Do zatrucia aż 50 psów doszło w Łodzi. Powód ich nagłej choroby nie mieści się w głowie
Na łódzkich Bałutach szerzy się strach i nieufność. Psy mieszkańców osiedla Doły zaczęły masowo chorować. Jedna z mieszkanek przypadkiem odkryła, co może być przyczyną.
Ta sprawa aż nie mieści się w głowie. Czy spółdzielnia mieszkaniowa może odpowiadać za zatrucie prawie 50 psów?
Nieszczęścia chodzą dziesiątkami
Psy zaczęły chorować nagle. Wymiotowały żółcią, miały drgawki, duszności. To reakcje na silne zatrucie, co jednak mogło spowodować objawy u niemal 50 psów?
- Wiedzieliśmy, że nasze psy się zatruły, ale nie było wiadomo, czym - tlumaczy pani Anna, mieszkanka jednego z dwóch bloków dotkniętych epidemią zatruć, w rozmowie z Dziennikiem Łódzkim.
Pies pani Anny, imieniem Calvados, zatruł się tak poważnie, że trafił do kliniki weterynaryjnej i do tej pory nie doszedł w pełni do siebie. To piękny, rasowy psiak. Niestety, zatrucie poważnie nadwerężyło mu zdrowie. Calvados schudł o 5 kg, nie może brać udziału w wystawach. Koszty jego leczenia sięgnęły już kilku tysięcy złotych.
Wszystkiemu winne chwasty?
To pani Anna odkryła możliwą przyczynę fali zatruć. Weterynarz podpowiedział jej, że tak silne objawy u psów może dawać zatrucie jakimś środkiem chemicznym. Pani Anna przypomniała sobie, że trawa i zarośla przy jej bloku mają dziwny kolor, jakby zostały czymś sparzone.
Okazało się, że spółdzielnia zarządziła pielenie chwastów za pomocą silnego środka chemicznego. Pani Anna uznała, że to właśnie może być przyczyna fali tajemniczych zatruć u psów. Co gorsza, okazało się, że synek jednej z sąsiadek też poczuł się źle.
Nikt nie czuje się odpowiedzialny
Mieszkańcy osiedla wystosowali do władz spółdzielni prośbę o zaprzestanie używania oprysków. Niestety, spółdzielnia nie zareagowała. Mieszkańcy poprosili o pomoc radę dzielnicy, wreszcie sprawą zainteresował się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
WIORN stwierdził, że spółdzielnia Doły faktycznie używa zbyt silnego środka do zwalczania chwastów. Oprysków zaprzestano, zamknięto też lokalny plac zabaw, ponieważ opryski stworzyły zagrożenie nie tylko dla psów, ale i dla dzieci.
Spółdzielnia Doły tłumaczy się, że na opakowaniu środka do zwalczania chwastów nie było informacji, że nie należy używać go w miejscach publicznych. Jak dowiedział się Dziennik Łódzki, pracownicy już przeszli szkolenie z posługiwania się silnymi środkami chwastobójczymi.
Na szczęście żaden z zatrutych psów nie umarł, jednak wielu właścicieli zostało wpędzonych w nerwy i koszty, jak pani Anna, która dla ratowania Calvadosa nie szczędziła wydatków.
Nie wiadomo jeszcze, czy przeciw spółdzielni zostaną podjęte ze strony mieszkańców jakieś kroki prawne.
Źródło: Dziennik Łódzki
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!