Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Koty > Mieli pomagać zwierzętom, na miejscu rozgrywał się dramat. Kulisy interwencji zaskakują
Antonina Zborowska
Antonina Zborowska 21.03.2024 10:11

Mieli pomagać zwierzętom, na miejscu rozgrywał się dramat. Kulisy interwencji zaskakują

warunki w jakich były trzymane zwierzęta
Fot. facebook.com/ Toruńskie Towarzystwo Obrony Praw Zwierząt

Makabrycznego odkrycia dokonali inspektorzy Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Stworzenia, które trafiły pod opiekę fundacji “Toruńska Kocia Straż” i miały być tu bezpieczne, doznały ogromnego cierpienia i okrucieństwa. Na miejscu znaleziono 37 martwych zwierząt. Były poupychane po kątach i pochowane w kartonach. Interwencja nie należała do najłatwiejszych. Po szokującej decyzji powiatowej lekarki weterynarii prezes TTOPZ złożył zawiadomienie do prokuratury. 

Fundacja, która miała chronić zwierzęta zadała im okropne cierpienie

Zwierzęta trafiające pod opiekę fundacji oraz stowarzyszeń pomagającym bezdomnym i porzuconym zwierzętom powinny otrzymywać szczególną pomoc i ochronę. Jako społeczeństwo liczymy, że pracujący ze zwierzętami ludzie dbają o czworonogi i próbują przychylić im nieba, zwłaszcza gdy biedne stworzenia zostały już wcześniej zranione przez nieodpowiedzialnych właścicieli. To zdarzenie pokazuje jak wiele jeszcze w naszym kraju inspektorzy oraz policja mają do wykonania w sprawie ochrony życia niewinnych zwierząt. 

Do przerażających zdarzeń doszło 18 marca w Toruniu. Na ulicy Gagarina w kompleksie pawiloników znajdowało się “schronisko” prowadzone przez właścicielkę fundacji “Toruńska Kocia Straż”. To tam, na zgłoszenie okolicznych mieszkańców i pracowników salonów usługowych przeprowadzono interwencję. Podczas niej odkryto potrzebujące pomocy zwierzęta. Niestety 37 z nich nie doczekało ratunku.

Dramat w mini zoo. Z rąk dziecka zginęły króliki i świnki morskie Co zrobić, gdy część kleszcza pozostaje w skórze? Nie odkładaj tego na później

To nie było pierwsze zgłoszenie dotyczące fundacji. Szokująca decyzja powiatowego lekarza weterynarii

Właścicielka fundacji była już wcześniej znana inspektorom TTOPZ. Kobieta najpierw prowadziła “schronisko” w jednym z mieszkań na Bydgoskim Przedmieściu. Stamtąd przeniosła się do altanki na terenie ogrodów działkowych. Właściciele działek zaniepokojeni losem zwierząt zgłosili sprawę na policji, czego efektem była kolejna przeprowadzka. Od września ubiegłego roku kobieta sprowadzała zwierzęta do pawiloników na ul. Gagarina w Toruniu. Inspektorzy TTOPZ nie mieli jednak dotychczas dowodów na dziejącą się krzywdę zwierzętom. 

W małych pomieszczeniach pawiloniku przebywało wiele zwierząt. Właścicielka fundacji trzymała tu bezdomne koty, psy, a nawet szczury laboratoryjne. Według prowadzonych przez nią mediów społecznościowych zwierzęta trafiały do dobrych domów do adopcji. 

Cała interwencja trwała wiele godzin i przez działania policji i decyzję powiatowego lekarza weterynarii została rozłożona na dwa dni. W poniedziałek właścicielka fundacji wpuściła do siedziby tylko jedną z policjantek. Reszta funkcjonariuszy zblokowała wejście i uniemożliwiła przeprowadzenie kontroli Piotrowi Korpalowi prezesowi TTOPZ, do której był uprawniony. Na miejsce dotarła też powiatowa lekarz weterynarii Violetta Hermann - Krupińska, której udało się wejść do środka. Po wyjściu oznajmiła, że można odłożyć w czasie interwencję, ponieważ według jej opinii zwierzęta są w dobrej formie, mają jedzenie, wodę, chociaż przebywają w złych warunkach. Piotr Korpal nie mógł uwierzyć w słowa, jakie usłyszał od lekarki. Fetor padliny, jaki unosił się przy każdym otwarciu drzwi, wystarczająco dawał podstawy do przeprowadzenia interwencji. Po deklaracji weterynarki, mimo protestów prezesa TTOPZ policja odstąpiła od dalszych działań. 

Nie wszystkie zwierzęta doczekały ratunku

Przerażony prezes TTPOZ nie mógł pozostawić zwierząt w potrzebie. Wrócił z policją w to samo miejsce we wtorek po godzinie 13:00. Tym razem podstawą do interwencji była decyzja prezydenta Torunia o tymczasowym odbiorze zwierząt wydana niezwłocznie po wniosku złożonym przez prezesa Korpala.

Mimo wezwań policjantów właścicielka fundacji nie otworzyła drzwi. Nie pomógł ani apel wezwanego na miejsce psychologa, ani prośby strażaków. Funkcjonariusze musieli przystąpić do akcji i wyważyli drzwi specjalistycznym sprzętem. Przy krzykach właścicielki fundacji do środka weszli policjanci oraz pracownicy Schroniska dla Zwierząt z ul. Przybyszewskiego. Szybko zaczęli wynosić do samochodów potrzebujące pomocy koty oraz psy. W środku było łącznie 12 kotów i 9 psów w tym 5 szczeniaków. Po zabezpieczeniu żywych zwierząt pracownicy poinformowali prezesa TTOPZ, że w środku znajdują się martwe zwierzęta w różnym stopniu rozkładu.

Choć panujący w pomieszczeniu fetor utrudniał pracę, policjanci i inspektorzy dokonali makabrycznego odkrycia, które rzetelnie sfotografowali. Znaleźli łącznie 36 martwych kotów i jednego psa. 

Potrzebujących pomocy zwierząt może być więcej. Sprawa została zgłoszona do prokuratury

Ciała martwych zwierząt były poupychane w zakamarkach pomieszczenia oraz składowane w kartonach. Chwilę po odkryciu przerażającej zbrodni nieustannie krzycząca właścicielka fundacji została przewieziona karetką do szpitala. Siedziba fundacji została zabezpieczona przez techników policji i szczelnie zaplombowana. Sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Do czasu rozwiązania sprawy jest to jeden z najważniejszych dowodów przerażającego czynu. 

Prezes TTOPZ podejrzewa, że zwierząt "pod opieką" fundacji we wtorek rano, przed dokonaniem interwencji było znacznie więcej. Zostały jednak wywiezione przez właścicielkę. Zadeklarował, że nie spocznie, dopóki nie namierzy, gdzie się znajdują.

Źródło: facebook/ Toruńskie Towarzystwo Obrony Praw Zwierząt