Jedni dokarmiają, inni zostawiają wnyki. Trwa spór o dzikie koty w Piotrkowie Trybunalskim
Rodzinne ogródki Działkowe "Magnolia" w Piotrkowie Trybunalskim stały się areną wojny o dziko żyjące koty. Niestety, część mieszkańców postanowiła użyć przeciw zwierzętom okrutnych pułapek.
Zawsze jest tak, że niektórzy interesują się losem bezdomnych zwierząt, a inni wolą je ignorować, udawać, że nic się nie dzieje, lub zgoła zwalczają ja jako zagrożenie. Sprawy zaszły jednak za daleko w pozornie spokojnych ogródkach działkowych w Piotrkowie Trybunalskim.
Jedni karmią, inni dręczą
Kontrast jest uderzający. Pani Beata z mężem regularnie dokarmiają bezpańskie koty, które przychodzą do Ogródków Działkowych "Magnolia" w poszukiwaniu pożywienia. Pani Beata traktuje dokarmianie jako obowiązek wobec zwierząt, które nie miały szczęścia znaleźć troskliwego opiekuna.
Jednak część sąsiadów pani Beaty ma na temat wolno żyjących kotów inne zdanie. Nie tylko ignoruje zwierzęta w potrzebie, ale wręcz stara się je zwalczać. Tym razem jednak sprawy zaszły za daleko.
- Zauważyliśmy kotka, który wyraźnie cierpiał i utykał - mówi pani Beata w rozmowie z portalem Piotrków Trybunalski Nasze Miasto. - Jego miednica była w jednym miejscu jakby łysa, trochę cieńsza, wyglądała bardzo źle. Nie zastanawialiśmy się z mężem długo, tylko zaraz postawiliśmy specjalną klatkę łapkę, żeby obejrzeć kotka i zabrać go do lecznicy.
Ktoś zastawił wnyki na koty!
Zwierzę, nazwane przez panią Beatę Rubi, musiało bardzo cierpieć, i to od dawna. Kot sam wszedł do klatki, jakby świadomie szukał pomocy. Został szybko przewieziony do kliniki, gdzie lekarz postawił szokującą diagnozę!
Okazało się, że miednica Rubiego niemal przecięta jest ostrym drutem. Rana miała już kilka dni i była brudna, kot musiał czuć silny ból. Drut, jak się zdaje, pochodzi nie z czyjegoś ogrodzenia, lecz specjalnie zastawionych wnyków do łapania dzikiej zwierzyny.
Pani Beata nie ma wątpliwości, że wnyki, które tak poważnie zraniły Rubiego, to robota któregoś z innych mieszkańców Rodzinnych Ogródków Działkowych "Magnolia".
Trwa wojna o koty w Piotrkowie Trybunalskim
Wojna o koty wolno żyjące trwa na Ogródkach Działkowych od dawna. W zeszłym roku część działkowiczów zebrała podpisy pod decyzją, że koty mają zniknąć. Pani Beata dostała pismo od zarządu ROD z prośbą, by zaprzestała dokarmiania.
Potem sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Ginęły miseczki z wodą i pokarmem, wystawiane kotom przez część działkowiczów. Teraz jednak, gdy ktoś wystawił wnyki, granica została przekroczona.
- Ustawa o ochronie zwierząt stwierdza, że zwierzęta wolnożyjące mają prawo zamieszkiwać teren, na którym przebywają, i nie wolno ich wypędzać. A już ranienie zwierząt to okrucieństwo i jawne złamanie ustawy, za co grozi więzienie - stwierdza pani Beata.
Nie wiadomo, jak zakończy się wojna sąsiedzka o wolnożyjące koty na działkach. Pani Beata uważa, że prawo stoi po jej stronie i nie zamierza się poddawać.
Pani Beata sama sfinansowała leczenie Rubiego, podobnie jak kilku innych kocich podopiecznych. Można pomóc jej w walce o dobro kotów, wspierając zbiórkę online.
Źródło: Piotrków Trybunalski Nasze Miasto
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!