśmy nawet próbnego rejsu po zatoce przed wyruszeniem w podróż dookoła świata - wspomina mężczyzna, cytowany przez BBC.
Na tratwie ratunkowej rodzina miała niewielkie zapasy. Było to zaledwie kilka butelek wody, racji żywnościowych, suchy chleb, ciastka, cebulę i owoce. W sumie to pożywienie wystarczyło im na około sześć dni. Wtedy zaczął doskwierać im ogromny głód i doskonale zdawali sobie sprawę, że aby przeżyć koniecznie muszą obmyślić jakiś plan.
By przeżyć jedli ryby, pili krew żółwi i deszczówkę
Miłośnicy tematyki morskiej mogą znać starodawną zasadę, która mówi, że jeśli żeglarze rozbiją się i nie mają nic do jedzenia, ciągnąc losy decydującą, który z nich musi poświęcić się i zostać zabity, a następnie zjedzony przez resztę, by mogli przetrwać . Robertson nie ukrywa, że wraz z rodziną podjęli temat kanibalizmu. W najgorszej pozycji znajdował się Williams jako osoba niespokrewniona z resztą rozbitków. Myślał, że zostanie on zjedzony żywcem przez swoich towarzyszy. Niemniej jednak podczas jednego z udzielonych wywiadów Douglas wyznał, że już pierwszego dnia obiecali sobie, że nigdy do tego nie dojdzie.
- Żółw był podstawą naszej diety. Piliśmy jego krew, gdy nie mieliśmy wody, suszyliśmy jego mięso, racjonowaliśmy je i przechowywaliśmy - opowiada.
Olej z tłuszczu żołwi, który wytapiali na słońcu, służył im również jako zabezpieczenie skóry. Po szesnastu dniach tratwa całkowicie się rozpadła, a cała rodzina była zmuszona zmieścić się na o wiele mniejszym pontonie . Pewnego dnia udało im się nawet upolować rekina. Aby zaspokoić pragnienie, łapali deszczówkę, którą następnie pili. Wiedzieli, że to ich jedyna szansa na przetrwanie, jednak chwil zwątpienia podczas 38 dni mieli niewątpliwie wiele.
Wybawienie nadeszło po 38 dniach
Po upływie 38 dni ponton z rozbitkami dostrzegła załoga japońskiego statku rybackiego, który zmierzał do Kanału Panamskiego . Choć nie wierzyli, że udało im się aż tyle przetrwać, byli niezmiernie wdzięczni nie tylko losowi, ale i sobie za to, że mimo ogromnych przeciwności losu i wielu chwilom zwątpienia nie poddali się.
Zarówno ojciec Robertsona, jak i on sam doświadczeniami z tego okresu podzielili się w książkach. Na ich podstawie nakręcono również film pt. “Survive the Savage Sea”, który swoją premierę miał w 1991 roku.
- Nigdy nie żałowałem tej podróży, nawet w najczarniejszych godzinach - wyznał mężczyzna.
źródło: dailystar.co.uk; bbc.com; youtube