Koci dzikus nie pozwalał się oswoić. Zdecydował się zaufać człowiekowi, dziś tylko czeka, by ktoś go podrapał
Do ratowników z “Puppy Kitty NY City” trafił bezpański kot, który najprawdopodobniej spędził na ulicy kilka lat. Nietrudno się domyślić, że bał się ludzi i nie należał do najbardziej pieszczotliwych zwierząt na świecie, stąd na klatce Shane'a wywieszono ostrzeżenie. Stan kocura był jednak na tyle poważny, że wymagał natychmiastowej interwencji weterynarza. Nikt nie spodziewał się, że jego dalsze losy potoczą się w ten sposób.
Choć początkowo organizacja miała w planach jedynie poddać kota zabiegowi kastracji, gdy zobaczyli, że ma poważny problem z ogonem, postanowiła położyć kres jego dalszemu cierpienie. Jednak jego droga do obdarzenia człowieka zaufaniem była dłuższa, niż można by się spodziewać.
Dziki kot z ulicy nie pozwolił się nikomu zbliżyć
Pręgowany kocur, który od lat zamieszkiwał ulice Bronxu trafił do organizacji PuppyKittyNYCity podczas akcji mającej na celu kastrację bezpańskich zwierząt, aby zmniejszyć ich rozmnażanie się bez nadzoru. Weterynarze jednak szybko dopatrzyli się, że ten osobnik ma problemy zdrowotne, które wymagają ich niezwłocznej pomocy.
Zwierzę nie było oswojone w kontaktach z ludźmi, dlatego też praca z nim zdecydowanie nie należała do najłatwiejszych. Próbując się bronić, zachowywał się agresywnie, w związku z czym musiał siedzieć w klatce, aby nie zrobić krzywdy personelowi oraz innym zwierzętom . W ramach zachowania bezpieczeństwa zawisła na niej karta z ostrzeżeniem.
Stan zdrowia kota polepszał się z każdym dniem
Każdy, kto spojrzał na mruczka, od razu zauważał jego pucołowate policzki, które tylko dodawały mu uroku i sprawiały, że wyróżniał się na tle innych zwierząt. Ratownicy zdecydowali, że otrzyma imię Shane - dokładnie takie samo, jakie nosi mężczyzna, który przywiózł go do organizacji.
Problemy zdrowotne kocurka zmniejszały się z każdym dniem . To niewątpliwie cieszyło personel, jednak powód do uśmiechu mieli również z powodu, iż coraz bardziej przekonywał się do ludzi . Z czasem na jego klatce zawisła nowa kartka z hasłem “super słodziak”.
- Mimo że przez długi czas zachowywał się agresywnie, to był tylko strach. Tak naprawdę był przyjazny, tylko potrzebował trochę czasu - mówi przedstawiciel organizacji dl “LoveMeow”.
Shane okazał się prawdziwym pieszczochem
Po kilku dniach kocur wyciągał łapkę do każdego, kto mijał jego klatkę. W tym czasie wydawał z siebie urocze dźwięki. Wszyscy, którzy zwrócili na niego uwagę, nie mieli innego wyjścia, jak pogłaskać go pod bródką, co bez wątpienia uwielbiał. Mruczek czuł się wtedy zrelaksowany do tego stopnia, że wyciągał język, zupełnie jakby się uśmiechał.
Kiedy trafił do domu, pokochał swoich opiekunów tak bardzo, że najchętniej nie opuszczałby ich nawet na krok . Uwielbia, gdy jego ludzie siedzą na kanapie przed telewizorem i delikatnie głaszczą go po główce. Niemal zawsze zasypia wtedy wyciągnięty na plecach z półotwartym pyszczkiem. Z biegiem czasu polubił się nawet ze swoim kocim starszym bratem.
źródło: lovemeow.com