Kolejny sukces inspektorów OTOZ Animals. Zerwali suczkę z 50 cm łańcucha, nadali jej imię Lusia
Inspektorzy OTOZ Animals poinformowali o kolejnej kontroli ws. zaniedbanych zwierząt domowych. Tym razem pospieszyli z pomocą około 5-letniej suczce, która uwięziona była na zaledwie pół metrowej uwięzi. Jednakże, tym, co zszokowało ich najbardziej, była lekceważąca i wulgarna postawa właścicielki psa.
Członkowie organizacji prozwierzęcych nie ustają w walce o zrywanie łańcuchów i zwracanie zwierzętom należytej wolności i swobody. Sądząc po dramatycznych wpisach publikowanych na mediach społecznościowych, każda interwencja kończącą się ratowaniem stworzenia w potrzebie, jest dla nich szczęściem na wagę złota.
Tym razem odnieśli wielki sukces, oswobadzając z uwięzi niewielkich rozmiarów suczkę, której opiekunka nie miała sobie nic do zarzucenia.
Więziła suczkę na krótkim łańcuchu, nie mogła nawet dosięgnąć miski
Inspektorzy OTOZ Animals Inspektorat Warszawa pojechali na interwencje z zamiarem uświadomienia właścicielowi, że istnieje w Polsce minimalna długość łańcucha, jak również fakt, że pies z tego łańcucha musi być spuszczany. Na miejscu zastali kolejny psi dramat.
Kundelek trzymany był na 50 centymetrowym łańcuchu. W akcie desperacji robił podkopy w ziemi, by dosięgnąć miski z wodą. Niestety, stała ona zbyt daleko.
- Spała na ziemi, nie miała możliwości jakiegokolwiek schronienia. W przeszłości rodziła wielokrotnie... - wyjaśnili aktywiści, dodając, że w ich opinii jest to "czysty sadyzm".
Niewzruszona właścicielka zwierzęcia zdawała się nie dostrzegać winy w swoim zachowaniu. Twierdziła, że pies ma jedzenie, wodę i to powinno mu wystarczyć. Oczekiwała od niego, że w zamian stanie się "żywym alarmem". Nie interesowało jej nic, poza tym, kto zgłosił podejrzenie znęcania się nad zwierzęciem.
Lusia nigdy nie zaznała miłości
Jak wynika z relacji z przeprowadzonej interwencji, na pytanie członków OTOZ Animals, czy psu bywa okazywana czułość i troska, czy jest przytulany, opiekunka zwierzęcia zareagowała oburzeniem.
- Mam małe dziecko w domu. Naniosę sierści do domu. Co to za głupie pytania?! - miała odpowiedzieć.
Potwierdzeniem przykrej prawdy było zachowanie przestraszonej suni. Nie przestawała przytulać się do inspektorki, była niezwykle spragniona bliskości. Brak lojalności ze strony skrzywdzonego czworonoga był punktem zapalnym. W pewnym momencie właścicielka nie wytrzymała presji, z jej ust padły siarczyste przekleństwa.
- Bierzcie tego psa i wyp.... z mojej działki! - miała wykrzykiwać w stronę inspektorów.
Nie chcąc wdawać się w zbędne dyskusje, wybawiciele odebrali suczkę i przewieźli ją do schroniska. Odtąd psinka nosi nowe imię - Lusia.
Teraz wolontariusze i pracownicy zwracają się z prośbą o wsparcie dla nowej podopiecznej. Muszą opłacić bieżące koszty - badania krwi, opiekę weterynaryjną i odrobaczanie. Ponadto, suczkę czeka sterylizacja. Zachęcamy do wpłacenia choćby złotówki na zbiórkę poświęconą Lusi. Osoby zainteresowane adopcją psinki odsyłamy do organizacji.
Zobacz zdjęcia:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Meksyk: 28-latka w śpiączce po ataku krokodyla. W jej obronie stanęła siostra bliźniaczka
Kot uwięziony w rurze wzywał pomocy. Sąsiedzi spuszczali mu na sznurku wodę i jedzenie