Odłowione zwierzęta miały trafić do schroniska. Nikt nie wie, co naprawdę się z nimi stało
Jak informuje TVP 3 Gdańsk w tajemniczych okolicznościach z gminy Kartuzy zniknęło w 2020 roku 29 odłowionych zwierząt. Właściciel firmy zajmującej się odłowem bezpańskich psów miał przekazać je do schroniska w Kościerzynie, do czego nigdy nie doszło. Jak twierdzi, zwierzętom nic się nie stało i ma niezbite dowody na swoją niewinność.
Zniknęły zwierzęta, które miały trafić do schroniska
- Co dzieje się z psami odłowionymi w gminie Kartuzy? - pyta miejski radny Mariusz Treder w materiale TVP 3 Gdańsk. Podejrzewa, że doszło do popełnienia przestępstwa.
Gmina Kartuzy, tak samo jak każda inna, podpisała umowę na rok na odławianie bezpańskich psów. W umowie wskazane jest, kto zwierzęta chwyta i gdzie mają później trafić. Jednak w ubiegłym roku, mimo odłowienia 29 psów, żaden z nich nie trafił do schroniska w Kościerzynie.
Przez ostatnie 3 lata gmina zawierała umowę z przedsiębiorcą z Glincza, panem Mariuszem, wobec którego kartuscy radni mają wątpliwości. Jak przypuszcza Mariusz Treder, nie wiadomo, co stało się z odłowionymi psami, gdyż nikt nigdy na oczy ich nie widział.
Zgodnie z zawartą umową zwierzaki powinny trafić do schroniska w Kościerzynie, to jednak nigdy się nie wydarzyło. Natomiast za wykonane usługi właściciel firmy zajmującej się odławianiem zwierząt zainkasował od gminy ponad 48 tysięcy złotych.
Co stało się ze zwierzętami?
Pan Mariusz, właściciel firmy, twierdzi, że psom nie stała się żadna krzywda, a on sam szukał dla nich bezpiecznego schronienia. Jednak poszukiwanie domów dla odłowionych psów nie należało do jego obowiązków, a z materiału TVP 3 Gdańsk dowiadujemy się od kierownika schroniska w Kościerzynie, że żadne psy nie trafiły do placówki.
Właściciel firmy twierdzi, że ma niezbite dowody na to, że ze zwierzętami jest wszystko w porządku. Zamierza dostarczyć dokumenty potwierdzające, że odłowione psy zostały adoptowane przez konkretne, podpisane osoby.
Jednak miejski radny, Mariusz Treder nie jest przekonany co do niezbitości tych dowodów. Fakt, że do obowiązków mężczyzny odpowiedzialnego za odłów psów należało dostarczenie ich do schroniska , a nie samodzielne poszukiwanie dla nich domów, brzmi dla niego dostatecznie podejrzanie. Tym bardziej że ów człowiek wziął za to niemałe pieniądze.
Radny Mariusz Treder nie wierzy przedsiębiorcy i w najbliższym czasie złoży doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Właściciel firmy odławiającej broni się, mówiąc, że zostaje niesłusznie oskarżony. Jak jest naprawdę? Prawdopodobnie dowiemy się wkrótce.
Zobacz zdjęcie:
fot. Unsplash/ Sasha Sashina
Artykuły polecane przed redakcję Świata Zwierząt:
-
Szczeniak zasnął na 4-miesięcznej dziewczynce. Doszło do tragedii
-
Czego możemy się nauczyć od psa? 6 rzeczy, które powinien każdy przyswoić
Źródło: gdansk.tvp.pl