Kocurek nie zamierza spędzić ani chwili dłużej na ulicy. Miał specjalny plan, jak zdobyć wymarzony dom
Fuddy to uroczy pręgowany rudy kocurek, który przez lata mieszkał na ulicy. Choć nauczył się żyć w kolonii dzikich kotów, pewnego dnia jednak w jego postrzeganiu świata coś wyraźnie się zmieniło. Chciał mieć kochających opiekunów i doświadczyć wszystkich przywilejów, na jakie mogą liczyć koty domowe. Pokazał to w dosadny sposób i ujął nieznajomych za serce.
Ratownicy z St. Francis Animal Rescue poznali uroczego rudego kota. Był jednym z mruczków należących do lokalnej kolonii, której pomagali i kontrolowali ich stan zdrowia. Wolontariusze polubili go do tego stopnia, że wybrali dla niego nawet imię - Fuddy.
Kocur od lat żył na ulicy, aż w końcu postanowił się ustatkować
Nikt nie ma wątpliwości, że koty wolnożyjące są narażone na wiele niebezpieczeństw - począwszy od wypadków z udziałem samochodów, przez ataki ze strony dzikich zwierząt, skończywszy na chorobach zakaźnych. Fuddy jednak miał na tyle szczęście, że przez lata na ulicy nie stało mu się nic poważnego . W pewnym momencie zdecydował, że chce przekonać się, jak wygląda życie pod opieką kochających opiekunów.
Kilka miesięcy temu, jedna z ratowniczek o imieniu Andrea zauważyła, że kot niknie w oczach i nadmiernie się ślini. W związku z tym zabrała go do ośrodka, gdzie jego stan mógł ocenić weterynarz. Okazało się, że dla jego dobra będzie musiał spędzić kolejne kilka tygodni w domu zastępczym, gdzie opiekunowie będą w stanie kontrolować jego zdrowie. Tak trafił do Allie.
To była miłość od pierwszego wejrzenia
Ku zdziwieniu wszystkich kot, który spędził wiele miesięcy na ulicy, doskonale odnalazł się w roli kota domowego . Polubił pieszczoty i zabawę, a co najważniejsze, bezgranicznie pokochał swoją mamę. Nie chciał jej odstąpić nawet na krok i właśnie poprzez “bombardowanie" kobiety swoją miłością wykupił sobie nieograniczony pobyt pod jej dachem.
- Tej pierwszej nocy wspiął się na moje kolana, schował głowę w moim ramieniu, mruczał i oślinił mnie całą - opowiada Allie dla “Love Meow”.
Kobieta zdradziła również, że wtedy wiedziała, że już nigdy z niego nie zrezygnuje. Pomimo iż wiele lat spędzonych na ulicy odbiło się na jego stanie zdrowia, Allie robiła wszystko, co w jej mocy, aby mruczący przyjaciel towarzyszył jej jak najdłużej. Niestety tuż przed planowaną operacją związaną z problemami w jamie ustnej, na jaw wyszło zapalenie płuc.
Fuddy dostał to, na co czekał całe życie
Na szczęście szybkie dobranie odpowiedniego leczenia i stała opieka weterynarza oraz baczne oko opiekunki pozwoliły Fuddy'emu nabrać masy i wrócić do sił. Kotek ma już za sobą operację, która odbyła się bez powikłań. Choć trudno w to uwierzyć w towarzystwie swojej ukochanej Allie zachowuje się zupełnie jak mały kociak. Uwielbia zabawę i wspólne przytulasy.
Niedługo później u rudzielca pojawiło się ryzyko nowotworu . Po wykonaniu biopsji wszyscy z niecierpliwością czekali na wyniki. Kobieta wiedziała jednak, że niezależnie od nich, pupil zostanie pod jej opieką od końca swoich dni. Żartuje nawet, że najbardziej urocze w jej podopiecznym jest nadmierne ślinienie.
- Mamy ekscytujące wieści. Biopsja Fuddy'ego wróciła i nie ma raka. To nienowotworowa zmiana zapalna, najprawdopodobniej spowodowana zapaleniem dziąseł i jamy ustnej. Co za ulga - poinformowała w swoich social mediach ratowniczka Andrea.
Mamy nadzieję, że zabiegi dentystyczne pozwolą Fuddy'emu zapomnieć o uciążliwych dolegliwościach i w zamian skupić na pozytywach płynących ze znalezienia stałego domu.
źróło: lovemeow.com; repubblica.it