Kot dostał ataku serca, miał tylko 8 lat. Opiekunowie od razu wiedzieli, że sąsiedzi maczali w tym palce
Właściciele mruczka imieniem Tuxi miesiącami walczyli o zdrowie ukochanego kota, ale leczenie nie dawało rezultatów. Wszystko robili dobrze, stosowali się do zaleceń weterynarza, ale stan pupila ciągle ulegał pogorszeniu. Zastanawiali się, co takiego robią nie tak, że mruczek nie dobrzeje, ale prawda okazała się szokująca. Zdrowie pupila sabotowali bowiem sąsiedzi.
Kot umierał, nie działało żadne leczenie. Zrozumieli dlaczego, kiedy przyjrzeli się sąsiadom
Ich ukochany kot Tuxi zmarł w wieku 8 lat w wyniku eutanazji. Miesiącami cierpiał katusze i stopniowo podupadał na zdrowiu. Zdesperowana rodzina chwytała się kolejnych form leczenia, jednak nic nie pomagało. U weterynarza wydawali grube tysiące, ale bez żadnych rezultatów. Próby leczenia spełzały na niczym, a kiedy zwierzę otrzymało ostateczny cios, wiedzieli, że to już pora pożegnać się z ukochanym pupilem.
Początkowo nie wiedzieli, dlaczego nic nie działa. Poświęcali pupilowi czas i pieniądze, a jego stan nadal się pogarszał. Kiedy lekarz zasugerował im, że powinni dowiedzieć się, co wychodzący kot robi poza domem, doznali olśnienia. Nic dziwnego, że leczenie nie dawało żadnych rezultatów, skoro wszystkie postępy cofali sąsiedzi.
Łysa czaszka, brak uszu i przerażone oczy. Kobieta przełyka łzy, widząc stan porzuconego szczeniaczkaŚmierć kota nie była dziełem przypadku. Wszystkie poszlaki prowadzą do jednego miejsca
Pierwsze problemy ze zdrowiem Tuxiego pojawiły się, kiedy mruczek dostał ataku serca. Właściciele wiedzieli, że nie wziął się on znikąd. Podejrzewali, że wpływ na zdrowie mruczka ma fakt, że jest otyły. Od razu pożałowali tych wszystkich dodatkowych przekąsek, którymi raczyli kota. Z pomocą weterynarza kot miał przejść na ścisłą dietę. W zrzuceniu nadmiarowych kilogramów pomóc miała też aktywna zabawa.
Wydawało się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Tuxi trzymał dietę i uwielbiał nowe aktywności, w które angażowali go właściciele. Tunele pełne przeszkód i bieganie za uciekającymi zabawkami sprawiały mu nie lada frajdę. Był tylko jeden problem – mijały miesiące przestrzegania zaleceń lekarza, a waga nie spadała.
Państwo Ward byli zdesperowani. Wiedzieli, że ich mruczek nie pociągnie za długo, jeśli nie zrzuci zbędnych kilogramów. Swoje problemy skonsultowali z weterynarzem, który zasugerował im rozwiązanie zagadki. Tuxi był kotem wychodzącym i jego właściciele nie mieli pojęcia, co właściwie robi na zewnątrz.
Małżeństwo miało chwilę olśnienia – czyżby wszelkie ich wysiłki związane z przestrzeganiem ścisłej diety szły na marne ze względu na sąsiadów, którzy dokarmiali kota? Wydawało się to jedynym sensownym rozwiązaniem. Według statystyk aż 43% osób dokarmia koty sąsiadów. Nie był to więc odosobniony przypadek, jednak jak wiemy – skończył się tragicznie.
Co może dziwić, mimo rekomendacji lekarza ich kot nadal wychodził na zewnątrz. Tłumaczyli się troską o pupila, który od zawsze mógł swobodnie biegać na zewnątrz. Sugerowali, że tkwiąc w mieszkaniu, pupil byłby nieszczęśliwy. Ich słowa mogą oburzać, kiedy weźmiemy pod uwagę to, jak skończyła się cała historia.
Chcieliśmy, żeby miał swobodę, był szczęśliwy i mógł wychodzić – mówi właściciel.
Tuxi nie przestał wychodzić na zewnątrz, jednak jego opiekunowie próbowali rozwiązać problem dokarmiania. Pukali do kolejnych drzwi sąsiadów i pytali, czy to oni dzielą się jedzeniem z mruczkiem. Nikt nie chciał się przyznać.
Sprawca nie przestawał dokarmiać pupila, który stale wychodził na zewnątrz. Niestety, zwierzakowi nie udało się zrzucić zbędnych kilogramów, zanim nie było za późno. Zanim odszedł z tego świata w wyniku eutanazji, doczekał się nowych problemów ze zdrowiem. Ze łzami w oczach opisują dzień, kiedy wiedzieli, że to już czas, żeby skrócić cierpienia ukochanego kota.
Tak więc, to było okropne. Zszedł po schodach i miałam wrażenie, że jest sparaliżowany od pasa w dół. Powlókł się do nas po schodach i od razu wiedziałam, co się stało. Ale najgorsze jest to, że nie wiemy, jak długo tak się zachowywał, ponieważ cały dzień nie było nas w domu. Nie jestem pewna, czy to udar, czy atak serca, ale wydaje mi się, że przez zakrzep krwi stracił władzę w tylnych nogach.
Dokarmianie zwierząt sąsiadów nie powinno być normą. "Nie rób tego!"
Strata ukochanego pupila odcisnęła piętno na całej rodzinie. Państwo Ward po siedmiu latach pogodzili się ze śmiercią Tuxiego, a swoją żałobę przekuli w działalność społeczną. Zaangażowali brytyjskie media do walki ze szkodliwym działaniem, jakim jest dokarmianie obcych zwierząt. Historia mruczka uświadamia, jakie okropieństwa możemy wyrządzić zwierzęciu, kierując się dobrą wolą.
Nie rób tego. Jeśli zobaczysz kota w swoim ogrodzie, który wygląda na chudego i myślisz, że nie jest karmiony, zabierz go do weterynarza. Niech przeskanuje go w poszukiwaniu chipa. Sprawdź, czy ma właściciela i czy się zagubił. Jeśli nie jest niczyją własnością, skontaktuj się z ratownikiem. Nie karm losowych kotów w swoim ogrodzie, zwłaszcza tych, które wyglądają na dobrze odżywione – apeluje kobieta.
Nie może się nadziwić wpisom w mediach społecznościowych, na które często trafia, w których ludzie wstawiają zdjęcia obcych kotów i mówią, że zaprosili je do środka i nakarmili. Nigdy nie wiadomo, czy szwendający się mruczek do kogoś należy i czy jest może na specjalnej diecie. Karmienie zwierząt, które nie wyglądają na niedożywione, nie powinno być tak upowszechnione. Rosnące wskaźniki otyłości wśród zwierząt mówią nam, że koty, które do kogoś należą, są zazwyczaj odpowiednio karmione, a często nawet przekarmiane. Nie potrzebna jest w tym wszystkim pomoc pobocznych osób.
Koty nie są jak psy. Koty opuszczają ludzkie ogrody. Eksplorują. Są ciekawskie. I to, że w Twoim ogrodzie jest kot, nie oznacza, że nie ma on właściciela. To, że nie nosi obroży, nie oznacza, że jest bezpański.
Właścicielka zmarłego mruczka podkreśla, że niektóre koty są wychodzące. Nie każdy błąkający się po osiedlu pupil jest bezpański. Wypuszczanie mruczków pozostaje tematem do dyskusji wśród kociarzy, jednak w tym przypadku nasuwa się jedno pytanie – skoro właściciele wiedzieli, że ich zwierzę jest dokarmiane przez sąsiadów, to dlaczego nie zamknęli go w domu? Czy doczepienie do obroży karteczki z napisem “Nie dokarmiać, kot jest na diecie” było takie trudne? To, czy sąsiedzi przeczytaliby informację i się jej posłuchali, pozostaje kwestią drugorzędną. W całej historii oburzać może nie tylko dokarmianie cudzych zwierząt, ale też podejście właścicieli, którzy mimo śmiertelnego ryzyka, nadal puszczali kota samopas.
To, jak zinterpretujecie całą historię i czy będziecie po stronie opiekunów Tuxiego, należy już do Was. Śmierci pupila nic już nie cofnie, ale uświadamianie społeczeństwa może zapobiec kolejnym niepotrzebnym zgonom.
Źródło: lastampa.it, dailymail.co.uk